poniedziałek, 11 lutego 2013


Rozdział.11.

Nagle obudziłam się i zaczełam się rozglądać. A no tak. Lecimy do Paryża…
-głodny jestem
-zawołaj te babki w miniówach
-zjedli już
-olagboga- zaczęłam szperać w torbie w poszukiwaniu czegoś dla Justina.
-mam !
-co ?!
- żelki !
-jakie ?! –uśmiech
-sour patch kids- rzuciłam mu.
-chcesz ?
-nie dzięki
-co ci się stało ?
-źle się czuje…
-…-przytulił mnie i ja momentalnie usnęłam…

                                              *
-proszę przygotować się do lądowania-usłyszałam nagle
-jeeny- zajęczałam
-haha-jus.
                                        *
Wysiedliśmy pod ogromnym hotelem. Natychmiastowo Justin wziął mojąwalizkę , a drugą ręką złapał moją. Momentalnie uśmiechnęłam się do niego. Gdy byliśmyjuż na holu , podbiegła do nas Pattie
-jak się ciesze ze was widzę-powiedziała a ja lekko się uśmiechnęłam.-dominica co ty taka wychudzona ?- o nie… bałam się że poruszy ten temat
-ona nic nie jadła przez  dni – krzyknął podenerwowany Justin
-że co ?! – jeszcze głośniejkrzyknęła pattie. Miałam ochotę wyjść. – o nie kochana . Justin cieprzypilnuje. Tak Justin ?
-oczywiście. – (popatrzyłam na niego burzliwym wzrokiem. )
Bardzo ładnejednoosobowe łóżko. Zaraz , zaraz jedno osobowe ?! what the fuck ?!
-ee … Justin
-taak?
-mam pytanie ?
-no  ?
-dlaczego tu dojasnej cholery jest jednoosobowe łóżko.
-przeszkadza ci to ?
-nie
-no a więc w czymproblem ?
-a dobra , nie ważne
Wcaaale mi to nieprzeszkadza <sarkazm> A zresztą…
Wypakowałam rzeczy ,poszłam się wykąpać. Justin gdzieś się zapodział przy pracy xd . czyściusieńkapołożyłam się do łóżka i wzięłam mojegolaptopa.:http://www.loveit.pl/love/330133/e-v-e-r-y-t-h-i-n-g-i-n-s-p-i-r-i-n-g-c-o-m poszperałam trochę po Internecie, poczym wyłączyłam go. Leżałam spokojnie na łóżku i nagle wparował Justin …
-przybyłem – krzyknąłwesoły
-ahha… dobra panie bieber, wykąp się i do wyra-
Jak powiedziałam takteż zrobił. Gdy położył się już powiedział:
-jutro zabiore cię dostudia
-po co ?
-bo nie będzie mnie cały dzień
- Justin ?
- taak ?
-kocham cię- pocałowałam go lekko ipołożyłam się na jego tors. On zaczął głaskać mnie po głowie i powiedział:
-ja cie też misiu.- po chwili obydwojeodpłynęliśmy do krainy morfeusza..

Rozdział.10.

Justina nie maw domu już dobre 2 tygodnie. To tzw. „mini trasa”. Pattie pojechała z nim w sumie to się jej nie dziwie. Przecież to jej syn …Siedziałam  w domu w ciepłym dresie, z laptopem na kolanach i słuchałam swojej ulubionej piosenki. Czułam się źle, chyba miałam gorączkę, bolała mnie głowa. Chłopak, który teraz ciągle jest w moich myślach cały dzień ,  nie dawał znaku życia. Kilkakrotnie zbierałam się żeby napisać  do niego, ale nie chciała mu się narzucać.Czuła się bardzo samotna, była sama w wielkim domu podczas gdy jej matka niewiadomo gdzie jest. Zeszłam do kuchni, zrobiłam sobie kakao i zaczęłam płakaćjak małe dziecko… Przypomniały mi się wszystkie smutne sytuacje w jej życiu.Płacząc, poczuła wibracje teleonu w kieszeni od bluzy, JB dzwonił …Rozżalona odebrałam i szlochając do telefonu zaczęłam wypytywać’przypomniałeś sobie nagle o mnie?’ . Justin zaczął mnie przepraszać, cospowodowało że jeszcze bardziej się zaniosłam od płaczu. Po kilku minuta chchłopak był u mnie w pokoju . Siedziałam na łóżku cała rozmazana i rozziębiona.Justin mocno przytulił mnie  do siebie i powiedział ; teraz już będę przy Tobie…Mocno wtuliłam się w jego tors.
-wracaj w trase, fani czekają- powiedziałm pół-szeptem
-bez ciebie nigdzie się nie ruszę- pocałował mnie w czoło , w ciąż nie wypuszczał mnie z objęć. To było to co potrzebowałam najbardziej.
-nie chcę żebyś się nade mną litował
- Kocham cię i zabieram cie dlatego ze sobą bo tęsknie jak cholera. Nigdzie bez ciebie nie pojade. Nigdy.
-ja też cie kocham Justin – pocałował mnie delikatnie w usta co spowodowało że mimowolnie się uśmiechnęłam.
- No ! a teraz pakuj się i lecimy !
- gdzie ?!
- do Paryża. Miasta miłości. 
- hah okey… daj mi chwilkę.
- jadłaś coś wgl?
-eee no bo ja ten.. no ten tego tamtego =D
- Kiedy ostatni raz coś jadłaś ?
- ee 5 dni temu – uśmiechnęłam się lekko
- że co ?! –ojoj wkurzył się-jeszcze 1 dzień i bym … bym cie już nigdy nie zobaczył-po policzku spłyneła mu samotna łza
- obiecuje że od dzisiaj zjem wszystko co mi dasz!-przytuliłam go i otarłam mu łzę. Martwił się o mnie.
W jakies 40 minut zapakowałam wszystko (nawet laptopa). Ubrałam się w to : http://stylistki.pl/bez-nazwy-30671/Uczesałam luźnego koka i lekko się pomalowałam.   Zeszłam na dół i miałam przygotowane spaghetti. Było pyszne.
-jak ci smakuje
- biorąc pod uwagę że jest to moje pierwsze danie które jem od 5 dni i że  je ty ugotowałeś , co było pewnie wysiłkiem … jest pyszne. Kocham spaghetti 
to się cieszę. – odstawiłam talerz do zlewu i umyłam naczynia. – jedziemy na lotnisko.
-dobrze bobrze- zaczęłam się śmiać
Jedziemy na lotnisko. Nie wytrzymuje już tej ciszy.
-JUSTIN!
-tak ?
-mów coś !
-ale no co ?!
-nie wiem.- naburmuszyłam się
- cieszę się ze będziemy razem , wszędzie razem.
-hahah… ja też się ciesze. Uwierz. Justin!
-tak ?
-kocham cię ! – miałam ogromy uśmiech na buzi a jus się tylko śmiał bo to tak głośno krzyknęłam że mnie gardło zabolało. I momentalnie się uciszyłam.xd
-ja tez cie kocham. Poczekaj chwilke. –pobiegł do apteki i wrócił z tabletkami na gardło i paroma innymi lekami. (byłam chora)
-dziękuje- wychrypiałam i dałam mu buziaka w polik
-nie ma sprawy. :D

                                     *

Siedzimy już spokojnie w fotelach. Może nie tak spokojnie bo Justin się wierci. Kiedy już się uspokoił,objął mnie ramieniem i momentalnie usnęłam.

Chciała bym podziękować Kamie, Marcie i Julce. Kama , dziękuje ci za cudowny fragment z tego rozdziału. Masz niesamowity talent. Jula , dziękuje za różnego rodzaje dedykacje na twoim blogu
jest naprawdę niesamowity.! Marta, a tobie kochana dziękuje za różnego rodzaju mobilizacje. Jesteście cudowne. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz