Rozdział 24
******************OCZMI MAXIM*******************
Kolejny dzieńrozpoczęty od promowania singla. Jest dopiero godzina 10 a ja zdążyłam udzielić jużokoło 5 wywiadów. Byłam w porannym programie „Good Morcing America”, stacjiradiowej Z100 i w różnych wydawnictwach. W każdym z wywiadów był poruszanytemat Justina. Przyznam że zaczęło się to robić męczące. Ale też i ekscytujące.Sama nie wiem, mam mieszane zdanie. Rano zadzwoniła do mnie Mandy że zapraszamnie i Justina na obiad do domu. Chce abym poznała swoje siostry. Pora nawywiad w jednym z najbardziej popularnych programów. W przerwie na reklamypostanowiłam zadzwonić do Justina.
-Halo, halo. Zgadnijkto? – powiedziałam wesoła
-Cześć skarbie –powiedział ochrypnięty
-Co jest? –zmartwiłam się
-Nic, mam lekkąchrypkę, ale to nic wielkiego.
-Mam nadzieje…
-A co tam?
-A czeka mnie właśnieostatni wywiad, a potem jadę na przymiarkę strojów
-Na trasę?
-Mhm…
-A ty gdzie jesteś?
-Pojechałem z Jazzyna zakupy – zaśmiał się – wyrywa mi się tu do telefonu
-Ucałuj ją ode mnie
-Tak jak słyszy otobie to mało szału nie dostanie a jak cię widzi to się wstydzi… Nie wiem pokim ona to ma
-No ja też nie wiem.A Jaxon? – uśmiechnęłam się sama do siebie
-Musieli już ranowyjechać. Tato miał spotkanie służbowe. Szkoda że tak mało spędzam z nim czasu…
-Ahh… Bo wiesz… Mójtato i Mandy zapraszają nas na obiad..
-Nie wiem czy damradę… – w jego głosie dostrzegłam nutkę smutku – ale zrobię wszystko aby siępojawić – zaśmiał się
-Ok. kochanie odezwęsię później, bo wchodzę zaraz na antenę.
-Aww… Jak ty o mniesłodko mówisz w tych wywiadach
-To nie o tobie – zaśmiałamsię – po prostu pytają jaki powinien być mój chłopak
-No a ja nim jestem,czyli ja taki jestem – wtórował mi śmiechem
-Dobra kończę pa –roześmiana wyszłam z garderoby i powróciłam na antenę. Wywiad jak każdy inny.Mnóstwo pytań i odpowiedzi. Pozakończonym wywiadzie udałam się do garderoby. Zebrałam wszystkie moje rzeczy ichciałam już wychodzić. Nacisnęłam klamkę i uchyliłam lekko drzwi. Miałam narękach karton pełen jakiś kosmetyków.
-Cześć – wyskoczyłprzede mną Gregg
-Oszalałeś? –zaśmiałam się pchając go w ramię
-Nie chciałem cięprzestraszyć – odsuwał się
-A jednakprzestraszyłeś
-Przepraszam – niemógł powstrzymać się od śmiechu
-Oj przestań –przewróciłam oczyma
-Daj – wziął ode mniekarton
-Dzięki
-A gdzie maszwszystkich ludzi?
-Chodzi ci o ekipę? –spojrzałam z dziwacznym uśmieszkiem
-No właśnie o to michodzi – zaśmiał się uchylając nogą drzwi
-Czekają na mnieprzed wyjściem
-Masz może ochotę cośzjeść? – uśmiechnął się
-Z chęcią, ale mamprzymiarkę strojów za pół godziny – wyszliśmy i powoli kierowaliśmy się doekipy – a może jeśli nie masz nic do roboty do poczekasz z Maxem
-Jasne – zaśmiał się.Z Greggiem bardzo się lubimy, gramy parę w moim serialu, którego niestetyzbliża się koniec… Wiele lat spędziłam na planie „Czarodziei z waverly place…”Dojechaliśmy na miejsce w ciągu 20 minut. Razem z Marią weszliśmy doniewielkiego pokoju w którym było pełno wieszaków ze strojami. Max i Greggczekają przed drzwiami w poczekalni.
-Hej – przywitałamsię z liczną grupą młodych projektantów. Kilka dziewczyn podało mi sukienki –mam je wszystkie po kolei przymierzać? – skrzywiłam się na widok 20 strojów
-Oczywiście, myraczej się nie wciśniemy – zaśmiała się główna projektantka – są to stroje zbardzo wysokiej jakości. Z każdego kroju będzie zamówione 15 sztuk. I powiem żejestem zadowolona z tej serii. Maria Jose czuwała nad projektami cały czas.
-Na kiedy były bygotowe? – uśmiechnęłam się
-Dwa dni przedpierwszym koncertem będą gotowe do odbioru
-Świetnie – weszłamza parawan przymierzyć pierwszy strój. Przyznam że są fenomenalne! Jeden,drugi, trzeci i tak dalej… Nie miałam już siły, przymiarki są męczące. W każdejsukience musiałam mieć robiony obchód i zdjęcia. W końcu przymierzałam ostatniąprzygotowaną dla mnie sukienkę, podobała mi się najbardziej – najlepsza zewszystkich – zaśmiałam się przeglądając się w lusterku
-Jest piękna… -powiedziała z zachwytem Maria…
-Super – podskoczyłamklaskając. Wszyscy zaczęli się śmiać a ja zadowolona w końcu mogłam iść sięubrać w moje ciuchy. Oddałam wszystkie zestawy – dziękuję bardzo. Dozobaczenia. – uśmiechnęłam się i wyszłam. Pierwsze co ujrzałam za drzwiami towycieńczone miny chłopaków. Od razu zaczęłam się śmiać – co wam się stało –siedzieli rozłożeni w fotelach
-Za jakie grzechy –zaśmiał się Gregg
-Te z przyszłości –zabawnie wywróciłam oczyma i przeszłam obok nich wychodząc do samochodu. Ztłumu fanów wydobywały się przeróżne okrzyki. Oczywiście moje życie nie jestjak z bajki i mnie również spotykają nieprzyjemności. Zza barierek dobiegały krzyki w stylu „ZostawJustina w spokoju!!”, „Znajdziemy cię i rozwalimy ci twarz”. Czułam sięokropnie. Czy ja robię coś złego tym że się zakochałam? Spuściłam głowę w dół iwsiadłam pośpiesznie do samochodu. Około 5 minut później dołączyli do mnie Maxi Gregg.
-Co tam szybkowlazłaś? – zapytał Max – ponoć nie dałaś ani jednego autografu?
-Ah, bo… – oparłamsię o siedzenie. Max nie naciskał i o nic więcej nie pytał. Eskortowały mnie 2auta. Jedno jechało przede mną a drugie za mną. Po drodze do mojego domu,rozjechały się na krzyżówce a pod domek podjechało tylko moje auto z Maxem,Greggiem i Marią Jose. Weszłam szybko do domu iprzebrałam się w ekspresowymtempie. Następnie zeszłam na dół i wraz z Greggiem pojechaliśmy na kręgielnie. Zmieniliśmy buty i poszliśmydo wyznaczonego toru.
-Może zanim zagramyto coś zjemy – zaproponował Gregg
-Jasne – usiedliśmydo stolika i zaczęliśmy jeść zamówione hamburgery
-Twój singiel,świetny! – uśmiechnął się Gregg – gratuluję
-Dziękuję –odwzajemniłam uśmiech
-Ale zrobiłaś fanów –zaśmiał się – tyle czekali na premierę a ty dodałaś sam podkład… Powiedz mi ajak leci ci z Justinem
-A dobrze… Emm,Gregg… Chciałam cię przeprosić… No wiesz za tamtą imprezę.
-A właśnie, Salvadormówił że zgubił twój numer i dałem mu bo prosił
-Coo ? – warknęłamszeptem – dlaczego?
-Bo sama mu dałaś. Aon zgubił to po prostu myślałem że nie masz nic przeciwko.
-A jednak mam –założyłam ręce i oparłam się o krzesełko – jak mogłeś mu dać mój numer…
-Przepraszam…
-Dobra zapomnijmy otym – wstałam i podeszłam do kul. A co jeśli Salvador teraz wszystko zepsuje.To co łączy mnie z Justinem… Uparcie przekonywałam go że między mną aSalvadorem do niczego nie doszło… Próbowałam skupić się na grze a Salvadorawymazać z pamięci. Świetnie się bawiłam. Gregg jest wspaniały. Kiedywychodziliśmy z kręgielni, przypomniałam sobie że dziś mam jechać do taty.
-Muszę lecieć –skrzywiłam się – zapomniałam że mam dziś rodzinny obiad u taty. Przepraszam
-Nie ma sprawy, napewno nie raz się jeszcze spotkamy – uśmiechnął się
-A więc do zobaczenia– mówiłam przytulając go. Wskoczyłam do samochodu i odjechałam tak szybko jaktylko mogłam. Po drodze włączyłam zestaw głośno mówiący i zadzwoniłam doJustina.
-Będziesz? –zapytałam pośpiesznie jak odebrał
-A mam być ? –zaśmiał się
-Tak – przewróciłamoczyma… Justin i te jego żarty, uwielbiam je!
-No to może będę… Achcesz mnie?
-Justin – zaczęłamsię śmiać – chcę cię tam ! – krzyknęłam roześmiana
-A więc, przekonałaśmnie, rzucam wszystko i jadę do hotelu się szykować
-Okej.
-Przyjadę po ciebie,tak?
-No nie wiem… -zaśmiałam się – a chcesz przyjechać?
-Ymm, no nie wiem –milczał przez dłuższą chwilę i dodał – oczywiście że chcę… Już nie mogę siędoczekać
-Weź nie kłam –uśmiechnęłam się sama do siebie – to do zobaczenia pa
-Ei, mam ci cośważnego do powiezienia – powiedział poważnym tonem
-Co?
-Kocham cię –krzyknął
-Wariat – zaśmiałamsię i rozłączyłam bo podjechałam pod dom. Weszłam do domu a z ogrodu dobiegałygłośne śmiechy. Wyszłam na taras i zaczęłam się śmiać. Maria Jose była całamokra. Podejrzewam że Max sprezentował jej kąpiel.
-Cześć Maxim –spojrzał cwaniackim wzrokiem
-O nie. Nie waż się !– krzyknęłam, rzuciłam torbę na kafelki i zaczęłam uciekać przez kuchnie wstronę schodów
-Nie uciekaj! Nic cinie zrobię – zaśmiał się Max biegnąc za mną.. Już miałam wbiegać na schodykiedy to złapał mnie w pasie i zaczął ciągnąć na taras
-Nie Max, proszę –śmiałam się. Zaczęłam się wiercić, wyrwałam mu się i uciekłam na trawę stającza stołem
-Nie daj się mu Maxim– śmiała się Maria Jose wycierając włosy ręcznikiem
-Weź go ! –krzyknęłam ganiając się z Maxem wokół stołu
-Mam cię ! – złapałmnie w pasie i obrócił tak że wylądowałam w basenie. Wynurzyłam się z wody izaczęłam się śmiać jak głupia. Byłam cała mokra – ręcznik? – podał mi ręcznikmarszcząc czoło ze śmiechu
-Dziękuję – zmroziłamgo wzrokiem – a masz za swoje – skoczyłam my na plecy, tak że stracił równowagęi razem ze mną wpadł do wody mocząc się po same uszy… Wyszłam z basenu ipołożyłam się na leżak aby troszkę przeschnąć. Zamknęłam oczy i nawet nie wiemkiedy, zapadłam w płytki sen… Obudził mnie przesłodki pocałunek… Od razupoznałam smak tych cudownych ust… Delektowałam się tym nieziemskim zapachemperfum. Delikatnie i czule pieścił mój języczek…
-Przydał by ci sięzegarek – szepnął lekko odrywając się od pocałunku
-Ty mi wystarczysz –zaśmiałam się i wstałam… Oparłam ręce na szyi Justina a on objął mnie w pasie…Patrzyliśmy sobie w oczy coraz bardziej budując pożądanie… Zamknął oczy ipowolutku musnął mój policzek, zbliżając się do ust… Wsunął język do moich usti tkliwie nim poruszał… Robiło mi się gorąco i czułam mrowienie w żołądku
-Mmm… Brakowało mitego – uśmiechnął się dając mi buziaka w czoło… Odsunął się kawałek i zmierzyłmnie od góry do dołu.. Marszcząc nosek – kochanie?? A czemu ty jesteś mokra?
-Nie pytaj –machnęłam ręką i ruszyłam przez trawnik i taras mojego pokoju… Justin został nadole. Rozmawiał na tarasie przy stole z Maxem. Weszłam do łazienki i wzięłamprysznic. Następnie ubrana w szlafrok weszłam do pokoju i zważając na ubiórJustina wyciągnęłam jakiś odpowiedni zestaw. Wysuszyłam włosy i zawołałam Marięaby jakoś je uczesała. Zajęło mi to jakieś 40 minut. W końcu gotowa zeszłam nadół i mogliśmy jechać.
*****************************************
-Ślicznie wyglądacie– uśmiechnęła się Mandy otworzywszy nam drzwi
-Dziękujemy –zaśmiałam się i przytuliłam ją
-Promienieje pani zdnia na dzień – przywitał się Justin buziakiem. Weszliśmy do środka i od razurzuciłam się na tatę. Mocno go przytuliłam i usiadłam obok przy stole. Justinzaraz po tym jak się z nim przywitał zajął miejsce koło mnie. Czekaliśmy jakieśdwadzieścia minut aż przyjadą dziewczyny.
-Już idę idę –krzyknęła Mandy idąc w stronę drzwi
-Cześć Mamo – zkorytarza dobiegały odgłosy. Siedziałam i przebierałam nogami. Czekałam aż wkońcu wejdą do jadalni i będę mogła je poznać. Justin trzymał mnie za ręce ispokojnie się uśmiechał. Opanowany jak zawsze…
-Dzień dobry –odezwała się długowłosa blondynka. Przywitały się z tatą. Wraz z Justinemwstaliśmy, oczywiście on jako pierwszy się odezwał, bo ja jakoś nie byłam wstanie…
-Cześć dziewczyny –uśmiechnął się wyciągając rękę – jestem Justin
-Maxim – zaśmiałamsię ściskając dłoń blondynki
-Cieszę się że mogęwas poznać – powiedziała brunetka – jestem Ashley
-A ja Vanessa –dodała blondynka
-Emm, my się chybapoznałyśmy tak w biegu – zaśmiałam się – w szpitalu. Gdzieś się śpieszyłaś
-Ohh, to byłaś ty ? –zapytała pozytywnie zszokowana – a to niespodzianka… Miałam ważny casting
-Casting?
-Tak, próbuję siędostać do – nie dokończyła, bo Mandy jej przerwała
-Dziewczynyporozmawiacie sobie przy obiedzie. Jeśli mogę was prosić to zanieście tetalerze na taras. Tam na stole uszykowane jest miejsce na to – uśmiechnęła siężyczliwie. Justin razem z tatą siedzieli i zacięcie o czymś rozmawiali.Podobało mi się to że znaleźli wspólni język. Wzięłam tacę z talerzami izaniosłam na taras. Był piękny słoneczny dzień. Dookoła równa zielona trawa ikolorowe kwiaty. Nie wiedziałam że mój tato mieszka w tak wielkiej willi. Natarasie były schodki którymi można było zejść do ogrodu, gdzie znajdował sięwielki basen. Ash i Vanessa rozłożyły sztućce i przepysznie wyglądające sałatkiz owoców. Kiedy wszystko było już gotowe, mogliśmy zasiąść do stołu. Justinusiadł obok mnie. Tata z Mandy siedzieli naprzeciwko siebie a naprzeciwko mniei Justina usiadły dziewczyny.
-A więc co to był zacasting? – zapytałam pijąc zimny sok
-Chciałam się dostaćdo programu tanecznego
-I jak ci poszło
-A właśnie że nijak,spóźniłam się – zaśmiała się
-Jej marzeniem odzawsze było zostać zawodową tancerką… – dodała Mandy
-Jakim tańcem sięinteresujesz? – uśmiechnął się Justin
-To jest bezznaczenia… Taniec jest dla mnie wszystkim… – powiedziała ze spuszczoną głową –tak jak dla was muzyka
-To nie rezygnuj ztego – Justin jak zawsze próbuje pocieszać. Uśmiechałam się sama do siebie żemam tak wspaniałego chłopaka na wyłączność.
-Nie mam innegowyjścia… Ciężko jest znaleźć pracę w jakiejś porządnej grupie tanecznej.
-Może zechcesztańczyć u mnie? – uśmiechnęłam się
-Żartujesz? –spoważniała
-Szykuje się megatrasa koncertowa… Profesjonalnych tancerzy nigdy za dużo…
-Nie wierzę! –zaczęła skakać – naprawdę chcesz mnie przyjąć do swojej ekipy? Ekipy MaximMcCann ? Zaraz zemdleje… – złapała się za głowę – nie wierzę! – podbiegła domnie i zaczęła mnie przytulać
-Ale ostrzegam… Umnie nie ma łatwo. Jest mnóstwo prób… I jest ciężko.
-To chyba sen… Chceszmnie naprawdę przyjąć tak ot tak? – stała nade mną z wytrzeszczonymi oczyma
-Chcesz przyjść nacasting? – zmarszczyłam czoło przez padające na moją twarz promienie słońca
-Jasne! – podskoczyła
-A więc zabiorę cięna moją próbę
-Kiedy? Gdzie? Co mamprzygotować?
-Cokolwiek –zaśmiałam się – zadzwonię do ciebie
-Ja nie mogę – usidłana swoje miejsce
-A ty Ash ? – zapytałJustin
-Hmm ? – zamruczała zpełnymi ustami
-Czym się zajmujesz
-Ja tam niczymkonkretnym… – westchnęła – ogólnie, to… Niczym – zaśmiała się
-Ale macie wielki dom– powiedziałam zachwycona
-Uwielbiam tupielęgnować… Ale gorąco – zaśmiała się Mandy wachlując sobie przed twarząserwetka
-Chodź Maxim, wbijemysię w bikini ! – powiedziała podekscytowana Ash ciągnąc mnie za rękę
-Zaraz wracam –musnęłam Justina usta i poszłam z dziewczynami do łazienki zdjąć spodenki ibluzkę. Weszłyśmy do wielkiej luksusowej łazienki. Powiedziałabym raczej że to pokójgościnny a nie zwykła toaleta.
-Justin będzie miałczym oko pocieszyć – uśmiechnęła się Ash smarując nogi balsamem… Zaczęło się wemnie gotować, czy ona zamierza się zalecać do Justina? Zdenerwowana zsunęłamspodenki.
-Ale z niego superciacho – powiedziała Ashley – jest jeszcze przystojniejszy niż w telewizji
-Tak i jest zajęty –zmroziłam wzrokiem Ash… Która jakby nie zważała na moją obecność i otwarcietwierdziła że podoba się Justinowi.
-Ash przestań –Vanessa pchnęła ją w ramię, i spojrzała na mnie pobłażliwym wzrokiem –posmarować ci plecy?
-Nie dzięki –powiedziała i wyszła do kuchni po coś zimnego do picia
-Przepraszam za nią –szepnęła Vanessa
-Nie ma sprawy –uśmiechnęłam się
********************OCZAMI JUSTINA******************
Zdjąłem spodnie,koszulkę ze sweterkiem i położyłem się na leżaku nad basenem. Miałem spodenkikąpielowe, zsunąłem okulary na oczy i delektowałem się promykami słońca. Jakieś10 minut później przyszły dziewczyny. Maxim szła z uśmiechem w moją stronę zzamiarem zajęcia leżaka obok mnie.
-Hej – krzyknęłaentuzjastycznie Ash wpychając się Maxim na leżak i podając mi szklankę zimnegosoku z lodem – zajęte?
-Wolne – powiedziałemwciąż patrząc na zdenerwowaną Maxim która usiadła z Vanessą naprzeciwko nasmocząc nogi w basenie
-Ale ładne słoneczko– uśmiechnęła się Ash – możesz mi pomóc?
-Ale co? – zapytałem
-Posmarujesz mi plecy?
-Jasne – uśmiechnąłemsię, ukrywając niechęć. Zgarnęła włosy i podtrzymywała rękoma. Usiadła na moimleżaku między moje nogi i nadstawiła plecy. Wziąłem do ręki jej balsam irozprowadziłem na jej plechach.
-Trzeba go bardzodobrze wmasować – dodała
-Okej – westchnąłempatrząc na Maxim. Wsmarowywałem jej balsam już dobre pięć minut. Ash dziwniesię zachowywała, wyraźnie mnie kokietowała. Maxim nerwowym ruchem wstała iowinęła ręcznik wokół bioder. Razem z nią wstała Vanessa i wzięły piłkę odsiatki i zaczęły grać niedaleko nas. Tato Maxim i Mandy pływali w basenie namateracach.
-Świetne maszpiosenki – uśmiechnęła się zalotnie Ash siadając naprzeciwko mnie na moimleżaku
-Dzięki
-Oh coś tu masz –powiedziała i zbliżała rękę do mojego policzka, kiedy to dostała w głowę piłkątak że aż spadła z leżaka. Spojrzałem na Maxim która najwyraźniej zrobiła tocelowo. Zacząłem się dyskretnie śmiać, dosłownie zwijać się ze śmiechu. Wstałemi podałem Ash rękę
-Wszystko ok.? –zapytałem ledwo powstrzymując się od śmiechu…
-Przepraszam to byłoniechcący – zaśmiała się drwiąco Maxim razem z Vanessą
-To – złapała się zagłowę Ash – niedorzeczne !
-Oh tak, masz rację –zacząłem się cichaczem śmiać
-Zapłacą mi za to –powiedziała zaciskając zęby, Maxim i Vanessa pomachały jej z uśmiechem cojeszcze bardziej ją zdenerwowało. Postanowiłem się wycofać i wskoczyłem dobasenu zanurzając się cały. Zaraz za mną wskoczyła Ash… „Jejku, jaka onanatrętna” pomyślałem sobie…
-Umiesz pływać? –zapytała wynurzając się popłosznie z wody
-Tak – zaśmiałem się,ciągle miałem przed oczyma Maxim w akcji…
-O, a nauczysz mnie?
-Nie jestem dobrymnauczycielem – wzruszyłem ramionami
-Oj, proszę –zbliżyła się do mnie i ocierając swoim ramieniem o moje ciało okrążyła mnie
-No ok… -powiedziałem bez emocji. Pokazałem jej jak ma kontrolować swoje ciało…
-Ale ja mam problembo nie potrafię utrzymać bioder w górze, opadają mi…
-Patrz – podtrzymałemją za biodro i brzuch kiedy ona próbowała płynąć.
****************************OCZMI MAXIM**********************
-Tego już za wiele –warknęłam sobie pod nosem i poszłam do łazienki się ubrać
-Maxim, gdzieidziesz? – przybiegła za mną Vanessa… Ona znacznie bardziej zyskała mojąsympatię. Bardzo ją polubiłam, jest szczera i otwarta.
-Muszę jechać –wymusiłam uśmiech
-Nie oszukuj samasiebie – usiadła na szafce – wiem, że chodzi ci o Justina…
-Przepraszam…
-Spokojnie, rozumiemcię. Najwyraźniej mogłaś wymyślić coś jeszcze oprócz rzutem piłką – zaczęła sięśmiać
-To nie chodzi tylkoo Ashley
-To ona sięprzesadnie zaleca
-Ale Justin powinienmieć swój rozum – zesmutniałam… przez tą całą Ashley, zaczęłam się zastanawiaćczy Justin rzeczywiście mnie tak bardzo kocha… Czy jest ze mną tylko na pokaz.
-No wiesz, tu maszrację. – położyła głowę na moje ramię
-Jest już późno –spojrzałam na zegarek – nie wiem jak Justin ale ja się zbieram
-Jest dopiero po 18…- uśmiechnęła się podejrzliwie
-Ah – zacisnęłam zęby– zła jestem, co ja gadam, jestem wściekła na nich – powiedziałam zdenerwowanaa Vanessa tylko się uśmiechała – co się tak uśmiechasz? – zmarszczyłam brwi
-Wiedziałam o tym odpoczątku, ale chciałam żebyś to w końcu z siebie wyrzuciła – zaśmiała się
-Wiesz… – westchnęłam– zaczęłam się zastanawiać czy Justin nie jest ze mną tylko na pokaz… Nie wiemmoże się mylę, ale mam takie jakieś głupie odczucie… Umarła bym chyba bezniego…
-On cię kocha… Uwierzmi. Też miałam momenty że wątpiłam w uczucie Zacka…
-Masz chłopaka? –uśmiechnęłam się cwaniacko
-Znasz go na pewno –zaśmiała się – Zac Efron
-O proszę, Zacuś madziewczynę, i to moją siostrę – wtórowałam jej ze śmiechem – no proszę…
-Słuchaj, nie musisztego robić – uśmiechnęła się
-Ale czego?
-Nie musiszprzyjmować mnie do zespołu…
-Ale chcę… -zaśmiałam się przytulając ją – polubiłam cię, i to bardzo
-To dobrze bo ja cięteż. Nie mogę tego pojąć, jesteśmy siostrami
-No – kiwnęłam głową– cool, ale i tak się zbieram do domu.. Jeśli chcesz to możesz jechać ze mną.Później o 20 mamy taką wstępną próbę… Pierwszy koncert w Rio de Janeiro, alekilka prób będzie tutaj.
-Naprawdę? Mogę?
-Jasne, oprowadzę ciędziś – uśmiechnęłam się i założyłam bluzkę ze spodenkami.
-To jadę! – krzyknęłapodekscytowana i szybko zaczęła się ubierać
-Okej, uśmiech –zaśmiałam się i cyknęłam jej fotkę. Ubrane wyszłyśmy z łazienki i poszłyśmy nataras pożegnać się z tatą i Mandy. Oczywiście Justin bujał się na hamaku wraz zAsh…
-Co ty robisz? –podbiegł zdezorientowany
-Jadę – powiedziałamsucho
-No właśnie widzę –spojrzał krzywo – poczekaj na mnie
-Śpieszę się – syknęłamprzez zaciśnięte zęby – jedziesz?
-A poczekasz jak sięubiorę? – zapytał ze słodkim uśmieszkiem próbując objąć mnie w pasie
-Pośpiesz się –odsunęłam się
-Minutka i jestem –zaśmiał się i nachalnie musnął mój policzek
-Idź już –odepchnęłam go lekko za ramię. A on nie wiedzieć czemu zadowolony poszedł kołobasenu na leżak po ciuchy i zniknął wchodząc do domu – Vanessa jedzie z nami.Pokażę jej dziś jak będzie wyglądały jej próby – wymusiłam uśmiech mówiąc dotaty i Mandy
-Kochanie coś nietak? – spytał zmartwiony tato
-Wszystko ok. –spojrzał na mnie pytająco ale nie naciskał. Ash gotowała się ze złości żeVanessa z nami jedzie, a dziwne bo mi to sprawiało przyjemność. Zaraz przyszedłJustin i objął mnie czule od tyłu
-Już jestem – szepnąłmi do ucha
-To jedziemy –powiedziałam sucho i uśmiechnęłam się do taty – pa – wyszliśmy tylnym wejściemi usiedliśmy do samochodu. Wpakowałam Vanesse do przodu a sama kierowałam, więcJustin zmuszony był usiąść do tyłu. Ruszyłam z piskiem opon.
-Ale się ślicznieopaliłaś – powiedział Justin, całując mnie w ramię
-Przepraszam, alechcę skupić się na jeździe… – syknęłam nawet na niego nie patrząc… Wydaje misię że on wiedział o co chodzi i kpi sobie ze mnie że burmuszę się o takie coś…Podjechałam pod dom, Vanessa z Justinem wysiedli i czekali przed drzwiami a jajeszcze zabierałam z samochodu torebkę i wodę.
-A więc – Justinuśmiechnął się marszcząc czoło
-Maxim, gdzie tu jestjakiś sklepik? – zapytała Vanessa
-Niedaleko, musisziść wzdłuż ulicy i na końcu będzie – odpowiedziałam uśmiechnięta
-Okej, to ja zarazwracam
-To ja pójdę z tobą
-Nie, przejdę sięsama
-A my sobie przez tenczas porozmawiamy – uśmiechnął się Justin
-Ymm, a mamy w ogóleo czym ? – spojrzałam wrogo i weszłam furtką na ogródek
-Oj Maxim – podbiegłi złapał mnie za rękę
-Zostaw mnie –wyrwałam dynamicznie dłoń z jego uścisku – powinieneś już jechać
-Nie pojadę, dopókinie porozmawiamy – przytrzymał mnie i zaciągnął na hamak – o co ci chodzi?
-O co mi chodzi? –zmarszczyłam czoło – ciekawe jak ty byś się czuł gdybym ja smarowała komuśplecy, czule uczyła pływać, inaczej obmacywała i flirtowała z kimś na twoichoczach? – ze złości aż wstałam, zaczęłam się kręcić w tą i z powrotem a Justinprzygnębiony bujał się jak nawiedzony patrząc w trawę
-Wiem jak towyglądało… Ale co ja mogłem na to poradzić?
-Oczywiście że nic….Mogłeś tylko jak kołek dać się dotykać i ulegać jej zalotom…
-Proszę cię,przestań. Miałem spławić twoją siostrę? Jak ona by się czuła? Niby jak miałemto zrobić.
-Mogłeś po prostu byćze mną… – powiedziałam spuszczając głowę – a jak ja się czułam, jak mój chłopakotwarcie flirtował z moją siostrą – odwróciłam się na pięcie i weszłam do domuzamykając za sobą drzwi…
****************************************************************************
Od razu zapowiadam, nie wiem czy wyrobię się z 25 r
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz