niedziela, 10 lutego 2013


Siedemdziesiąty pierwszy.

Siedemdziesiąty pierwszy
Masz mi powiedzieć gdzie byłaś!
[Rozdział +18. Czytasz na własną odpowiedzialność]
     Tą osobą był Mike. Złapał moją rękę i przyciągnął ku sobie.
- Chodziło mi o ciebie – wyszeptał, a na mojej twarzy momentalnie pojawiły się rumieńce jak i szeroki uśmiech. – Chodź – rozkazał, a ja nie zastanawiając się dłużej, uległam mu i poszłam zaraz za nim, ciągle trzymając go za dłoń.
     Mike za pomocą karty dostał się do jego apartamentu. Gdy do niego weszliśmy zamknął drzwi tym razem od środka po czym rzucił kartę gdzieś na kredens. Podszedł do mnie z łobuzerskim uśmiechem i pożądającym spojrzeniem. Oparł mnie o ścianę i przycisnął się do mojego ciała. Jego wargi zetknęły się z moimi, jego język toczył małą walkę z moim. Zataczaliśmy małe kółeczka, muskając się przy tym ciepłymi wargami. Zawiesiłam mu ręce na szyi, a jego dłonie spoczęły pod moją bluzką. Przejęłam inicjatywę i popchnęłam go w stronę łóżka. Usiadłam na nim okrakiem, ale on zdecydowanym ruchem zrzucił mnie z siebie, sprawiając tym, że byłam pod nim. Usiadł na moich udach po czym chwycił mnie za ręce i przywiązał mi je jakimiś szmatami do ramy łóżka. Na początku przestraszyłam się, co nie uszło jego uwadze.
- Nie bój się. Chcesz tego? – zapytał tym swoim zajebiście seksownym i uwodzicielskim głosem.
     Zawahałam się, ale kiedy przejechał nosem po mojej szyi, a później zatopił się ponownie w moich ustach, delikatnie włożył mi rękę pod bluzkę, a na jego ruch zrobiło mi się gorąco, wiedziałam, że tego pragnę.
- Chcę tego – wyszeptałam.
     Mike, kiedy to usłyszał stał się bardziej odważniejszy jak i można powiedzieć agresywniejszy. Nie pytał czy może zedrzeć ze mnie koszulkę czy pozbawić mnie stanika po prostu działał, a mnie muszę przyznać się to podobało. Pocałunki składał na moim brzuchu, a ja odchylałam głowę do tyłu. Tak bardzo chciałam go dotknąć, lecz nie mogłam przez przywiązane ręce.
- Mike… odwiąż mnie, proszę – mówiłam to rozpalona jak jeszcze nigdy. On zaśmiał się i ponownie pocałował mój brzuch, a po chwili dostał się do moich nabrzmiałych piersi. Całował je, lizał jak i ssał sutki tak namiętnie, że rozpływałam się. Mike zdjął z siebie koszulkę po czym rzucił gdzieś w kąt. Ponownie tego wieczoru dostał się do moich ust. Przejechał dłonią po moim brzuchu, dostając się do rozporka moich spodni. Odpiął go po czym pewnym ruchem ściągnął je ze mnie. Kiedy błądził dłońmi po mich udach, czułam jak fale gorąca przepływają przez moje ciało…

     Obudziłam się wczesnym rankiem. Mike jeszcze spał. Nie chciałam go budzić, ale nie miałam wyjścia. Dopiero dzisiaj dotarło do mnie co wczoraj zrobiłam i to co Mike powinien zrobić, a nie zrobił. 
- Mike – szepnęłam nad jego uchem. – Wstawaj – kolejne słowo wydobyło się z moich ust szeptem.
     Chłopak przetarł dłońmi zaspane oczy po czym spojrzał na mnie roześmianym spojrzeniem.
- Założyłeś wczoraj prezerwatywę? – zapytałam lekko wystraszona.
- Skarbie… Bez niej jest lepiej – podniósł się na łokciach po czym musnął moje wargi.
- Nie pomyślałeś o tym, że jest szansa zajścia w ciążę? – zapytałam z kpiną w głosie.
- Sama chciałaś, a teraz wyluzuj – zaczął sunąć palcem po moim brzuchu.
- Tsaa – mruknęłam po czym z rozkoszy jaką mi to sprawiało, zamknęłam oczy.
     Po kilkunastu minutach podniosłam się z łóżka, owijając się prześcieradłem. Ubrałam się w łazience na szybko w moją wczorajszą bieliznę i wczorajsze ciuchy po czym wyszłam z niej.
- Ja idę do siebie. Apartament 216, więc jak chcesz to wpadnij – powiadomiłam go po czym nie czekając na odpowiedź, wyszłam z jego apartamentu.
     Na holu zobaczyłam Toma. Od razu zachciało mi się zawrócić tak, żeby mnie nie zauważył, ale było za późno. Podeszłam spokojnie i powoli do drzwi mojego apartamentu przy których on stał.
- Wytłumaczysz mi gdzie byłaś?
- Nie mam zamiaru – powiedziałam i otwierając apartament weszłam do niego. Położyłam się na łóżku. Za mną wszedł Tom.
- Masz mi powiedzieć gdzie byłaś! – uniósł głos.
- Niech cię to lepiej nie interesuje…
     Po moich słowach Tom wyszedł z mojego apartamentu, a ja podeszłam do szafy w której znajdowały się moje ciuchy. Trudno było mi coś skompletować, bo wszystko było porozrzucane, ale jakoś mi się udało i wybrałam to. Weszłam do łazienki ubrałam się w te ciuchy. Włosy zostawiłam rozpuszczone, ale lekko je z tyłu wytapirowałam co przyniosło zadowalający efekt. Pomalowałam się dość mocno. Oczy podkreśliłam kredką, a rzęsy mocno wymalowałam tuszem, usta maznęłam różowym błyszczykiem i byłam gotowa, więc wyszłam z łazienki i ku mojemu zdziwieniu na moim łóżku zastałam Mika.
- Przejdziemy się gdzieś? – zapytał uważnie mi się przyglądając.
- Jasne – odpowiedziałam, zabierając z półki telefon.
     Włożyłam go do kieszeni i wyszliśmy z apartamentu, który zamknęłam. Kartę oddałam przy recepcji, żeby jej nie przypadkiem nie zgubić. Wyszliśmy z hotelu przed którym stało stado paparazzich zawzięcie robiących nam zdjęcia i ciągle zadających pytania, na które nie odpowiadaliśmy.
- Gdzie idziemy?
- Może do parku? Jest zaraz za rogiem – odpowiedział Mike.
- No okej – przytaknęłam.
     Udaliśmy się w to miejsce. Park był ogromny. Zgubiliśmy gdzieś dziennikarzy, więc zostaliśmy sami. Usiadłam na kolanach Mika i zaczęłam bawić się jego brązowymi włosami. Sprawiało mi to wielką frajdę. Mike ciągle śmiał się z moich twórczych min jakie robiłam, gdy układałam mu włosy.
- Wczoraj było cudownie – westchnął nagle, a ja spojrzałam w jego zielone oczy. Nie odpowiedziałam mu, a zbliżyłam się do niego i musnęłam jego usta.
     W parku spędziliśmy dużo czasu. Mogę śmiało stwierdzić, że kilka godzin. Później poszliśmy coś zjeść do pobliskiej restauracji i wróciliśmy do hotelu w którym zastaliśmy Toma przy recepcji. Miałam wrażenie, że mnie śledzi. Wszędzie gdzie ja byłam to on też.
- Nie myśl sobie, że Justin się o tym nie dowie -  poinformował po czym wyszedł z hotelu.

Z Mikem wszystko skończone. Mogłam się domyśleć, że to będzie przelotna znajomość… Justin przyjeżdża dzisiaj. Boję się naszego spotkania. Nie zrobiłam nic z sobą od naszej ostatniej rozmowy no za wyjątkiem tego, że obiecałam sobie, że nie tknę się narkotyków czy alkoholu. Nie wiem czy wypali ta moja ‘obietnica’ przed samą sobą, ale mam nadzieje, że tak. Z Tomem dalej się nie dogaduję. Wszystkie gazety pisały o moim romansie, więc na pewno Justin też już wie, ale niczego już nie zmienię chociaż tak bardzo bym chciała.
- Cześć – przywitałam się z Justinem, który wszedł do od teraz naszego wspólnego apartamentu, w którym siedziałam na łóżku, bawiąc się swoimi dłońmi.
- Cześć – odparł szorstko.
     Zdziwiła mnie jego reakcja. Ja na jego miejscu zabiłabym mnie, a on nawet się przywitał. Może on jeszcze nic nie wie o Mikeu? Przez głowę przelatywały mi myśli związane z nocą w której puściłam się z pierwszym lepszym chłopakiem. Co ja najlepszego zrobiłam?
- Ja zaraz przyjdę – poinformowałam po czym weszłam szybko do łazienki i się w niej zamknęłam. Wyciągnęłam z półki paczkę fajek i wyciągnęłam jedna z nich po czym ją odpaliłam. Zaciągnęłam się kilka razy dosyć mocno i zgasiłam ją przez wrzucenie do kibla. Spłukałam i wyszłam z łazienki. Justin siedział na łóżku i zapewne czekał na mnie.
- Co robiłaś przez ten czas ciekawego? – zapytał, przyglądając mi się z zaciekawieniem.
- Nic – odparłam niepewnie.
- Dlaczego mnie okłamujesz? – zadał kolejne pytanie, a z jego twarzy momentalnie znikł uśmiech w którym kładłam swoje marne nadzieje.
- Niby z czym? – zapytałam, udając, że nie wiem o co mu chodzi.
- Z tym, że nie powiedziałaś mi nic o tym chłopaku z którym spędzałaś większość swojego czasu, kiedy mnie nie było przy tobie. 
- Justin to nie tak – próbowałam się wymigać, ale się nie dał.
- Nie mam zamiaru z tobą rozmawia dopóki nie wrócisz do siebie – odpowiedział i wszedł do łazienki. Po chwili do apartamentu wszedł Tom, mówiąc przy tym:
- Zbieraj się. Zaraz jedziesz nagrać nowy singiel do studia.
- Nie dzięki – odpowiedziałam i usiadłam na łóżku.
- Jedziesz i koniec kropka – odparł i opuścił apartament. Po kilkunastu minutach z łazienki wyszedł Justin. Był w samych bokserkach, ściekały po nim kropelki wody, które skapywały na podłogę. 
- Justin daj mi wytłumaczyć – prawie, że błagałam, lecz on nic nie odpowiedział. Nawet na mnie nie spojrzał. Wyciągnął z walizki ciuchy i ponownie wszedł do łazienki. Wyszedł po kilku minutach w tym.
- Dlaczego mnie nie chcesz wysłuchać? No powiedz dlaczego – krzyknęłam w jego stronę.
- Nie krzycz na mnie, bo ja na ciebie nie krzyczę, chociaż mam tyle powodów, żeby to zrobić. Zdradziłaś mnie i to jest pewne. Jestem tylko ciekaw czy z nim spałaś? – zapytał, a ja na jego słowa wyszłam… Nie chciałam i nie mogłam się przyznać.
- Gotowa? – zapytał zadowolony Tom z tego, że nie musi wyprowadzać mnie siłą z hotelu aby zawieźć mnie do studia.
- Tak – odpowiedziałam i wyszliśmy z hotelu. Wsiedliśmy do czerwonego samochodu Toma i odjechaliśmy…

- Źle. Jeszcze raz – usłyszałam głos menadżera jak i zobaczyłam niezadowoloną minę jakiejś kobiety. Nie mam pojęcia kim ona jest i jaką rolę pełni w świecie show biznesu.
  • I’d like to take this time,
    Just a apologize,
    The way you see me now,
    and what i am inside
    Really your character,
    there wasn’t in it for us,
    I tried to keep it up,
    when I looked into your eyes tonight,
    i saw you’re heart crystal clear
    And when you looked back in mine,
    the thruth seemed to disapear.
    Because it was all, it was all, it was all a masquerade
    Because it was all, it was all, it was all a masquerade
     Masquerade …
     Zaśpiewałam tym razem wysilając się. Tak bardzo chciałam, żeby wyszło jak najlepiej. Od dawna nie czułam się tak pozytywnie… Ta piosenka była moja. Pisałam ją niedawno. Można powiedzieć, że kilka dni wcześniej.. pisałam ją po rozstaniu z Mikie’m. Kiedy skończyłam śpiewać zobaczyłam za szybą zadowolone miny Toma i tej kobiety. Tom szczerze uśmiechał się pierwszy raz od dawna. Później śpiewałam resztę piosenki i po dwóch godzinach była gotowa. Tutaj można jej posłuchać. Gdy wyszłam ze studia wtuliłam się w silne ramiona menadżera.
- Przepraszam cię za wszystko. Nie wiem co się ze mną stało przez te miesiące. Tak bardzo proszę… wybacz mi. Będę już grzeczna. Obiecuję.
- Mała… wybaczam – objął mnie.
     Podziękowałam i oderwałam się od niego. Wyszliśmy ze studia i pojechaliśmy do hotelu… Gdy weszłam do apartamentu nie zastałam w nim Justina. Wykorzystałam to i także wyszłam z hotelu, zabierając telefon i jakieś pieniądze. Postanowiłam pójść na zakupy. Powinny poprawić mi humor, chociaż nie będzie już tak fajnie jak, kiedy chodziłam po sklepach z Mią. Nie będziemy udawać dinozaurów czy jednorożców, bo jej tu zwyczajnie nie ma. Nie ma już naszej przyjaźni…

- To wszystko? – zapytała sprzedawczyni.
- Tak – odpowiedziałam.
- Równe trzysta dolarów.
     Zapłaciłam i wyszłam z tego sklepu, z malutką torbą w której znajdowały się dwie bluzki…
     Na zakupach zleciała mi reszta dnia… Na koniec z kilkoma pokaźnymi torbami opuściłam ostatni sklep jaki planowałam odwiedzić dzisiaj. Mianowicie sklep z butami. Kupiłam w nim dwie pary botków na koturnie i udałam się do hotelu. Po drodze jeszcze weszłam do apteki i kupiłam test ciążowy. Chciałam się upewnić, że nic nie łączy mnie z Mikie’m. Gdy go zakupiłam, szybko schowałam go do jednej z reklamówek i zatrzymałam jakąś taksówkę. Wsiadłam do niej i podałam nazwę hotelu w którym się zatrzymałam.
     Podziękowałam, zapłaciłam i wyszłam z pojazdu po czym weszłam do środka hotelu. Od razu udałam się do swojego apartamentu w którym jak się okazało dalej nie było Justina. Lekko się zmartwiłam, ale wszystko teraz działało na moją korzyść. Mogłam spokojnie wykonać ten test.. Wyciągnęłam go z jednej, z reklamówek przy tym drżały mi ręce i to bardzo. Weszłam do łazienki i wykonałam go. Po kilku minutach znałam wynik. Był jednoznaczny…
******
     Notka w miarę długa. Jakaś zmiana charakterów się przyda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz