wtorek, 12 lutego 2013


~ 21 ~

Justin nerwowo stukał łyżeczką o prawie pełny pucharek z deserem i patrzył za okno. Ja natomiast kończyłam swoją porcję lodów z owocami.
- Jedziemy do domu.
- Hm? – spojrzałam na Niego pytająco.
- Wracamy. Koncert zagrany. Możemy wracać. – wstał od stolika i patrząc na mnie kiwną głową w stronę drzwi.
- Jak chcesz. – podążyłam za Nim.
Chwilę później byliśmy już w Naszym pokoju. Biebs zrobił coś na laptopie, a potem wszystkie swoje porozrzucane rzeczy upychał do walizki, tak aby się chociaż zamknęła, ja natomiast do swojej wszystko starannie układałam.
- Będziesz to układać?! – zdziwił się mój chłopak.
- Tak? Co w tym dziwnego?
- No dobra. To ja czekam na dole. Jak będziesz gotowa to zadzwoń, przyjdę po Twoją walizkę. – chwycił za swój bagaż.
- Nie. No to poczekaj. Już się śpieszę. – zabrałam wszystkie kosmetyki z łazienki, powrzucałam jeszcze kilka swoich ubrań do torby i byłam gotowa. Pokój zostawiliśmy w miarę dobrym stanie.
Gdy czekaliśmy na windę pomyślałam, że warto byłoby poinformować o Naszym wyjeździe ekipę Bieber’a.
- Justin? – złapałam Go za rękę.
- Tak, to ja. Chcesz autograf? – słodko się do mnie uśmiechnął.
- Tak, ale później. – odpowiedziałam mu podobnym uśmiechem. – Bo teraz to chodzi mi o to.. Że myślę.. Że powinniśmy powiedzieć o wyjeździe przynajmniej Twojej mamie. – spojrzałam w Jego czekoladowe tęczówki.
- Wiesz.. Za dużo ostatnio myślisz. – pocałował mnie w czoło i drzwi do windy otworzyły się.
- Nie.. Mówię serio. Idę. Powiem Twojej mamie, że jedziemy. – cmoknęłam Go w policzek i podeszłam pod pokój Pattie.
Obróciłam się w celu sprawdzenia, czy przypadkiem Justin gdzieś nie uciekł, ale nie uciekł. Usiadł grzecznie na Naszych walizkach i czekał.
Delikatnie zapukałam do drzwi z numerem ’510′ i wyczekująco spojrzałam w stronę JB, który siedział jakieś 5 metrów dalej i jak przypuszczałam również był ciekawy reakcji swojej mamy.
- O. Witam Cię. Coś się stało? – mama Justina serdecznie się do mnie uśmiechnęła i ręką zaprosiła do środka.
- Dzień dobry. – przekroczyłam próg i kątem oka spojrzałam na mojego księcia z bajki, który był tak przekomicznie zdziwiony, że o mało nie wybuchnęłam śmiechem. - Nie.. Ja tylko wpadłam pani powiedzieć, że my z Justinem wracamy już do domu. I proszę się nie gniewać. To po prostu kwestia tego, że jest tu naprawdę nudno. – uśmiechnęłam się grzecznie, dziwiąc się samej sobie. Bo naprawdę nie wiem skąd wytrzasnęłam taką regułke w ciągu 5 sekund i to pod wpływem takiego stresu.
- No dobrze. To Wasza decyzja. Tyle, że wyjazd był planowany na dziś wieczór lub jutro rano, więc myślę, że Wasz pośpiech nie ma tu większego sensu, no ale skoro chcecie to jedźcie. Kiedy macie lot?
- Y. W sumie to ja tego nie wiem, ale Justin czeka już z Naszymi bagażami obok windy. – zaśmiałam się.
- W takiem razie. Miłej podróży. – przytuliła mnie.
- Dziękuję. Do zobaczenia. – wyszłam z pokoju i głośno westchnęłam.
- No, no. Jestem z Ciebie dumny. – podszedł Biebs. – Pierwsza rozmowa z moją starą zaliczona. – objął mnie jedną ręką w pasie.
- Twoja mama jest bardzo fajna.
- Tak. Na 5 minut. Chodź już, bo się spóźnimy.
Szczerze to spodziewałam się tłumów papparazzi przed hotelem, ale o dziwo nic takiego nie zastaliśmy.
Bezpiecznie dotarliśmy na lotnisko. Potem odprawa, która i tym razem nie trwała długo. Lot. I w końcu w domu. Justin oczywiście od razu zaproponował skierować się do Jego willi. Nie odmówiłam. W końcu mogliśmy być sami. Nawet Kennego nie było. Co rzadko się zdarza, więc trzeba było korzystać.
- Co dziś będziemy robić? – zapytałam, gdy tylko zamknęłam drzwi taxówki.
- Jeszcze nie wyjąłem Naszych rzeczy z bagażnika, a Ty mnie o takie rzeczy pytasz. - nie odezwałam się tylko obserwowałam jak mój ‘strongman’ radzi sobie z tymi wszystkimi ciężkimi tobołami.
Z wielkimi trudami dociągnął wszytskie walizki pod drzwi.
- Ja to pierdole. Dalej nie niosę. Co Ty tam masz?!
Pośmialiśmy się, poprzepychaliśmy i ostatecznie zostawiając bagaże w hall’u, wygodnie rozłożyliśmy się na kanapach w salonie.
- Ej! A Ty gdzie tak daleko?! Tutaj, do mnie. Raz, raz. – przywołał mnie ręką Jus.
- Mam się tam z Tobą cisnąć?! No weź. – odparłam, przewracając się na brzuch.
- To ja idę do Ciebie. – Bieber usiadł delikatnie na moich udach i zaczął masować mi plecy.
- Ooo… Mmmm.. Tak mi dobrze.. Trochę mocniej. – rozkoszowałam się tym cudownym masażem.
Oczami Justina:
Miałem ochotę na seks. A jeszcze ona.. Vicki. Ona tak na mnie działa, że nie umiem się powstrzywać. Robię to z wielkim trudem. Masowałem jej delikatnie plecy, a ona swoimi rozkosznymi jękami podniecała mnie jeszcze bardziej. Cmokałem jej szyję. Ręce wsadziłem pod bluzkę i delikatnie gładziłem jej plecy.
- Mmm.. Justin.. – przeciągnęła.
- Tak? – szepnąłem jej do ucha.
- Chodźmy gdzieś.. – ‘że co kurwa?!?!?!?’ pomyślałem.
- Gdzie tylko chcesz. – złożyłem ciepły pocałunek na jej policzku, podniosłem się z ud mojej dziewczyny i usiadłem na fotelu obok.
- Wymyśl coś. – rozkazała.
- Okey. Więc.. chodźmy na spacer.
- Ale Ty jesteś pomysłowy! – zaczęła energicznie klaskać.
- Nie? To może.. Disneyland?
- O! No to już jest lepsza propozycja. – cmoknęła mnie w policzek. – Muszę się przebrać czy mogę iść tak?
- Hmm.. Mogłabyś zmienić spodnie. – stwierdziłem.
- Tak? – zdziwiła się. – Co z nimi nie tak? Myślałam raczej, żeby zmienić bluzkę.
- Są za długie. – uśmiechnąłem się jak najseksowniej tylko umiałem.
- Justin. – spojrzała na mnie ‘spod byka’ – przecież kończą się zaraz pod moimi pośladkami. – zaśmiała się.
- No mówię przecież. Nie myślałaś, żeby coś z tym zrobić? Kelly z chęcią Ci to przerobi. – Vicki tylko pacnęła mnie z otwartej w ramię i poszła buszować w walizkach. Ja wyciągnąłem kluczyki do BMW z szuflady i podrzucając nimi podeszłem do mojej dziewczyny.
- Idziemy?
- No muszę się przebrać.
- Wyglądasz pięknie. Nie musisz. – podałem jej rękę, żeby pomóc jej się podnieść.
- Idziemy. – złapała moją rękę.
Oczywiście już na wejściu byłem proszony o autografy i zdjęcia. Niektórzy chcieli nawet fotkę z Victorią. Próbowaliśmy ich trochę spławiać jednak nie wychodziło Nam to najlepiej.
- Mam pomysł. – V. pociągnęła mnie do jakiegoś sklepu z pamiątkami i założyła sobie jakąś niebieską perukę na głowę, uszy Myszki Miki i swoje okulary przeciwsłoneczne, a mi wcisnęła czapkę Goofy’iego i wielkie zielone okulary. Zostawiłą na ladzie 100 dolarów i popędziła w stronę kolejnych atrakcji.
- No tak.. Teraz to spewnością nie zwracamy na siebie uwagi. – powiedziałem lekko zirytowany Jej pomysłem.
- Daj spokój. Zobaczysz, że napewno nie będziesz musiał robić sobie aż tyle fotek co wcześniej. – zaśmiała się.
Faktycznie. Ludzie oglądali się za nami, ale nikt Nas nie rozpoznał.
Było już późno. Powoli się ściemniało, bawiliśmy się świetnie, ale byliśmy już strasznie zmęczeni.
- Chciałabym jeszcze zostać, ale naprawdę już nie mam siły. Jesteśmy tu pół dnia. – oparła głowę na moim ramieniu.
- Tak. Wracajmy już. pogładziłem ją po plecach.
- Dobra. Ściągam to. - zdjęła z siebie wszystkie gadżety.
- Ja też. – skierowaliśmy się do wyjścia.
Gdy już byliśmy niedaleko auta podeszła do Nas  dziewczyna. Około 16 lat.
- Łażę za Wami cały dzień, ale dopiero teraz odważyłam się podejść. – powiedziała podekscytowana. – Zrobicie sobie ze mną zdjęcie?
- No jasne. – przygryzłem wargę, bo nie ukrywam bardzo mi się podobała. Długie, kręcone, ciemnobrązowe włosy. Błękitne oczy. No piękna.
Przytuliliśmy się ona wyciągnęła aparat i zrobiliśmy kilka zdjęć. Krótka pogawędka i pożegnanie. Przytuliłem ją ponownie.
- Wsadzam Ci do kieszeni kartkę z numerem telefonu. – szepnęła mi cichutko do ucha, wsadziła mi rękę do kieszeni i puszczając oczko poszła.
- Miła. – skomentowałem oglądając się za Nią.
- Przyznaj, że Ci się spodobała. – Vicki wywróciła oczami i wsiadła do samochodu.
- No chyba nie powiesz, że była brzydka. – uśmiechnąłem się.
- A ja? – spojrzała na mnie trochę… zawiedziona?
- Co Ty? – odpaliłem silnik i ruszyłem.
- Podobam Ci się jeszcze czy Ci się już nudziłam? – obserwowała mnie.
- Głupie pytanie. Jesteś najpiękniejsza na świecie. – położyłem rękę na jej kolanie.
- Jedziemy gdzieś jeszcze? – szybko zmieniła temat.
- Gdzie tylko chcesz. – gładziłem jej udo.
- Zatrzymaj się tu. Kupimy jakieś lody i zjemy na ławce, ok?
- Dobra. – zjechałem na chodnik.
Wybraliśmy lody w spożywczym i usiedliśmy na ławce przed sklepem.
- Nie możesz jeść jakoś inaczej? – spytałem, obserwując V.
- Co? – zaśmiała się. – No a jak mam jeść loda na patyku?
- To mogłaś sobie kupić innego. – stwierdziłem.
- Aż tak Ci to przeszkadza?
- Jedźmy już do domu. – złapałem Vicki za rękę, pociągnąłem do samochodu i ruszyłem z piskiem opon.
W domu byliśmy błyskawicznie. Przed wejściem przycisnąłem moją dziewczynę do drzwi i zacząłem ją całować, próbując je przy tym otworzyć. Chwilę się męczyłem, ale wkońcu mi się udało. Weszliśmy do domu. Zaciągnąłem ją schodami na górę. Zaraz znaleźliśmy się w moim pokoju. Położyłem mój skarb na łóżku i delikatnie całowałem jej brzuch. Ona ściskała moją koszulkę. Zacząłem ściągać jej spodenki. Ona zabrała się za moją koszulkę i przewróciła mnie na plecy. Teraz ona dominowała. Najpiejw składała pocałunki na mojej klacie, a chwilę później zaczęła ją lizać. Zjechała odrobinę niżej i rozpięła rozporek. Ściągnęła moje spodnie. Nie powiem, trochę mnie zaskoczyła. Ale i tak postanowiłem przejąć inicjatywę i pobawić się trochę dłużej…

~~~

Tadam!! Rozdział miałam gotowy już miesiąc temu, ale postanowiłam Go jeszcze nie dodawać. Kompletnie zostawiłam to całe blogowanie na miesiąc. Nawet nie wchodziłam na Wasze blogi, za co od razu przepraszam. Ale wiecie, że to mi wyszło na dobre? Zrobiłam w tym rozdziale milion poprawek i teraz myślę, że jest naprawdę dobry. :) Ah ta moja skromność :P Dziękuję tym którzy dzielnie czekali <3 No i mam propozycję, którą złożyłam Wam już wcześniej :) mianowicie: szukam współautora, bo nie mam czasu na pisanie. Jeśli jesteście chetni: PISZCIE w komentarzach, na gg lub twitterze! No i możecie także przeczytać TO żeby dowiedzieć się więcej szczegółów  :)Czekam na Wasze opinie i zgłoszenia. Kocham Was bardzo mocno <3
No i na sam koniec kieruje do was (wiecie za co) wielkie, ale to wielkie

PRZEPRASZAM

Peace&Love

współautor?

Cześć! Ogromnie Was przepraszam, ale jestem strasznie zalatana i nawet nie mam czasu napisać tu nowego rodziału. Nawet nie wiecie jakie mam ogromne poczucie winy ;(
Ale do rzeczy. W związku z brakiem czasu potrzebuję kogoś do pomocy.
Nie chodzi tu o to, że nie mam pomysłu na fabułę, bo mam bardzo dużo. Co oczywiście nie oznacza, że współautor nie będzie mógł wklejać tu swoich propozycji! Ale oznacza też to, że nawet jeśli nie czytałeś tego bloga wcześniej – możesz się zgłosić. Chodzi tu o kompletny brak czasu na pisanie, a naprawdę nie chciałabym zawieszać tego bloga.
Jeśli są jacych chętni lub jeśli macie jakieś pytania odnośnie szczegółów współpracy możecie pytać/zgłaszać się w komentarzach, na twitterze bądź na gg ;)
Oczywiście miłoby było jeśli mielibyście już jakieś doświadczenie w pisaniu opowiadania :) Ale nie będę odrzucać propozycji raczkujących pisarzy! ;)

twitter: @ssaarraa93
gg: 33610141

Proszę!! Naprawdę potrzebuję kogoś do pomocy!!

Peace&Love

rocznica.

Tak więc. Moi kochani czytelnicy, dziś mija ROK od założenia bloga! Bardzo się cieszę, że jesteście tu ze mną. Nie ważne czy od początku, czy od ostatniego rozdziału. Nie ważne. Kocham Was wszystkich tak samo MOCNO!! <3
Dziękuję za te ponad trzy tysiące wyświetleń i ponad sto komentarzy! Kocham.

Rozdział 21 jest w trakcie pisania.

P.S. Dodawałam tą notkę przez dwie godziny -,-.. dlatego to wczoraj minął rok.. (29.07)

Peace&Love


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz