Życzenia.
Życzenia
[klik]
No tak… dzisiaj 24.12 – Wigilia. Jeden z najlepszych dni w roku, ponieważ spędzamy go ze swoją rodziną. Strojenie choinki, bieganie po sklepach w poszukiwaniu prezentów dla bliskich nam osób, przygotowywanie dwunastu tradycyjnych potraw od samego rana, kolacja no i na koniec oczywiście najlepsze – prezenty. Nie obejdzie się również bez wyczekiwania godziny 24:00 z nadzieją, że nasz zwierzak przemówi. Ten dzień jest wyjątkowy na swój sposób… inny od pozostałych.
Życzę Wam wszystkiego dobrego, spełnienia wszystkich marzeń, szczęścia, miłości jak i wytrwałości w życiu, zdrowia, bo jest ono najważniejsze no i dużo seksu mało dzieci

Szczęśliwego Nowego Roku!
******
Następny rozdział pojawi się dzisiaj około 20:00.
Siedemdziesiąty drugi.
Siedemdziesiąty drugi
Spałaś z nim!
Negatywny na szczęście. Wyrzuciłam go do kosza w łazience i wyszłam z niej. Justin zdążył przyjść w tym czasie. Wychodząc z łazienki zderzyłam się z nim w drzwiach, bo on do niej wszedł. Położyłam się na łóżku i rozmyślałam nad tym co z nami będzie. Czy wszystko się ułoży.
- Co to kurwa ma być? – Justin wyszedł z łazienki, z opakowaniem testu w ręce, ale jestem inteligentna… test wyrzuciłam, a opakowania nie.
- Opakowanie – nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc powiedziałam to, co było oczywiste po czym podniosłam się do pozycji siedzącej na łóżku.
- A z czego to jest opakowanie? Z testu ciążowego – sam sobie odpowiedział na pytanie.
- Jak wiesz to po co się pytasz – spróbowałam to rozegrać tak, żeby nie był jeszcze bardziej zły, ale moim sposobem rozmawiania jeszcze bardziej pogarszałam swoją już i tak marną sytuację
- Spałaś z nim! – wykrzyknął mi prosto w twarz.
Nie odezwałam się. Było mi wstyd za siebie.
- No powiedz coś – krzyknął po raz kolejny.
- Spałam – szepnęłam.
- Ja się pilnuję, żeby tylko nie pójść do łóżka z żadną, ze swoich fanek czy nawet koleżanek, a ty przespałaś się z pierwszym lepszym.
- Przepraszam – po raz kolejny z moich ust wydobył się szept.
- Przepraszam? Ty sobie chyba żartujesz – odpowiedział mi z kpiną w głosie.Wiedziałam, że pokłócimy się niesamowicie. - Planowaliśmy razem przyszłość, a ty idziesz do łóżka z jakimś starszym od ciebie kolesiem. Jesteś dziwką - te słowa zraniły mnie jak żadne inne wypowiedziane do tej pory przez Justina.
Na jego słowa rozpłakałam się i wybiegłam z hotelu. Nie chciałam tam wracać. Na zewnątrz czekali paparazzi. Od razu mnie dopadli i otoczyli. Na szczęście udało mi się krzyknąć:
- Dajcie mi spokój!
Po moich słowach jakoś udało mi się od nich uciec. Wydostać się. Biegłam ile sił w nogach. Chciałam o wszystkim zapomnieć, od wszystkiego uciec. Nie znałam Paryża. Nie znałam języka francuskiego, więc nie miałam co liczyć na pomoc innych, gdybym chciała wrócić do hotelu…
Siedziałam pod jakimś drzewem, kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem, ale przynajmniej miałam święty spokój i nikt nie miał do mnie jakichkolwiek pretensji. Z minuty na minutę robiło się coraz bardziej ciemno. Chciałam wracać, ale nie wiedziałam w jaką stronę mam się udać. Nie kojarzyłam w ogóle tego miejsca. Na szczęście miałam ze sobą telefon, ale nie chciałam dzwonić po nikogo. Gdy spojrzałam na godzinę byłam ogromnie zdziwiona, bo była już 1:02, a ja dalej siedziałam pod tym drzewem, wylewając łzy… W pewnym momencie rozległ się dźwięk dzwonka w moim telefonie. Nie patrząc na wyświetlacz, odebrałam:
- Halo? – zapytałam cicho.
- Jess… wróć do hotelu – usłyszałam głos Justina.
- Nie mogę – odpowiedziałam.
- Dlaczego? Jess ja cię przepraszam. Sam nie jestem idealny. Rozumiem cię… ostatnio bardzo rzadko się widujemy, a to wszystko przez naszą pracę. Nie masz z kim pogadać, nie masz do kogo się przytulić czy iść z kimś spać – gdy mówił to ostatnie lekko się zaśmiał, a sprawiło to, że w naszej rozmowie nie było już tego cholernego napięcia czy żalu.
- Justin zgubiłam się – odparłam zgodnie z prawdą.
- Jak to? Gdzie jesteś? Jest coś charakterystycznego obok ciebie?
- Drzewo – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- To mi pomogłaś. Coś jeszcze?
- Jest jakaś kawiarnia czy restauracja – odpowiedziałam po rozejrzeniu się po okolicy.
- Jak się nazywa?
- Aux Deux Magots – z ledwością wymówiłam tą nazwę.
- A jest obok kawiarnia Cafe de Flore?
- Nie wiem. Nie widzę.
- To podejdź tam bliżej – poprosił, więc tak zrobiłam. Rzeczywiście była tam taka kawiarnia.
- No jest – odpowiedziałam i oparłam się o jakiś słupek.
- Zaraz po ciebie będę. Czekaj tam na mnie i się nie ruszaj.
- Dobrze – odpowiedziałam i rozłączyłam się.
Po około dziesięciu minutach Justin podjechał po mnie autem. Szybko z niego wyszedł i podbiegł do mnie po czym przytulił moją osobę do siebie.
- Nic ci nie jest? – zapytał i schował głowę w moje włosy.
- Nic – wyszeptałam. Justin zakręcił mną w powietrzu i ponownie postawił na ziemi.
- Już więcej tak nie rób – spojrzał mi w oczy.
- Obiecuję – odpowiedziałam, a na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech.
Zbliżyłam się do niego. Pocałowałam jego usta – malinowe, pełne usta. Smakowały inaczej niż kiedykolwiek. Justin odwzajemnił pocałunek… Gdy się od siebie oderwaliśmy obydwoje nie byliśmy w stanie nic z siebie wydusić. Byliśmy pod wrażeniem tego, jak ufamy sobie, bo jakby z innej strony na to spojrzeć, to po co interesował się gdzie jestem? Po co po mnie przyjechał? Przecież go zdradziłam. Miałam nadzieję, że zaufał mi, że więcej tego nie zrobię, że będzie wszystko po staremu… jednak chciałam to sprawdzić.
- Justin… wybacz mi. Byłam strasznie głupia. Żałuję tego jak niczego innego w życiu.
- Już dawno wybaczyłem – po raz kolejny pocałował mnie… Zatraciliśmy się w tym pocałunku.
- Wracamy? – zapytał, przerywając pocałunek.
Pokiwałam głową i wsiedliśmy do samochodu. Just włączył cicho radio i ruszyliśmy do hotelu. W samochodzie usta nam się nie zamykały. Rozmawialiśmy o błahych sprawach jak i o tych poważniejszych. Po piętnastu minutach byliśmy już w naszym apartamencie.
- Jaki wynik? – zapytał nagle Justin. Spojrzałam na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi. - Jesteś w ciąży? – powiedział jasno.
- Nie jestem – odpowiedziałam i przytuliłam się do niego.
- A chciałabyś być? – szepnął mi na ucho, a ja ze zdziwienia jego pytaniem otworzyłam szeroko usta.
- Justin co to za pytanie?
- Takie po prostu – odpowiedział z uśmiechem.
- Zależy z kim – odwzajemniłam uśmiech.
- Ze mną – szepnął ledwo słyszalnie.
- Jeszcze na to za wcześnie – stwierdziłam, zastanawiając się czy są w tym pytaniu jakieś ukryte podteksty.
- Mhmm – mruknął pod nosem. Nagle podniósł mnie i przerzucił sobie przez ramię.
- Justin co ty robisz? – zapytałam zaskoczona.
Nie odpowiedział tylko położył mnie na łóżku i nachylił się nad moimi ustami. Musnął je. Oplotłam rękoma jego szyję i wpiłam się w jego usta. Po chwili Justin opadł na łóżko. Położył się obok mnie i musnął moje czoło.
- Mała… pojedziemy gdzieś jutro. Dobrze?
- Gdzie? – zapytałam, wpatrując się w jego oczy.
- Niech to będzie niespodzianką – odpowiedział po czym wstał z łóżka, a spod niego wyciągnął jakieś pudło, podał mi je. Ja z zaciekawienia usiadłam.
- To dla ciebie. Tylko otwórz je jutro dobrze? - zapytał czy rozumiem po czym, po chwili coś dodał. - Znaczy dzisiaj, ale później. Jak ci powiem – poprawił się. Jutro to dzisiaj, bo było po północy.
- Okej – odpowiedziałam, uśmiechając się.
Razem ponownie położyliśmy się na łóżku. Byłam tak zmęczona wczorajszymdniem, że od razu zasnęłam.
Obudziłam się około 14:00 ze zdziwienia sprawdziłam to z trzy razy, ale się nie myliłam. Dokładnie na telefonie widniała 14:07. Justa nie było obok, więc zwlekłam się z łóżka i od razu udałam się w kierunku szafy aby wyciągnąć z niej świeże ciuchy. Wybrałam ten zestaw. Gdy weszłam do łazienki to pierwsze co zrobiłam, to wzięłamgorący prysznic. Później wysuszyłam włosy i ubrałam się. Nie malowałam się dzisiaj wcale. W takim stanie, w jakim byłam po wyjściu z łazienki, zadzwoniłam do Justina.
- Gzie jesteś? – zapytałam na wstępie, kiedy odebrał.
- Muszę coś załatwić. Będę tak za godzinkę to pójdziemy razem na obiad, dobrze? – złożył mi propozycję.
- No dobrze – odpowiedziałam i już chciałam się rozłączyć, ale coś mnie ku temu powstrzymało. Usłyszałam głos jakiejś kobiety.
- Justin z kim ty jesteś? – zapytałam zdezorientowana.
- Wytłumaczę ci jak wrócę. Nie masz powodów do zazdrości. Bez obaw – lekko się zaśmiał.
- Nie jestem zazdrosna tylko ciekawa – próbowałam się usprawiedliwić.
- Jasne – odparł po chwili ciszy.
- Skarbie ja kończę. Za godzinę się zobaczymy.
- Pa – pożegnałam się z nim i rozłączyłam się.
Byłam strasznie ciekawa co to za niespodzianka, którą przygotował Justin. Miałam taką chęć otworzenia tego pudełka, że masakra. Postanowiłam, że otworze je dopiero wtedy, kiedy Just wyrazi mi na to zgodę, bo tak bym mogła wszystko zepsuć. Z nudów załączyłam laptopa. Dawno go nie używałam. Gdy wyciągnęłam go z szuflady był lekko zakurzony, więc przetarłam go po wierzchu dłonią po czym ją otrzepałam.
Pierwsze co zrobiłam, gdy go włączyłam to było wejście na twittera.Opublikowałam kilka wpisów i z niego wyszłam. Kolejną stronką był facebook. Gdy mnie zalogowało, aż się przestraszyłam tych wszystkich powiadomień i wiadomości. Trochę to ogarnęłam. Przeważnie wszystko to były jakieś bzdety, więc nie zwlekając z tym dłużej, wylogowałam się po czym wyłączyłam komputer. Gdy go odstawiłam z powrotem na półkę, do apartamentu wszedł Justin. Ubrany był w to.
- Powiesz mi gdzie byłeś? – zaczęłam rozmowę, podchodząc do niego.
- Później – chwycił mnie za łokcie i przyciągnął do siebie. Wtuliłam się w niego.
- Idziemy na obiad? Bo jestem strasznie głodny – tak jak powiedział, tak zrobiliśmy.
Ja jeszcze przed wyjściem ogarnęłam włosy i pomalowałam rzęsy tuszem, a usta pomadką.
- Kiedy mi powiesz co to była za kobieta? I gdzie ty w ogóle byłeś? – zadałam kolejne już takie pytanie. Tym razem przy obiedzie w restauracji ,, Cafe de flore ”. Tam gdzie wczoraj podjechał po mnie Justin.
- Jaka ty jesteś niecierpliwa. Obiecuję, że się dowiesz i to dzisiaj, ale w swoim czasie. To była część niespodzianki. Nie pytaj już, bo ci nie odpowiem prędzej niż przed 18:00 – uśmiechnął się do mnie tajemniczo.
- Okej. Już nie będę – odparłam zawiedziona po czym wzięłam łyk jakiegoś słodkiego wina, które Justin zamówił do obiadu… Po zakończonym obiedzie, udaliśmy się z powrotem do hotelu. Była godzina 17:21.
- Możesz rozpakować – wydał pozwolenie, kiedy byliśmy już w apartamencie po czym wskazał na pudełko, które mi wcześniej podarował. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Tak jak powiedział, tak zrobiłam, ale wcześniej usiadłam wygodnie na łóżku.Gdy zdjęłam czerwone wieko z pudła, oniemiałam…
******
Notka krótka za co najmocniej przepraszam. Pisałam ją na szybko, więc znajdziecie tam masę błędów za które również przepraszam… Kolejny rozdział pojawi się może dzisiaj, może jutro, a może za kilka dni. Nie mam pojęcia, ale dłużejniż kilka dni na pewno to nie potrwa.
Dziękuję za wszystkie komentarze jak i za oglądalność bloga. JesteścieWSPANIAŁE. < 333
Zapraszam na mojego drugiego bloga o JB: [klik]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz