wtorek, 12 lutego 2013


Rozdział 3.
20 Czerwiec 2010


 - Joey ! – zaczęłam się drzeć spanikowana, On nie umie sam wydostać się z wózka! Rozglądałam się desperacko we wszystkie strony. Czrny facet skęcił właśnie w prostopadło uliczkę obok tylnego wyjścia klubu, teraz był bokiem więc mogłam zobaczyć, że trzymał coś w ramionach. Joey ! Ruszyłam w pościg za nim. Wtedy zza ochroniarzy stojących przed klubem wyłonił się jakiś chłopak, zaraz potrącił go porywacz, tak że się obrócił o 180 stopni. Stanęłam w miejscu. Jeden z ochroniarzy natychmiast się zerwał i chciał gonić ” CZARNEGO ” , chłopak obrócił się w moją stronę, to był Justin ! Wyczytał chyba z mojego spojrzenia co jest grane .. wtedy powstrzymał ochroniarza i sam pobiegł za Joey’em. Porywacz zmierzał ku czarnemu Caddilac’owi, kiedy dzieliło go od niego kilka metrów Justin rzucił się na niego i obaj upadli na trawnik w wyniku czego okulary spadły z twarzy porywacza, zerwał się natychmiast, Joey znalazł się w ramionach Justina a ”czarny” wbiegł do samochodu, który odjechał z piskiem. Natychmiast pobiegłam do Justina. Maleńki płacząc mocno wtulił się w Justina, który gładził go po pleckach. Rozryczałam się jak idiotka, chyba dlatego, że te wszystkie emocje musiały zejść te napięcie, stres, musiałam im dać ujść. No i ta radość, że wszystko jest OK. No i ten widok .. tak słodko wyglądali ..  Teraz Justin przytulił i mnie. Wtuliłam się w niego prawie jak Joey.

- Ciii, już jest wszystko dobrze – wyszptał głodząc moje włosy.

-Justin dziękuje Ci. Dziękuje, dziękuje. Gdyby nie Ty .. – wybełkotałam trzęsąc się i łkając.

- Cheryl, spokojnie, już po wszystkim.  – podniosłam głowę i rozejrzałam się dookoła w parku zgromadziła się masa ludzi i przyglądali się tej scence. I Ci jeebani reporterzy ! Wtedy walnął mi w oczy flesz.

-O rany , jeszcze prze ze mnie będziesz miał problemy ..

-Przestań. Chodź odwiozę Was do domu.

-Ale nie trz ..

-Corby ! weź tamten wózek. – rozkazał Justin jednemu z ochroniarzy przerywając mi mój sprzeciw. Po czym trzymajac mnie za rękę i Joeya w ramionach zaprowadził Nas do czarnego Range Rovera. Poprosił bym wytłumaczyła kierowcy gdzie ma jechać. Jeden z ochroniarzy wsiadł do tego samochodu, reszta zapakowała się do drugiego samochodu. Joey cały czas przerażony siedział wtulony w Justina, normalnie pewnie płakałby i darłby się w niebo głosy, a teraz jest tak przerażony.. słychać tylko jak mocno wzdycha. Chciałam go wziąć, ale bałam się, że znów się przerazi i będzie płakać, zreszto Justin chyba uważał tak samo, bo gdy wyciagnęłam ręcę w ich stronę pokiwał przecząco głową.

-Justin, jak mogę Ci się odwdzięczyć ..  ? -zapytałam gdy byliśmy już pod moim domem.

-Narazie się tym nie przejmuj. – po tych słowach jeden z ochroniarzy otworzył mi drzwi , drugi Justinowi.

-Wejdź – powiedziałam otwierając drzwi.

-Gdzie Go mogę położyć? -zapytał gdy weszliśmy do środka, wskazując na śpiącego maluszka. Ruszyłam do pokoju Joeya , a Justin ruszył za mną. Położył go do łożeczka, przykryłam go kołderką i pocałowałam go w czółko, jeszcze chwilkę staliśmy przy łóżeczku patrząc na Maleństwo, wkońcu na jego słodziutkiej twarzy malował się spokój.

-Już mu nic nie grozi, chodź . – powiedział Justin kładąc dłoń na moim ramieniu, obdarzyłam Joey’a ostatnim spojrzeniem i opuściliśmy pokój, poprowadziłam go do salonu.

- Co to był za typ ? – zapytał Justin siadając na kanapie .

-Nie wiem .. ale to wszystko było zaplanowane .. – odpowiedziałam siadając obok niego.

-Jak to zaplanowane ?

- No bo najpierw ktoś mnie potrącił, tak żebym oddaliła się od Joeya, a przynajmniej żyby odwrócić moją uwagę, a ten cały czas się kręcił w pobliżu .. no i jak już się oddaliłam, to go zabrał .. – powiedziałam z łamiącym się głosem, Justin objął mnie ramieniem.

-Spokojnie. Ale nie poznałaś go? Kto to mógłbyć .. Czego mógł chcieć od Ciebie .. ?

-Nie wiem .. – Justin zaczął się rozglądać po domu .

-A czym zajmują się Twoi rodzice ?

-Są prawnikami .

-Często biorą udział w jakiś rozprawach ?

-Tak, tata nawet stara się zostać sędzią . Dlaczego pytasz ? Chyba nie sądzisz, że któs chciał porwać Joeya, żeby się zemścić na rodzicach ?

-Nie wiem Cheryl .. Tak poprostu jakiś gangster nie porywa dzieci .

-Gdyby nie Ty to nie wiem co by się stało .. Nie wiem jak mogę Ci podziękować. Jeszcze Ci głupi paparazzi, będziesz miał prze ze mnie kłopoty.

-Oj przestań. Ha, może napiszą o mnie , że jestem bohaterem ! – powiedział z udawaną powagą, ja się zaczęłam śmiać .

-No a jakżeby inaczej. Jutro na każdej gazecie nagłówek ” Justin Bieber superhero ! ” – wtedy zadzwonił jego telefon , ale on chyba nie miał zamiaru go odebrać . – Odbierz. – wciąz nic – Justin odbierz ten telefon !

-Co jest Scooter ? – powiedział odebrawszy telefon . – ale .. dobra, dobra! Easy ! No okej ! – warknął i się rozłączył .

-Musisz wracać . – bardziej stwierdziłam niż zapytałam .

-Nieee .. – a On spróbował skłamać . Spojrzałam na niego spod byka. -No muszę.. – wstałam i wyciągnęłam do niego rękę, chwycił ją i ruszyliśmy w stronę drzwi.

-Dziękuję Ci raz jeszcze ..

-Będziesz jeszcze miała okozję mi ładnie podziękować. Trzymaj się i pilnuj Joey’a.-powiedział po czym pocałował mnie w usta, stoczyłam wielką walkę z samą sobą, żeby nie pozwolić mu na wepchanie języka do moich ust. Wtedy się ode mnie oderwał i łobuzersko uśmiechając się powiedział : Pa Cheryl – i opuścił mój dom .



******************************************************************************************

 Tak, krótki, wiem . Sorki ; **

 Dla wszystkich czytających !  ; ***

KATEGORIE: Bez kategorii
25 Komentarze
Rozdział 2.
9 Czerwiec 2010
 Dedykuję Rozdział 2. Creizol z tego bloga :

                                      http://bieber-justin-love-story.blog.onet.pl/

  oraz Dziewczynom z : http://justin-alice-love.blog.onet.pl/

  Macie świetne opowiadania, piszcie szybko NN  ! xdd   ; ***

*****************************************************************************************

                                    Rozdział 2 .

Czy to był sen ? Czy to było naprawdę  ? Niee, to musiał być sen …  Oczywiście obudzić musiał mnie przesłodki Dżołi, wczoraj wpadłam na genialny pomysł, żeby mały spał ze mną.

-Selyl ja cę Justina ! – krzyknął brzdąc, gdy całowałam go po tej płaczącej buziulce, więc to nie był sen. W dupę !  Mały zaczął ciągać mnie za włosy i przy tym głośno krzyczeć i się śmiać, co spowodowało przybycie Megan.

- Zabrać go ? – zapytała wychylając głowę zza drzwi.

-Jeśli masz ochotę … – po tych słowach w moim pokoju nie było już i Megan i Joeya. Leżałam  na łóżku, patrząc tępo w sufit i gładząc szyję w tym miejscu gdzie Justin Bieber zostawił swój pocałunek ..  Po jakiś 20 minutach poszłam się ogarnąć. Wykąpana i ubrana zeszłam do kuchni, gdzie zastałam rodziców. Przeprowadziliśmy nawet ciekawą konwersację :

- Dzień dobry kochanie - powiedzieli rodzice całując mnie po policzkach

-Miłego dnia !  – powiedzieli chwytając swoje walizeczki i wychodząc do pracy.

-Tak, tak. Pa – powiedziałam do zamkniętych drzwi.

- Co sobie panienka życzy na śniadanie ? – zapytała Stella.

-A co Gorge przygotował ?  E … nie jestem głodna, dziękuje Stella.

   Zeszłam na dół do salki, gdzie mogę sobie pośpiewać. Wzięłam gitarę zasiadłam na kanapie i zaczęłam coś grać, oczywiście musiała to być piosenka Biebera, nie da mi teraz spokoju !

It feels like we’ve been out at sea
So back and forth that’s how its seems
Whoa and when I want to talk
you say to me
That if its meant to be, it will be
So crazy in this thing we call love
The love that we got that we just cant give up
I’m reaching out for you tell me
out here in the water and I)

I’m overboard and I need your love
Pull me up
I cant swim on my own
Its to much
Feels like I’m drowning without your love
So throw yourself out to me
My life saver
Life saver
Oh life saver
My life saver
Life saver
Oh life saver oh wow

Never understand you when you say
Wanting me to met you half way.
Felt like I was doing my part
Get bringing your coming up short
Funny how these thing change
Cause now I see

So crazy in this love we call love – przyłączyła się do śpiewania Lucy, która właśnie weszła do salki z Grace i Cathy .
and now that we got it
we just can’t give up
I’m reaching out for ya
Got me out here in the water

- Wiesz co, jesteś egoistką ! – krzyknęła Cathy gdy skończyłam grać.

- Ja egoistką ? Ponieważ ..  ?

- Nie podzielić się ze światem ..

- Ty, będziemy nagrywać filmiki jak śpiewasz wstawimy na youtube i będziesz sławna i ja też. Znaczy my też – przerwała w pół słowa Lucy Cathy.

- Napijecie się czegoś  ? – powiedziałam najzwyczajniej w świecie ignorując ich wypowiedzi i poszłam powiedzieć Stelli, żęby nam coś przyniosła.  Gdy wróciłam dziewczyny tańczyły przy teledysku Jusina, który odpaliły sobie na plazmie. Lucy umie kroki Justina i przychodzimy tutaj i uczy nas ich . Niech ktoś mi powie, że jest największym fanem Justina ; ]]  Teraz pokazywała dziewczynom czego nowego się uczyła .

- I niech mi ktoś powie, że On nie jest cudowny. – westchneła Grace gdy skończyły tańczyć. Stella przez ten czas zdąrzyła przynieść napoje, na które te się oczywiście rzuciły.

- Spotkałam Go wczoraj. – wypaliłlam szybko odkładając na stolik pustą już szklankę.

- Że kogo ? Troya ?

- Jakiego Troya ? Aa , tego ! – Troy to chłopak z którym się ostatnio umówiłam, super przystojny ! No i pewnie dlatego Grace o Nim pomyślała. – Nie , spotkałam … Justina . – na te słowa Lucy opluła piciem Cathy, która opluła Grace. Potem zaczęły się śmiać. Wywróciłam oczami i zrobiłam gniewną minę.

- Spotkałaś Go ? – Cathy otrząsneła się z głupawkowego śmiechu .

- No !  – wrknęłam.

- Gdzie ?! Kiedy ?! – spieła się Lu.

- Jak już wspomniałam wcz ..

- Matko boska i co dał Ci autograf ?  – wypaliła Grace .

- Nii ..

- Co ?! Nie ?! wiesz co! jak mogłaś ?! – fochnęła się Lucy .

- Czy mogę dokończyć chociaż jedno zdanie ?! – oburzyła się Cherry .

- Tak . -  powiedziała szybko Cathy .

- No to powiem Wam co się dz ..

- No mów mów ! – i znów mi przerwano !  Warknęłam i opowiedziałam jak wyglądało spotkanie z Justinem . Gdy skończyłam Lucy wyglądała jakby zemdlała tylko miała otwarte oczy , a Grace pocierała łzy z policzków, Cathy siedziała z szatańską miną i bananem na twarzy, który mówił ” chcę więcej ” .

 - Że ja z Tobą nie poszłam  -  bąknęła Grace .

  Poszłysmy potem na górę , porozmawiałyśmy trochę o Justinie oglądałyśmy jakieś głupoty w TV , bawiłyśmy się z Joeyem. Następnie poszłam z Małym je odprowadzić. Do domu wracaliśmy przy jakimś niedawno otwartym klubie, gdy już minęliśmy klub, przykucnęłam przy wózku, żeby dać małemu pić wtedy jakiś mężczyzna przebiegł obok i popchnął mnie aż klępnęłam na ziemię, szybko się podniosłam i obejrzałam dookoła, żeby sprawdzić kto był świadkiem tego zdarzenia, zanotowałam, że przyglądał mi się tylko jakiś mężczyzna w czarnym garniturze i okularach. Obróciłam się do tyłu i kilka króków dalej na chodniku leżał mój iPOD, musiał wypaść z mojej kieszeni, gdy ten ćwok mnie popchnął. Podeszłam i podniosłam małe urządzenie, gdy odwróciłam się w stronę wózka zobaczyłam mężczyznę w czarnym stroju pędzącego w stronę klubu.

-Gdzie wszyscy się tak spieszą ? – pomyślałam z ironią i schyliłam się do wóżka by zabrać Joey’owi butelkę, w wózku była tylko butelka !





*******************************************************************



 i dla moich dziewzynek :

 Emm ; **  Dorr  ; **  Endżi ; ***    ( mój killer )

  Co ja bym bez Was zrobiła ?

      Nic .

  Dziękuję = **



KATEGORIE: Bez kategorii
9 Komentarze
Rozdział 1.
3 Czerwiec 2010


- Dzień dobry panienko – przywitał mnie Bob(kamerdyner),  gdy weszłam do domu

- Cześć, cześć – powiedziałam obojętnie rozglądając się za Megan.

- Życzy sobie coś pani ?

- Ym … nie, dzięki. Tylko powiedz mi, gdzie Megan.

- Zapewne gdzieś z Joey’em.

- Ok, dzięki ! – krzyknęłam, rzuciwszy torbę na kanapę i pędząc już na górę.

- Megan ? – zawołałam, wchodząc do bawialni małego – Meg gdzie jesteście? – niestety nikt nie udzielił mi odpowiedzi, ruszyłam więc w dalsze poszukiwania i udałam się do pokoju Joeya. Zastałam Go tam słodko śpiącego w swoim łóżeczku. Musnęłam ustami jego czółko i wróciłam do poszukiwań Megan. Znalazłam ją układającą ubranka chłopca.

- O Cheryl, cześć ! I jak tam ostatni dzień szkoły  ?

- Wszystko dobrze, jakoś wyjątkowo krótka była uroczystość, no nieważne. A spotkanie z Derekiem aktualne ? – Meg kiwnęła w potwierdzeniu głową. – To leć już ! Ja się zajmę małym  – Na jej twarzy zagościł wielki, dziękujący uśmiech. Uwielbiam spędzać czas z małym, jest dla mnie całym życiem. W sumie to jest dla mnie jak mój własny syn, gdy go znalazłam rodzice zgodzili się go zaadoptować, ale oczywiście nie mają czasu na jego wychowywanie, zajmuję się tym ja i Meg. Jednym z powodów tego, że cieszą mnie wakacje, jest właśnie to, że mam więcej czasu dla Niego.

- No leć się szykować !

- Dziękuje Cheryl, pa. – i już jej nie było. Zabrałam elektroniczną nianię i poszłam się odświeżyć.

 Gdy tylko wyszłam z łazienki usłyszałam płacz malutkiego w niani, czym prędzej do niego poleciałam. Na miejscu była już Stella (pokojowa) i uspokajała małego, wzięłam Go od niej po czym opuściła pokój. Na mój widok maleństwo od razu zaczęło się uśmiechać.

- Cześć skarbuś ! Wyspałem się?  – całowałam go po tych jego pulchniutkich polikach – Ubierzesz się i zjesz i pójdziemy na spacerek. – przytuliłam go mocno, położyłam do łóżeczka i zleciłam Stecy ubranie i nakarmienie Go, sama poszłam się ubrać.

                                             ******

-Już wracamy malutki – powiedziałam, sadzając małego w wózku i gasząc światło w kawiarence taty. Zostawiłam tu wczoraj iPOD’a, a dziś jest nieczynne, więc wzięłam sobie klucz. Uwielbiam to miejsce, często tu przychodzimy z dziewczynami. Kawiarenka mieści się w takim zacisznym miejscu, można powiedzieć, że ” w ślepym zaułku „, na Time Street, którą charakteryzuje mnóstwo krótkich alejek, to trochę jak labirynt.

  Wyszłam już na zewnątrz, miałam już wkładać klucz w zamek, gdy usłyszałam jakieś wrzaski. Zerknęłam w  bok, na uliczce dzielącej alejki stała jakaś postać desperacko rozglądająca się we wszystkie strony,  jakby szukając drogi ucieczki. Wtedy  spojrzenie tej osoby znalazło mnie i zaczęła biec w moją stronę. Wystraszona przyciągnęłam blisko siebie wózek.  Osobnik już był na tyle blisko, że mogłam stwierdzić, iż to był chłopak. Zdesperowana stałam w miejscu nie wiedząc co mam robić, w sumie mogłam się schować w kawiarence, ale jeśli ten ktoś potrzebował pomocy ? No właśnie, dlatego stałam oczekując tego co ma się stać. Chłopak był już tuż, tuż, wydawał się jakiś znajomy. Zaraz, zaraz ! Te włosy ! Nawet takie rozwiane we wszystkie strony wszędzie poznam ! Tak, tak ! To .. ! Nie, no ogarnij się ! Gdzie On tu … Ale to On ! O mój Boże ! Stał właśnie przede mną Ju.. Juu Justin Bieber !

- Proszę Cię, pomóż mi! Błagam Cię ! -  O mój świecie .. Justin Bieber stoi tu przede mną, mówi do mnie. Jeszcze trzyma moje dłonie ! Zawirowało mi w głowie. Te wrzaski stały się coraz lepiej słyszalne  – Zrobię co tylko zechcesz, zabiorę Cię na koncert, wystąpisz w moim teledysku, co tylko chcesz tylko mi pomóż ! – nie no, co On sobie myśli ?! Że ja do niego wzdycham czy coś !? Dobra, dobra, wzdycham! Ale niech On tak sobie nie myśli ! Zresztą o co mu chodzi ? Jak ja mam mu niby pomóc ? Hałas nasilił się niemożliwie.  Teraz wszystko mi się ułożyło w głowie. Między budynkami dostrzegłam stado wrzeszczących dziewczyn biegnących uliczką między alejkami, one na szczęście nas nie mogły zobaczyć. Otworzyłam szybko drzwi kawiarenki, Justin przytrzymał je, tak, żebym mogła wejść, gdy to zrobiłam chwycił wózek i wszedł z nim do środka. Zamknęłam drzwi na klucz. Justin ustał na środku i rozglądał się uważnie dookoła.

- Gdzie ja właściwie jestem ? – zapytał tym swoim słodkim głosem. Nogi cały czas miałam jakby z waty. Czy Wy to rozumiecie? Justin Bieber jest tutaj ze mną !

- Ym .. w kawiarence – odpowiedziałam jak idiotka po czym walnęłam się w łeb.

- Ładne miejsce. Pracujesz tu ? - roześmiałam się. Ja i pracować ? haha ! dobre ! No ale mógł tak pomyśleć, w końcu miałam klucz .

- Nie, kawiarenka należy do mojego taty. Mogę zapytać, co Ty tu robisz ..  ? – zapytałam nieśmiało .

- Ym .. postanowiłem pójść na spacer i dałem *Kenny’emu chwilę przerwy.

- Twoje fanki bardzo Cię kochają, ZA BARDZO  – ja nie należałam do tych mających obsesję na jego punkcie. Kocham głos Justina i kocham sposób, w jaki się rusza, jak tańczy. No i jest taki słodki .. a te jego oczy .. No ale nie mogę kochać się w kimś, kogo nie znam ; ). Podeszłam do wózka i wziełam małego na ręce.

-To Twój braciszek ?

-ymm.. tak.

-A jak Jemu na imię ?

-Joey.

-A Ty jak masz na imię ?

-Cheryl.

-Piękne imie . – powiedział szczerząc się. Czułam, że się czerwienie i jak to miałam w nawyku gdy się niecierpliwię czy krempuje przygryzłam wargę a na twarzy Justina nie wiedzieć czemu zagościł wielgaśny uśmiech. Aż takiego strasznego buraka spaliłam ?!

-Może chcesz się czegoś napić ? Musiałeś się nieźle zmachać uciekając przed tymi dziewczynami . – powiedziałam szybko by wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji.

-Z chęcią  - powiedział chłopak śmiejąc się. – Ale Ci pomogę.

-Okej. To weź Joeya. - Justin podszedł do nas i wziął małego na ręcę, ciekawa byłam, czy zacznie płakać czy krzyczeć. Chlopiec mnie rozczarował i grzecznie się wtulił w Justina i jeszcze do tego szczerzył się od ucha do ucha. Poszłam do barku po napoje. Gdy wróciłam Justin siedział przy stoliku i bawił się z małym, ten się cieszył tym swoim piskliwym śmieszkiem. Nie zauważyli mnie więc stałam chwilę w drzwiach przyglądając się tej słodkiej scence. Wciąż nie mogam uwierzyć w to, że siedzi tu ze mną JB. Na żywo jest jeszcze piękniejszy, te jego czekoladowe oczy są hipnotyzujące, a te jego usta, mogłabym je całować całymi dniami ..

-Nie przyłączysz się do nas  ? - przywrócił mnie do rzeczywistości Bieber. Podeszłam do nich, podałam Justinowi sok i usiadłam przy stoliku. Joey nie odrywał wzroku od Justina. Tak, cały Joey, musi zdobyć serce każdego tym swoim urokiem i tą swoją słodkością. Natomiast Bieber po łyknięciu soku wpatrywał się we mnie.

-Masz chłopaka  ? – zapytał prosto z mostu , wywaliłam gały .

-Nie ? – bardziej zapytałam niż stwierdziłam .

-Taka ładna dziewczyna sama  . – powiedział jakby sam do siebie po czym zadzwonił jego telefon. – Przpraszam – powiedział i odszedł od stolika. Joey wyciagnął do mnie rączki, wstałam wzięłam go na ręcę i posadziłam go sobie na kolana. Justin chyba skończył już rozmawiać i wyglądał za okna po chwili wrócił do nas.

- Muszę wracać  – powiedział z niesmakiem usiadłszy na swoim miejscu .

-My chyba też powinniśmy już iść – rzekłam patrząc na maleństwo wtulone w moją pierś, walczył ze swoimi zamykającymi się oczkami.

-Może Was odprowadzę ?

-Mało Ci jeszcze wrzeszczących dziewczyn ?

-Hyh .. To może Was odwiozę ?

-Dziękujemy bardzo, poradzimy sobie . – powiedziałam łagodnie. – A za ile po Ciebie przyjadą  ?

-Za chwilkę, Kenny jest w pobliżu.

    Wstałam i wsadziłam usypiającego Joeya do wózka. W oknie zobaczyłam czarny duży samochód zajeżdżający pod kawiarenkę. Spojrzałam na Justina, wstał i podszedł do mnie, chwycił moje dłonie i przysunął się do mnie tak, że nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Ciepłe dreszcze i wibracje przeszyły moje ciało.

-Dziekuję za uratowanie mnie – wyszeptał mi do ucha. – Mam nadzieję, że jeszcze Cię spotkam, Cheryl. -  przysunął swe usta do moich, już się prawie dotykały, czułam na swoich ustach oddech Justina, lecz szybkim ruchem przemieścił te soczyste wargi na moją szyję, gdzie zostawiły ciepłego całusa i znów czułam, że umieram, serce waliło jak oszalałe, czułam, że moja klatka piersiowa eksploduje.

  Justin zostawił mnie w tym tragicznym stanie i opuścił kawiarenkę. Miałam już nigdy go nie zobaczyć …



******************************************************************************************

* nie wiem czy ten jego ochroniarz nazywa się Kenny czy jak ; D

To mamy pierwszy rozdział ; )) Głupi, wiem wiem ; D  Na początek chciałabym wspomnieć o CrEiZoLLL  z  http://bieber-justin-love-story.blog.onet.pl , wspaniałe opowiadanie o Justinie i cudny ostatni rozdział zadedykowany … mnie !  ;DD Dziękuję Ci bardzo Creizol xdd ; **  i Dziękuje wszystkim czytającym ; )

Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale strassznie brakuje mi czasu … i następny pewnie aż w następną sobotę ..

   Aaa ! I dziękuję kochanej Dorr ; ** za wystruj bloga ! nieprawdaż, że śliczny mam szablon ?! Prawda, prawda ! ; DD  a zobaczcie szablon na blogu Dorr  <zakochany> www.biieberowe-story.blog.onet.pl

 Emm ; ***

 Dżella ; **



KATEGORIE: Bez kategorii
24 Komentarze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz