[21] „Ja jestem chora, nie wiem ile mi zostało.”
Chyba dobrze zrobiłam… Sama nie wiem. Nie wiem czy sobie z tym wszystkim poradzę, sama. Tak, zostałam sama. Ale widocznie tak musiało być,musiałam to zrobić, żeby nikogo nie skrzywdzić. Nieważne, że przez ten cały czas, który mi pozostał, będę cierpieć z tęsknoty. Trudno, życie bywa okrutne, a mnie już nic gorszego nie spotka, mam taką nadzieję.
Już trzy dni nie widziałam Justina, nie przychodził po naszej ostatniej rozmowie, nie dawał znaku życia, zrobił tak, jak mu powiedziałam,zniknął z mojego życia i teraz zapewne będzie się starał już nigdy mnie nie spotkać. Świadomość tego, że już nigdy się nie zobaczymy, zabijała mnie.
Pocieszała mnie jedynie świadomość tego, że następnego dnia mogłam już wrócić do domu. Fakt, że będę musiała często przychodzić na badania kontrolne, ale to lepsze niż leżenie w tej ponurej sali.
O powrocie do szkoły nie ma na razie mowy, o ile w ogóle kiedyś będę mogła tam wrócić. Kiedyś… Nie wiem czy dożyję tego kiedyś… Kiedyś, nie wiem czy w moim przypadku mogę używać tego słowa. Zresztą nieważne. Domyślam się, że będzie do mnie przychodził prywatny nauczyciel, może w ten sposób będzie mi łatwiej nadrobić materiał. Chociaż z drugiej strony, po co mi nauka, raczej już mi się nie przyda w życiu na ziemi. To wszystko jest takie popieprzone, zniszczyłam sobie życie przez te tabletki,może gdyby nie to, nie dowiedziałabym się o tym koszmarze,umarłabym nawet nie wiedząc kiedy, może byłoby mi łatwiej.
Nowy dzień. Lepszy? Gorszy? Moje nastawienie na to wszystko raczej się nie zmieniło, ale humor trochę mi się poprawił, w końcu wracałam do domu. Tak, cieszyłam się, choć z drugiej strony, bałam się,nie wiedziałam czego, ale się bałam.
Tata przyjechał już z samego rana, od tego całego zamartwiania się przybyło mu zmarszczek. Ale cóż, starość nie radość.Przynajmniej to jedno mnie cieszyło, nigdy nie zobaczę siebie pomarszczonej. Wiem, marne pocieszenie. Żart nie na miejscu.
Tata pomógł mi spakować wszystkie swoje rzeczy, przebrałam się i jeszcze chwilę czekaliśmy na lekarza, który jak już przyszedł to tylko powiedział kiedy mam przyjść na wizytę i przypomniał mi, że mam się nie przemęczać. Wiedziałam to. Nie mówił, że wszystko będzie dobrze. Nie traktował mnie jak każdą pacjentkę wychodzącą ze szpitala, nie powiedział, że wszystko będzie dobrze, bo sam nie był tego pewien. Wypuścił mnie z tego szpitala nie wiedząc tak naprawdę co się ze mną stanie.Mogłam przeżyć tydzień, dwa, miesiąc, rok, dziesięć lat, nikt tego nie wiedział, przynajmniej tu na ziemi. I chyba to było w tym wszystkim najgorsze, ta niepewność, kiedy to wszystko się skończy.Przecież nie mogłam tak żyć. Nie mogłam żyć każdego dnia zamartwiając się co się ze mną stanie, czy to już dziś, a może jutro. Musiałam przestać o tym myśleć, ale jak? Jak mam nie myśleć o śmierci, która w każdej chwili może nadejść.
Wyszliśmy ze szpitala, a ja poczułam na sobie delikatny powiew wiatru imocniej otuliłam się płaszczem. Kiedy wsiadłam do samochodu,poczułam się trochę niepewnie, ale byłam zadowolona z tego, że nareszcie wracam do domu. Zauważyłam, że jedziemy samochodem,który przecież został tam gdzie to wszystko się zaczęło.Wolałam nie pytać, bo wiedziałam, że odpowiedź będzie znaczyła rozpoczęcie tematu o Justinie. Chciało mi się płakać, ale się powstrzymałam. Uśmiechnęłam się i powoli wysiadłam z samochodu.Kiedy już znalazłam się w środku, poczułam to ciepło.Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. To było takie niesamowite uczucie, jakby nie było mnie tu kilka lat, a teraz wróciłam na stare śmieci.
Westchnęłam i usiadłam na kanapie w salonie, po moich policzkach spłynęło kilka łez, które szybko otarłam, nie chciałam, żeby tata je zobaczył. Spojrzałam na fortepian i się uśmiechnęłam, miałam pomysł na pewną piosenkę, już długo chodziła mi po głowie.
-Zjesz coś? – usłyszałam głos mojego taty.
-Masz zamiar gotować? – zapytałam przestraszona.
-Nie,znalazłem taką restaurację, która dowozi jedzenie do domu.
-Wszystko już sprawdziłeś? – zapytałam, a tata tylko kiwną głową. -Zamów mi cokolwiek – uśmiechnęłam się blado. -Idę do swojego pokoju– powiedziałam i powoli wstałam, wciąż byłam osłabiona i ciężko mi było szybko się poruszać, na dodatek wiedziałam, że nie mogę się przemęczać, bo to się może źle skończyć.
Wzięłam z szafki swoją torebkę i ruszyłam w stronę schodów. Kiedy znalazłam się w swoim pokoju, dziwnie się poczułam, tutaj też długo nie byłam. Usiadłam na łóżku i zaczęłam grzebać w torebce, powinna w niej być bransoletka od Justina. Przekopałam całą torbę, ale po niej nie było śladu. Niemożliwe, żeby tata ją znalazł, on nigdy nie grzebał w moich rzeczach. Po raz kolejny zajrzałam do każdej kieszonki, aż w końcu ją znalazłam,zaczęłam płakać, kurde musiałam coś z nią zrobić, bo ona przeszkadzała mi zapomnieć, ale z drugiej strony była jedyną rzeczą, która przypominała mi o Justinie. Nie miałam jego zdjęcia, nic, kompletnie nic. Wiem, że jeśli będę o nim wciąż rozmyślać to nie będzie dla mnie dobre, ale muszę, po prostu muszę, trudno mi to wytłumaczyć.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Wzięłam głęboki oddech, wytarłam mokre policzki i powiedziałam cicho „proszę”, po chwili w drzwiach pojawił się mój tata.
-Masz gościa – oznajmił, a moje serce nieco przyśpieszyło, choć wiedziałam, że to niewskazane.
-Jakiego gościa? – zapytałam z nadzieją, chciałam żeby to był Justin,marzyłam o tym w głębi serca, chciałam go przeprosić, ale wiedziałam, że nie mogłam, bo okazałabym się egoistką.
-Sama zobacz – uśmiechnął się do mnie.
-Cześć Destiny – przede mną staną Tommy, nie spodziewałam się go po tym, co ostatnio odwalił, myślałam, że to już koniec naszej znajomości, jednak on mnie zaskoczył i to niekoniecznie pozytywnie.
-Co tytu robisz? – zapytałam zdziwiona.
-Zostawiamwas samych – poinformował nas mój tata, po czym wyszedł.
-Chciałemz tobą porozmawiać, wytłumaczyć się w jakiś sposób –spuścił głowę.
-A cotu jest do tłumaczenia?
-Wysłuchasz mnie przez chwilę? – zapytał, a ja przez chwilę mu się przyglądałam, po czym niepewnie pokiwałam głową. -Przepraszam za swoje zachowanie. Wiem, że to było nie na miejscu. Byliśmy kiedyś razem i wiesz jak to między nami było, raniłem cię, ale wbrew temu wszystkiemu, kochałem cię, nie chciałem cię skrzywdzić.Zrobiłem w życiu wiele głupstw, ale dzięki tobie, jestem teraz tym, kim jestem i nie siedzę na ławce w parku, w jednej ręce trzymając butelkę taniego wina, a w drugiej skręta. Jak widzisz jestem w miarę normalny. Byłaś…jesteś dla mnie bardzo ważna,nie wiem czy wciąż cię kocham, ale wtedy w szpitalu to był taki impuls, że musiałem jakoś zareagować, w końcu ten koleś tak strasznie cię potraktował, a ty tak spokojnie z nim rozmawiałaś.Specjalnie dla ciebie tu przyjechałem, bo nie mogłem tak dłużej…
-Ale co ty łaskę mi robisz, że tu przyjechałeś? – uniosłam się.
-Nie tak to miało zabrzmieć, po prostu martwiłem się o ciebie, bo zależy mi na tobie, na twoim szczęściu, nie chciałem, żeby cię ktoś skrzywdził – prychnęłam.
-Nie chciałeś, żeby mnie ktoś skrzywdził, a sam mnie zdradziłeś.Zastanów się co ty w ogóle do mnie mówisz człowieku – wstałam z łóżka i podeszłam do okna.
-Może właśnie dlatego, że cię zdradziłem i bardzo skrzywdziłem, nie mogłem dopuścić do tego, żeby znów ktoś źle cię potraktował… Wiem, że teraz to i tak niczego nie zmieni, ale przepraszam, za wszystko, za to, że jestem takim dupkiem i nie doceniłem tego co mia…
-Skończ już – przerwałam mu. -Najlepiej będzie jak już sobie pójdziesz.
-Może masz rację. Już wystarczająco namieszałem w twoim życiu,wystarczy… – usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.
Brakowało mi kogoś, z kim mogłabym porozmawiać, o wszystkim i o niczym. Ale musiałam tak spieprzyć życie wszystkim dookoła i zerwałam ze wszystkimi kontakt. Wiem, że… w zasadzie to ja już nic nie wiem,wszystko się kończy. Nie mam już nikogo za wyjątkiem taty, ale przecież z nim nie porozmawiam o tym co mnie trapi, nie mogłam porozmawiać o nim z Tommym, bo on nawet nie wie, co się pomiędzy nami wydarzyło. Wiedziałam, że to może się źle skończyć dlatego mu nie powiedziałam i chyba to nawet lepiej. Nie mogłam z nim też porozmawiać o Justinie, bo to zamknięta sprawa,przynajmniej według niego, zresztą nawet jakbym zaczęła ten temat, to tata próbowałby mi wmówić, że Justin jest dla mnie nieodpowiedni. Myślałam, że to wszystko będzie łatwiejsze, a się tak pokomplikowało. Myślałam, że będę w spokoju czekać na to, co jest nieuniknione. Nie pomyślałam jednako tym, że wciąż będę o tym myśleć, że nie będę mogła sięod tego oderwać i przez to dołowanie się, śmierć nadejdzie szybciej, niepewność mnie zabije.
-Wszystko dobrze? – w pokoju pojawił się tata, a ja nie miałam czasu na uspokojenie się i powstrzymanie łez.
-Nic nie jest dobrze – wykrzyczałam i jeszcze głośniej zaczęłam płakać. Musiałam to wszystko z siebie wyrzucić. Musiałam się wygadać i w końcu powiedzieć o wszystkim tacie, czułam, że to odpowiedni moment. -Rozstałam się z Justinem, ale go kocham i wiem,że on już nigdy by mnie tak nie potraktował, że on mnie kocha, że jest najlepszym co mnie w życiu spotkało, ale ja musiałam go zostawić, musiałam bo nie chciałam, żeby cierpiał kiedy mnie już nie będzie, musiałam to zrobić, bo myślałam, że tak będzie lepiej. Do Alice też się nie odzywam, a tak bardzo jej potrzebuję.Dlaczego coś takiego musiało spotkać właśnie mnie? Przecież nic takiego nie zrobiłam – cały czas krzyczałam i nie potrafiłam opanować łez, tata patrzył na mnie w ogóle nie rozumiejąc o czym mówię.
-Jak to odejdziesz? Gdzie się wybierasz? – zapytał zmartwiony.
-Tato –wyszeptałam. -Ja jestem chora, nie wiem ile mi zostało…
~~~~~~~~
No cóż, znów mam opóźnienie z nowym rozdziałem, ale naprawdę nie mam czasu. Prawie codziennie jakaś kartkówka na dodatek teraz muszę czytać Krzyżaków – dzięki Bogu jest jeszcze coś takiego jak ekranizacja lektur.
Nie wiem kiedy nowy rozdział, oczywiście postaram się jak najszybciej, może jak będzie dużo komentarzy, to postaram się dodać już jutro.
Chcę już skończyć to opowiadanie i tak sobie myślę, że powinnam dać radę dobić do 30 rozdziału.
Ale spoko, ja już mam milion następnych pomysłów na opowiadanie.
Także, pozdrawiam i do następnego.
@WaitForYourLove
No cóż, znów mam opóźnienie z nowym rozdziałem, ale naprawdę nie mam czasu. Prawie codziennie jakaś kartkówka na dodatek teraz muszę czytać Krzyżaków – dzięki Bogu jest jeszcze coś takiego jak ekranizacja lektur.
Nie wiem kiedy nowy rozdział, oczywiście postaram się jak najszybciej, może jak będzie dużo komentarzy, to postaram się dodać już jutro.
Chcę już skończyć to opowiadanie i tak sobie myślę, że powinnam dać radę dobić do 30 rozdziału.
Ale spoko, ja już mam milion następnych pomysłów na opowiadanie.
Także, pozdrawiam i do następnego.
@WaitForYourLove
<title></title><style type=”text/css”></style><title></title><style type=”text/css”></style>
[20] „Musimy się rozstać.”
Otrzymałem telefon, który bardzo mnie zaniepokoił, a mianowicie chodziło o to osłabienie Destiny, chciałem do niej jechać, ale nie mogłem. Bałem się, że spotkam tam jej ojca, a ten nie będzie zadowolony z mojej obecności. Nie chcę stawać pomiędzy nią, a jej tatą, nie chcę ich poróżnić. A jej ojciec możliwe, że miał rację,może źle wpływam na Destiny, może jestem jakiś przeklęty i przynoszę ludziom pecha, może coś jest ze mną nie tak? Może powinienem się z nią rozstać, dla jej dobra, może tak będzielepiej dla nas obojga? Boże, co ja wygaduję… Ona leży przeze mnie w szpitalu, nie wiem co dokładnie jej jest… Jak mógłbym ją zostawić, byłbym ostatnim dupkiem, gdybym to zrobił. Wyszłoby na to, że jej nie kocham, a przecież to zwykłe kłamstwo, przecież kocham ją najmocniej w świecie. Chyba najlepszym rozwiązaniem będzie rozmowa z Destiny, muszę ją zapytać o to, czy ona w ogóle chce ze mną być po tym co jej zrobiłem. Przecież powiedziała mi,że mnie kocha, ale ja wciąż nie byłem tego wszystkiego pewien. Jej ojciec naprawdę mógł mieć rację.
Wsiadłem do samochodu i od razu ruszyłem w stronę szpitala, była dwunasta,nie wiedziałem czy zastanę tam jej ojca, nie wiedziałem niczego.Zresztą to i tak już nie miało znaczenia, nie miało znaczenia czyjej ojciec pobije mnie za to, że do niej przyszedłem, czy nawet mnie do niej nie wpuści. Musiałem z nią porozmawiać, bo chyba ją skrzywdziłem, po raz kolejny.
Kiedy znalazłem się przed salą, nie byłem pewien czy chcę tam wejść,nie wiedziałem co dokładnie chcę powiedzieć Destiny. Jej ojca nie było, ale jakoś nie poczułem czegoś w rodzaju ulgi. Wręcz przeciwnie. Niepewnie otworzyłem drzwi, a to co tam zastałem przeraziło mnie. Była tam salowa, która zmieniała pościeli sprzątała w sali. Jedna myśl. Destiny nie żyje, w oczach stanęły mi łzy, a ja się załamałem.
Trzasnąłem drzwiami, nie wiedziałem co mam zrobić, szybkim krokiem ruszyłem w stronę wyjścia ze szpitala, nikt mnie nie zatrzymywał, czułem jak wszystko staje w miejscu, a ja biegnę mijając ludzi na korytarzu.Świat mi się zawalił, zaczęło mi brakować powodów do tego, żeby dalej chodzić po tym świecie. Usiadłem na jednej z ławek przed szpitalem. Byłem załamany i płakałem, wcale się tego nie wstydziłem. Straciłem ją, nic już nie miało dla mnie znaczenia.
Zabiłem ją… Ja, nie te cholerne tabletki, nie ona, nie lekarze…To ja, ja na to pozwoliłem, dopuściłem do tego, żeby Destiny stała się zdolna do takiego czegoś. [...]
Wtedy gdy już nie miałem na nic siły i byłem w rozsypce, poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu. Powoli odwróciłem się i zobaczyłem tą samą kobietę, która sprzątała w sali, w której leżała moja Destiny. Nie wiedziałem dlaczego za mną wyszła, przecież pocieszanie ludzi ani powiadamianie o śmierci pacjenta nie należy do jej obowiązków. Zastanawiał mnie jej wyraz twarzy, uśmiechała się, a przecież gdyby miała mi powiedzieć coś tak tragicznego, miałaby poważny wyraz twarzy.
-Proszę się nie martwić – powiedziała ciepłym głosem. -Pana dziewczyna żyje – spojrzałem na nią z nadzieją. -Wyszła na spacer,wczoraj źle się poczuła, ale niedługo wraca do domu, dlatego przygotowuje się do wyjścia. A ja zmieniałam w jej sali pościel.Spokojnie – wtedy jeszcze głośniej zacząłem płakać. -Destiny na pewno chce się z panem zobaczyć – uśmiechnąłem się do kobiety, bo dopiero teraz dotarło do mnie, że zareagowałem zbyt pochopnie. Wstałem z ławki i bez słowa ruszyłem w stronę szpitala. Nie musiałem dziękować tej kobiecie, wydawało mi się,że ona wie, że jestem jej wdzięczny. -Proszę poczekać chwilę –odwróciłem się do niej, a kobieta po chwili znalazła się obok mnie. Podała mi chusteczkę, a ja spojrzałem na nią pytająco.-Destiny nie może zobaczyć pana w takim stanie, od razu rozpozna,że dzieje się coś niedobrego.
-Dziękuję– wyszeptałem i się uśmiechnąłem.
Kiedy trochę się uspokoiłem, po raz kolejny poszedłem do Destiny,licząc na to, że ją zastanę i nie spotka mnie żadna nie przyjemnaniespodzianka. Delikatnie uchyliłem drzwi, a dziewczyna siedziała na łóżku i robiła coś na telefonie. Kiedy mnie zobaczyła,jej wyraz twarzy był bardzo trudny do rozgryzienia, jej spojrzenie było jakieś zimne i nieobecne. Podszedłem do łóżka i nachyliłem się nad nią próbując ją pocałować w policzek, jednak ona się odsunęła. Kompletnie nie wiedziałem cosię dzieje, nie wiedziałem co mam zrobić, albo co już zrobiłem,że Destiny się tak zachowuje.
-Po co przyszedłeś? – zapytała zimnym tonem.
-Musimy porozmawiać – utkwiła swoje spojrzenie w jakiś punkt za oknem.-Rozumiem, że się obraziłaś o to, że wczoraj wieczorem do ciebie nie przyszedłem. Przepraszam, nie mogłem – spuściłem głowę,teraz zrozumiałem jaki błąd popełniłem.
-Teraz chyba trudno będzie ci znaleźć dla mnie czas. Rozmawiałam z tatą. Mówił mi o waszej wczorajszej rozmowie. Podobno będzie ci trudno pogodzić studia z opiekowaniem się chorą dziewczyną –nie rozumiałem tego co do mnie mówiła, przecież o niczym takim z jej ojcem nie rozmawiałem. Ale zrozumiałem, że nie mogłem powiedzieć prawdy, nie mogłem sprawić, że ona i jej ojciec się pokłócą, nawet jeśli będę musiał ją okłamać. -Nie wiesz co powiedzieć? Nie dziwię ci się, sama nie wiedziałabym co powiedzieć w takiej sytuacji.
-Kocham cię – uważałem, że to jedyna rzecz, którą mogłem w tej chwili powiedzieć. -Przed chwilą przeżyłem coś strasznego,myślałem, że nie żyjesz, przyszedłem tu, a salowa zmieniała pościel, sprzątała całą salę, myślałem, że umarłaś.Przeżyłem koszmar, a kiedy ta kobieta pobiegła za mną i powiedziała mi, że po prostu poszłaś się przejść, kamień spadł mi z serca. Zrozumiałem, że gdybyś umarła, ja nie mógłbym żyć – gdy wypowiadałem ostatnie zdanie głos mi się załamał,a z moich oczu popłynęły łzy. Złapałem dziewczynę za rękę i przyłożyłem ją sobie do policzka. Płakała, płakała razem zemną. Widziałem, że chce coś powiedzieć, ale nie może.
-Muszę ci coś powiedzieć – wyszeptała patrząc mi w oczy. -Ale musisz mi najpierw obiecać, że będziesz szczęśliwy i nie zrobisz niczego głupiego.
-Obiecuję– powiedziałem niechętnie.
-Musimy się rozstać – wypowiedziała te słowa, a po jej policzkach popłynęło kilka łez. -Nie ma sensu, żebyśmy dłużej ze sobą byli, komplikujemy sobie nawzajem życie, a to do niczego nie prowadzi – wyrwała dłoń z mojego uścisku. -Jesteś wspaniały i jestem pewna, że niejedna dziewczyna może sprawić, że się zakochasz. Oczywiście przyjaźń między nami nie wchodzi w grę, tonie wypali, najlepiej będzie, gdy już nigdy się nie spotkamy –odwróciła głowę do okna i zamknęła oczy, wiedziałem, że musi się powstrzymywać przed tym, żeby nie wybuchnąć płaczem.Nie odzywałem się, to był dla mnie cios i nie wiedziałem jak mamsię zachować.
Bez słowa wstałem i wyszedłem z jej sali. Oparłem się o ścianę isię po niej osunąłem. Nie wiedziałem dlaczego Destiny właśnie tak zadecydowała. Nie wiedziałem czy zrobiłem coś nie tak. Nie wiedziałem niczego. Może gdybym powiedział jej prawdę na temat rozmowy z jej ojcem, wszystko byłoby inaczej. Jednak wiem, że nie mogłem jej odciągać od rodziny. Jej ojciec ma tylko ją, a ona ma tylko jego, nie mógłbym zrobić czegoś żeby ich rozdzielić.Źle bym się czuł. W jednej chwili straciłem wszystko, co miało dla mnie sens. A teraz? Po co żyć? Obiecałem i słowa dotrzymam,ale nie będzie łatwo. Nigdy nie przestanę jej kochać, ale muszę się z tym pogodzić. Jestem ostatnim dupkiem skoro pozwalam jej tak po prostu odejść? Zgadzam się z tym stwierdzeniem. Nie mogłem nic zrobić. Widocznie nasza miłość musiała się skończyć zanim jeszcze się zaczęła. Wiem, że teraz w jej życiu dużo się wydarzyło. To wszystko ją przytłoczyło, tyle decyzji do podjęcia,podziwiam ją. Uszanuję jej decyzję i usunę się z jej życia,będę czekał, gdy będzie mnie potrzebowała, będę przy niej,jeśli tylko tego zapragnie. Zrobię wszystko żeby była szczęśliwa,nawet jeśli nie będziemy już razem, a jej uśmiech nie będzie skierowany w moją stronę…
~~~~~~~~
Bardzo, bardzo, ale to bardzo przepraszam, że tak późno dodaję ten rozdział, na dodatek taki krótki, ale naprawdę nie mam czasu.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Ci, którzy chcieli to pewnie czekali, a ci którzy nie chcieli to mnie zostawili, ale cóż…
Do następnego.
Pozdrawiam.
@WaitForYourLove
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz