The end.
O mój Boże, miną już prawie rok.
Nie wiem, czy ktokolwiek jeszcze tu zagląda.
Tak czy inaczej, zamykam, a raczej zamykaMY bloga.
Nie mogę zapominać o dziewczynach, bez nich by nie było nawet połowy pierwszego opowiadania.
Chcę serdecznie podziękować współautorkom- Sunny, Autorce Tymczasowej Która Nie Jest Już Tymczasowa (A.T.T.K.N.J.J.T), Kasi, ale również i wam, czytelnikom, którzy wytrwale czytali i komentowali nasze wypociny.
Nigdy nie zapomnę ferii zimowych 2010, jak siedziałyśmy we 4 w pensjonacie rodziców Kasi przez 4 czy 5 dni, nie wychodząc w ogóle, tylko tworząc i sprawdzając nowe komentarze na blogu
*A.T pisze, pisze, pisze…*
Audreey – Ej, weź sprawdź!
*A.T przestaje pisać, włącza przeglądarkę, wchodzi na główną stronę*
Sunny – Ojaaaa, nowe komentarze <3
*Czytamy i wracamy do pisania*
…
*15 minut później*
Kasia – Ej, weź sprawdź!
Taak.
Bloga nie usunę, nigdy w życiu.
Nie odchodzimy od blogowania, o niee, nie pozbędziecie się nas tak łatwo 

Pod nowymi nickami (Ja, tzn Audreey jako sunsummer, Sunny jako shyness i Kasia jako sweat pea) niestety bez Autorki Tymczasowej powracamy, w (chyba) wielkim stylu!
A więc, bywajcie. Miło było <3
3.
Nie wiem, co mam tu napisać, więc czytajcie sobie 3 część xd
~
Przez jakieś dwie minuty przytulałyśmy się dosiebie. Gdy w końcu się od siebie odlepiłyśmy, Amelia rozpoczęła rozmowę;
- Sky, co ty tu robisz w ogóle? Powinnaś terazbyć w L.A. I śpiewać na czerwonym dywanie w czarnej kiecce z wielkim dekoltemna plecach i gitarą w ręku!
- Amelko. Na czerwonym dywanie, owszem, nosi sięsuknie, ale też tylko ładnie wygląda. Na scenie się śpiewa z gitarą w ręku.
Amelia miała dziwne pomysły, bujną wyobraźnię,donośny głos i była śliczna. Nic dziwnego się że trafiła do szkoły teatralnej.
- A ty to co. Powinnaś siedzieć teraz w stolicy iprzebierać się za Królewnę Śnieżkę, albo coś w tym stylu.
- Nie wiem czy nie zauważyłaś, ale są wakacje. Inie za Królewnę Śnieżkę, a za Dzwoneczka z Piotrusia Pana. I zadaje jeszcze razto samo pytanie. CO TY TU KURWA ROBISZ!
- To co lubię najbardziej. Odprężam się. Julka, Mojito razy trzy poproszę.
Zerknęłam na dziewczynę, która właśnie biła się z kruszarką do lodu. Ruda zezdziwieniem spojrzała na mnie.
Zerknęłam na dziewczynę, która właśnie biła się z kruszarką do lodu. Ruda zezdziwieniem spojrzała na mnie.
- A dla kogo ten trzeci?
Popatrzyłam na nią jeszcze z większymzdziwieniem.
- To ty nie chcesz pićku? Takiego dobrego,zimnego, miętowo-limonkowego pićku?
Zrobiłam duże oczy czego nie było widać przez okulary przeciwsłoneczne.
Zrobiłam duże oczy czego nie było widać przez okulary przeciwsłoneczne.
- Nie wiem czy nie zauważyłaś, ale jestem wpracy. I jeśli wypije chodziarz jeden łyczek alkoholu, to mam przesrane.
W tym momencie do restauracji szybkim krokiemwszedł Chris.
- No to już wiadomo kto wypije trzecie Mojito..
Julia sięgnęła do lodówki po Sprite’a i nalała go trzech szklanek.
Julia sięgnęła do lodówki po Sprite’a i nalała go trzech szklanek.
- Hej dziewczyny. Mogę na moment porwać Skylar?
Amelia spojrzała podejrzliwie, ale po chwili sięuśmiechnęła.
- Zabieraj ją stąd, chciała mnie upić.
Julia machnęła ścierką w moją stronę. Ścierka wypadła jej z ręki i wylądowała na podłodze po drugiej stroniebaru. Zsiadłam z hokera i sięgnęłam po ścierkę. W tym samym momencie schyliłsię Chris i zderzyliśmy się głowami, po czym ja i on wyprostowaliśmy sięszybko. Poleciałam do tyłu na Amelię, która spadła z hokera wylądowała na tyłku.Chris pomógł nam się podnieść. Dziewczyna jęczała, że boli ja dupa i śmiała sięze swojego zasranego szczęścia. Gdy już usiadła na miejsce i powiedziała, żewszystko na pewno z nią w porządku, tylko, że przez parę dni będzie miałaproblemy z chodzeniem i siadaniem, wyszliśmy oboje z restauracji.
-A więc, czemu chcesz ze mną porozmawiać?
-Zdejmij okulary – uśmiechną się.
- Ale po co, słońce świeci i mnie oślepi. – Niechciałam, żeby zobaczył moje podbite oko.
- No zdejmij, no.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Nie.
-Tak. Kurwa.
-Sierota, zdejmuj.
Niechętnie ściągnęłam okulary z nosa. Chriszaczął się ze mnie śmiać.
- No i czego ryja cieszysz, człowieku!
-Żebyś wiedziała, w jakich okolicznościach sobieto limo zrobiła..
-Wolę nie wiedzieć. Zazwyczaj dzień po imprezienie wychodzę z domu. Ze wstydu.
-Zawsze tak szalejesz?
-Nawet częściej – uśmiechnęłam się.
Przypomniałam sobie o numerze na dłoni.
-To twój? – podsunęłam rękę pod nos chłopaka.
- Mój. Chciałaś, żebym ci go zapisał, po dwóchminutach zemdlałaś. I odniosłem cię do domu.
- Dzięki. Chociaż raz nie obudziłam się napodłodze albo stole albo jeszcze dziwniejszym miejscu.
Pogadaliśmy jeszcze trochę i wróciliśmy do baru.Po ujrzeniu tłumu w środku, zrezygnowaliśmy z Mojito i wyszliśmy na zewnątrz.
-Dobra dziewczyny, ja się zmywam, za dwadzieściaminut mam próbę i jak się znowu spóźnię, to mnie..
-Grasz? – Nie dałam mu dokończyć.
-Taa.. można tak powiedzieć. To spadam.
I poszedł w swoją stronę.
-A ty co masz zamiar robić? – no tak, obok mniestała jeszcze Amelka.
-Prawdopodobnie wrócę do domu i pójdę się nudzić.
- To jak, lecimy naplażę?
- No w sumie.. No dobra, przekonałaś mnie. Tylko muszę lecieć do domu Julki potorebkę i ręcznik.
- Ja też muszę iść po rzeczy, więc spotkamy się na tamtymniewielkim skrzyżowaniu, okej?
- Dobra. Dziesięć minut?
- Piętnaście.
I już pobiegła w swoją stronę. Nie mając wyjścia, ruszyłamprzed siebie. Doszłam do domu po około pięciu minutach. Pobiegłam do łazienki,chwyciłam z szafki pierwszy, lepszy ręcznik i wrzuciłam go do torby. Późniejzbiegłam po schodach i wpadłam do kuchni. W jakiejś szafce znalazłam paczkę orzeszków w panierce i coś gazowanegodo picia.
Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronęumówionego miejsca. Z daleka widziałam, że Amelii jeszcze nie było.
Doszłam na miejsce i usiadłam na krawężniku (w Los Angelesnie mogłam czegoś takiego zrobić z powodu ruchu na drodze, którego tu prawienie było) i zaczęłam się rozglądać za dziewczyną. Po paru minutach w końcuwyszła zza rogu.
Gdy Amelia zaczęła zrzucać z siebie ubranie, już na plaży, oczywiście,uświadomiłam sobie bardzo niewielki, malutki, nieistotny szczegół.
-Fuck. Nie mam stroju.
-Pływaj w bieliźnie.
-Dobra, szaleję na imprezach, ćpam, piję, ale obnażać się naplaży nie będę. . No dobra.
Kąpanie się w bieliźnie ma swoje plusy i minusy. Plusemmożna nazwać to, że nie trzeba się przebierać w strój kąpielowy, minusem zaśto, że jak nakładasz później ubrania, stanik prześwituje przez mokrą bluzkę, aspodnie wyglądają tak, jakbyś się w nie zsikała. Ale Ameryki to ja chyba nieodkryłam.
Wyszłam z wody, z zamiarem pójścia na ręcznik i wyschnięcia,żeby uniknąć niepożądanych, mokrych plam. Biegnąc na miejsce rozglądałam się naboki, tylko nie przed siebie. I, oczywiście jak to bywa z moim szczęściem,wpadłam. Na kogo?
~
Dowiedziecie się w następnym 

2.
Błędów chyba większych nie ma.
Sala samobójców ♥
~
2.
Lubię imprezy. Lubię nie znać większości osób, które na niej są. Lubię też, jak większość nie zna mnie. To jest trudne.
Na początku jest zwykle całkiem drętwo. Zanim się wszystko rozkręci, towarzystwo się naćpa, nachla, a paparazzi sobie pójdą, mijają zazwyczaj dwie, trzy godziny.
Później nagle wszyscy się znają, wszyscy się uwielbiają. I zostaje tak prawie do końca.
Nad ranem klub jest zarzygany, oblegany prze wiele nieprzytomnych ludzi, często również przeze mnie.
Tutaj jest inaczej. Zaczyna się tak, jakby był już środek imprezy. I to bez używek. Wszyscy po prostu się znają i uwielbiają.
Siedziałam sobie w kącie sali i obserwowałam wszystkich.
Julka zwinnie poruszała się za barem.
Chris próbował coś miksować razem z ojcem na niedużej scenie.
Jedna ładna blondynka właśnie wyszła na papierosa.
Ktoś zbił szklankę.
Coraz więcej osób przychodzi.
Zapatrzona w drugą stronę, tylko kątem oka zauważam, że ktoś siada przy moim stoliku. Chris.
- Co tak siedzisz?
- Lubię obserwować, co się dzieje.
- I co zaobserwowałaś ciekawego?
- Że jest tu zupełnie inaczej, niż w Los Angeles.
- Lepiej? Gorzej?
- Jeszcze nie potrafię stwierdzić.. Na razie jest inaczej.
- Spoko.
Poczułam wibracje w telefonie.
‘Nie mam pojęcia, gdzie ty się podziewasz, ale jak tylko się dowiem, to ci głowę urwę.’
- Kurwa.
- Co zrobiłem?
- Ty nic. Ja. Mój spontan mnie kiedyś zabije. Nie pytaj.
- Okej. Chcesz się przejść?
- W sumie, czemu nie. I tak nie mam tu nic do roboty.
Wstaliśmy od stolika i wyszliśmy na świeże powietrze.
- Gdzie chcesz iść? Plaża?
- Komary.
- Las?
- Komary i kleszcze.
- To zostaje ławka obok fontanny, albo powrót do środka.
- Wybieram ławkę.
Poszliśmy, usiedliśmy, rozmawialiśmy o wszystkim. Przede wszystkim ja mówiłam. O swoim życiu w L.A, jednak postanowiłam zachować dla siebie swój sekret gwiazdy. Szczególnie, gdy się dowiedziałam, że jest fanem mojego zespołu i że podziwia jego wokalistkę, czyli mnie, za to, jaki świetny ma głos i w ogóle.
Potem wróciliśmy do środka, gdzie było już pełno ludzi. Spojrzałam na zegarek w komórce. Była już 24.
‘Już północ a ja jeszcze trzeźwa?! Trzeba to zmienić..’
Chris gdzieś znikną, ja podeszłam do baru. Nie krępując się, wzięłam z półki butelkę z Jackiem Danielsem, odkręciłam ją i pociągnęłam sporego łyka. Oooh, uwielbiam ten smak.
Nie odstawiając butelki ruszyłam w głąb sali. Tańczyłam, piłam, tańczyłam, piłam.
Aż w końcu zaczęło świtać. I chyba zasnęłam.
Lubię imprezy. Lubię nie znać większości osób, które na niej są. Lubię też, jak większość nie zna mnie. To jest trudne.
Na początku jest zwykle całkiem drętwo. Zanim się wszystko rozkręci, towarzystwo się naćpa, nachla, a paparazzi sobie pójdą, mijają zazwyczaj dwie, trzy godziny.
Później nagle wszyscy się znają, wszyscy się uwielbiają. I zostaje tak prawie do końca.
Nad ranem klub jest zarzygany, oblegany prze wiele nieprzytomnych ludzi, często również przeze mnie.
Tutaj jest inaczej. Zaczyna się tak, jakby był już środek imprezy. I to bez używek. Wszyscy po prostu się znają i uwielbiają.
Siedziałam sobie w kącie sali i obserwowałam wszystkich.
Julka zwinnie poruszała się za barem.
Chris próbował coś miksować razem z ojcem na niedużej scenie.
Jedna ładna blondynka właśnie wyszła na papierosa.
Ktoś zbił szklankę.
Coraz więcej osób przychodzi.
Zapatrzona w drugą stronę, tylko kątem oka zauważam, że ktoś siada przy moim stoliku. Chris.
- Co tak siedzisz?
- Lubię obserwować, co się dzieje.
- I co zaobserwowałaś ciekawego?
- Że jest tu zupełnie inaczej, niż w Los Angeles.
- Lepiej? Gorzej?
- Jeszcze nie potrafię stwierdzić.. Na razie jest inaczej.
- Spoko.
Poczułam wibracje w telefonie.
‘Nie mam pojęcia, gdzie ty się podziewasz, ale jak tylko się dowiem, to ci głowę urwę.’
- Kurwa.
- Co zrobiłem?
- Ty nic. Ja. Mój spontan mnie kiedyś zabije. Nie pytaj.
- Okej. Chcesz się przejść?
- W sumie, czemu nie. I tak nie mam tu nic do roboty.
Wstaliśmy od stolika i wyszliśmy na świeże powietrze.
- Gdzie chcesz iść? Plaża?
- Komary.
- Las?
- Komary i kleszcze.
- To zostaje ławka obok fontanny, albo powrót do środka.
- Wybieram ławkę.
Poszliśmy, usiedliśmy, rozmawialiśmy o wszystkim. Przede wszystkim ja mówiłam. O swoim życiu w L.A, jednak postanowiłam zachować dla siebie swój sekret gwiazdy. Szczególnie, gdy się dowiedziałam, że jest fanem mojego zespołu i że podziwia jego wokalistkę, czyli mnie, za to, jaki świetny ma głos i w ogóle.
Potem wróciliśmy do środka, gdzie było już pełno ludzi. Spojrzałam na zegarek w komórce. Była już 24.
‘Już północ a ja jeszcze trzeźwa?! Trzeba to zmienić..’
Chris gdzieś znikną, ja podeszłam do baru. Nie krępując się, wzięłam z półki butelkę z Jackiem Danielsem, odkręciłam ją i pociągnęłam sporego łyka. Oooh, uwielbiam ten smak.
Nie odstawiając butelki ruszyłam w głąb sali. Tańczyłam, piłam, tańczyłam, piłam.
Aż w końcu zaczęło świtać. I chyba zasnęłam.
Obudziłam się w domu Julki z ogromnym bólem głowy. Powoli się podniosłam. Leżałam w ubraniu. Ten, kto mnie przyniósł do domu, nie pomyślał o tym, żeby zdjąć mi buty. Chociaż, w sumie, to miał rację. Pewnie jakby zdjął, leżałby teraz na podłodze. Powoli wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Na dole usłyszałam dźwięki od ekspresa do kawy. Zeszłam na po schodach, trzymając się mocno poręczy, żeby nie upaść. Coś w kostce mnie bolało. Weszłam do kuchni i ujrzałam Julkę pochyloną nad jakimś magazynem, z kubkiem kawy w ręku. Podniosła wzrok i wybuchnęła histerycznym i nieopanowanym śmiechem. Z dźwięków, jakie wydawała, usłyszałam ‘duszę się, duszę się!’.
- Ciszej bądź, bo łeb mnie napierdala!
- Trzeba było się wczoraj opanować – znowu śmiech.
- Trzeba było… Możesz mi chociaż powiedzieć, kto mnie do domu przyniósł?
- Chris.
- Chris, Chris, Chris.. – mamrotałam pod nosem – CHRIS?!
- Ano, Chris.
- Ten Chris, twój przyjaciel?!
- Ten Chris.
- O w dupę jebanego jeża!
Pobiegłam do swojego pokoju, zostawiając zdziwioną Julkę samą w kuchni. Szybko weszłam do swojego pokoju i usiadłam na podłogę opierając się o drzwi, które uprzednio zamknęłam. Siedziałam tak jakieś 10 minut. Byłam tak pochłonięta myśleniem, co się wczoraj działo, że nie usłyszałam, jak Julka wychodzi z domu. Zapomniałam też, że głowa mnie boli. Dopiero teraz dostrzegłam jakiś tajemniczy numer na mojej lewej dłoni. Był to czyjś numer komórkowy. Chwyciłam swojego iPhona, którego wciąż miałam w kieszeni. 33 nieodebrane połącznia od mamy i 34 od taty, oraz 69 wiadomości od wieelu osób. Ale teraz to nieważne. Wpisałam numer i zadzwoniłam. Od razu włączyła się poczta głosowa ‘Nie odbieram, bo najprawdopodobniej jestem na kacu, lub na haju. Zostaw pieniądze po usłyszeniu sygnału’.
- To się kur… dowiedziałam. – Powiedziałam sama do siebie. Wstałam z podłogi i spojrzałam w lustro. Krzyknęłam głośno. Każdy, najkrótszy włos był wygięty w inną stronę, oczy były tak rozmazane, że wyglądałam, jakbym się nimi w błocie taplała. W dodatku jedno oko było lekko podbite. ‘Muszę koniecznie dowiedzieć się, co ja wczoraj do cholery robiłam.’ Czemu zawsze tak jest, że jak jestem na jakiejś imprezie, muszę się upić lub naćpać do nieprzytomności i potem nic nie pamiętam?! Muszę to zmienić. Koniecznie.
Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, ubrałam się, pomalowałam, czyli względnie się ogarnęłam i poszłam do kuchni coś zjeść. Wzięłam jakiś truskawkowy jogurt z lodówki i włączyłam laptopa. Na początek – Facebook. 27 zaproszeń do znajomych – nic nowego. 135 wiadomości – trochę ponad normę, ale do zrozumienia. 238 powiadomień – zazwyczaj jest jakoś około 400. Przejrzałam powierzchownie wiadomości. Wpadła mi w oko jedna, od mojej przyjaciółki, Lexie.
‘Sky, gdzie ty do cholery jesteś?! Wszyscy się o ciebie niesamowicie martwimy! Jak mi nie odpiszesz, to nie wiem co ci zrobię! Btw, zerknij na ten link.’ Kliknęłam. Otworzyła mi się kolejna plotkarska strona. Zobaczyłam tam swoje przerobione zdjęcie. Że niby chodzę z tą cukierkową gwiazdką?! Zwisa mi to. Lecz pod spodem był napis : Nasza kochana zbuntowana rockmenka zniknęła. Od 24 godzin nie dała znaku życia ani na Facebook’u, ani na Twitterze. Jej rodzina, ani jej znajomi nie chcą wyjawić żadnej informacji. Twierdzą, że nie mają pojęcia, gdzie się podziała Skylar, lecz my chyba wiemy, co się z nią dzieje. Z naszego tajnego źródła mamy informacje, że wokalistka i gitarzystka zespołu ‘Someday’ znajduje się na odwyku. Więcej informacji podamy później.
‘Ja pierdolę.’ Wyłączyłam laptopa, nie miałam ochoty, żeby czytać jeszcze więcej bzdur na mój temat.
Założyłam trampki, oraz czarne Ray Bany, żeby zakryć siniaka pod moim okiem. Wyszłam z domu i ruszyłam w kierunku restauracji.
Weszłam do środka. Było 2 gości plus jedna siedząca przy barze i rozmawiająca z Julką. Dziewczyna zobaczyła mnie i pomachała ręką do mnie, żebym podeszła. Dziewczyna, z którą moja kuzynka rozmawiała, odwróciła się. Te dwa pieprzyki rozpoznam wszędzie i zawsze! Była to Amelia, moja przyjaciółka z dzieciństwa. Zawsze się z nią bawiłam lalkami, bo gdy przyjeżdżałam do Julki na wakacje, ona wolała biegać z chłopakami po lesie.
Była ubrana w czarną koszulkę z logo zespołu Guns ‘N Roses, podarte, krótkie spodenki i czarne trampki. Zmieniła się, i to mocno. Kiedy ją widziałam ostatnio, w wieku 13 lat nosiła krótkie, spódniczki i uganiała się za chłopakami, kiedy ja grałam na wymyślonej gitarze i machałam włosami do piosenek Metallici.
Podeszłam do baru i od razu rzuciłyśmy się sobie w ramiona.
- Ciszej bądź, bo łeb mnie napierdala!
- Trzeba było się wczoraj opanować – znowu śmiech.
- Trzeba było… Możesz mi chociaż powiedzieć, kto mnie do domu przyniósł?
- Chris.
- Chris, Chris, Chris.. – mamrotałam pod nosem – CHRIS?!
- Ano, Chris.
- Ten Chris, twój przyjaciel?!
- Ten Chris.
- O w dupę jebanego jeża!
Pobiegłam do swojego pokoju, zostawiając zdziwioną Julkę samą w kuchni. Szybko weszłam do swojego pokoju i usiadłam na podłogę opierając się o drzwi, które uprzednio zamknęłam. Siedziałam tak jakieś 10 minut. Byłam tak pochłonięta myśleniem, co się wczoraj działo, że nie usłyszałam, jak Julka wychodzi z domu. Zapomniałam też, że głowa mnie boli. Dopiero teraz dostrzegłam jakiś tajemniczy numer na mojej lewej dłoni. Był to czyjś numer komórkowy. Chwyciłam swojego iPhona, którego wciąż miałam w kieszeni. 33 nieodebrane połącznia od mamy i 34 od taty, oraz 69 wiadomości od wieelu osób. Ale teraz to nieważne. Wpisałam numer i zadzwoniłam. Od razu włączyła się poczta głosowa ‘Nie odbieram, bo najprawdopodobniej jestem na kacu, lub na haju. Zostaw pieniądze po usłyszeniu sygnału’.
- To się kur… dowiedziałam. – Powiedziałam sama do siebie. Wstałam z podłogi i spojrzałam w lustro. Krzyknęłam głośno. Każdy, najkrótszy włos był wygięty w inną stronę, oczy były tak rozmazane, że wyglądałam, jakbym się nimi w błocie taplała. W dodatku jedno oko było lekko podbite. ‘Muszę koniecznie dowiedzieć się, co ja wczoraj do cholery robiłam.’ Czemu zawsze tak jest, że jak jestem na jakiejś imprezie, muszę się upić lub naćpać do nieprzytomności i potem nic nie pamiętam?! Muszę to zmienić. Koniecznie.
Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, ubrałam się, pomalowałam, czyli względnie się ogarnęłam i poszłam do kuchni coś zjeść. Wzięłam jakiś truskawkowy jogurt z lodówki i włączyłam laptopa. Na początek – Facebook. 27 zaproszeń do znajomych – nic nowego. 135 wiadomości – trochę ponad normę, ale do zrozumienia. 238 powiadomień – zazwyczaj jest jakoś około 400. Przejrzałam powierzchownie wiadomości. Wpadła mi w oko jedna, od mojej przyjaciółki, Lexie.
‘Sky, gdzie ty do cholery jesteś?! Wszyscy się o ciebie niesamowicie martwimy! Jak mi nie odpiszesz, to nie wiem co ci zrobię! Btw, zerknij na ten link.’ Kliknęłam. Otworzyła mi się kolejna plotkarska strona. Zobaczyłam tam swoje przerobione zdjęcie. Że niby chodzę z tą cukierkową gwiazdką?! Zwisa mi to. Lecz pod spodem był napis : Nasza kochana zbuntowana rockmenka zniknęła. Od 24 godzin nie dała znaku życia ani na Facebook’u, ani na Twitterze. Jej rodzina, ani jej znajomi nie chcą wyjawić żadnej informacji. Twierdzą, że nie mają pojęcia, gdzie się podziała Skylar, lecz my chyba wiemy, co się z nią dzieje. Z naszego tajnego źródła mamy informacje, że wokalistka i gitarzystka zespołu ‘Someday’ znajduje się na odwyku. Więcej informacji podamy później.
‘Ja pierdolę.’ Wyłączyłam laptopa, nie miałam ochoty, żeby czytać jeszcze więcej bzdur na mój temat.
Założyłam trampki, oraz czarne Ray Bany, żeby zakryć siniaka pod moim okiem. Wyszłam z domu i ruszyłam w kierunku restauracji.
Weszłam do środka. Było 2 gości plus jedna siedząca przy barze i rozmawiająca z Julką. Dziewczyna zobaczyła mnie i pomachała ręką do mnie, żebym podeszła. Dziewczyna, z którą moja kuzynka rozmawiała, odwróciła się. Te dwa pieprzyki rozpoznam wszędzie i zawsze! Była to Amelia, moja przyjaciółka z dzieciństwa. Zawsze się z nią bawiłam lalkami, bo gdy przyjeżdżałam do Julki na wakacje, ona wolała biegać z chłopakami po lesie.
Była ubrana w czarną koszulkę z logo zespołu Guns ‘N Roses, podarte, krótkie spodenki i czarne trampki. Zmieniła się, i to mocno. Kiedy ją widziałam ostatnio, w wieku 13 lat nosiła krótkie, spódniczki i uganiała się za chłopakami, kiedy ja grałam na wymyślonej gitarze i machałam włosami do piosenek Metallici.
Podeszłam do baru i od razu rzuciłyśmy się sobie w ramiona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz