Polecam.
Polecam
Mam pewną sprawę dla Was:
Prosiłabym, żebyście weszły, przeczytały jak i zostawiły po sobie jakiś ślad na tym blogu:
With colors of the rainbow [klik]
Prowadzony jest on przez moją przyjaciółkę, która dopiero zaczyna swoją przygodę z blogowaniem, więc mogą pojawić się jakieś błędy czy pomyłki w treści, ale to zdarza się każdemu, więc chyba nie będziecie miały z tym jakiegoś problemu czy jakichkolwiek pretensji.
Jej opowiadanie opowiada o losach, przygodach, uczuciach, rozczarowaniach normalnych nastolatków. Także jak jesteście zainteresowane to tam wbijcie ; ) Oczywiście, żeby później nie było, że Wam rozkazuję czy coś…
Z góry bardzo dziękuję! ; ]
******
Następny rozdział na tym blogu pojawi się jutro lub pojutrze.
Osiemdziesiąty trzeci.
Osiemdziesiąty trzeci
Mieliśmy szansę, Justin.
- Jess! – usłyszałam krzyk matki. O mało co nie obudziła małego.
Kiedy mnie zawołała spojrzałam jeszcze na śpiącego Nathana i przymykając za sobą drzwi od pokoju, zeszłam na dół.
- Chodź coś zjeść – za mną pojawiła się Karolina, która zmierzała do kuchni.
- A właśnie! – przypomniałam sobie. – Ty nie w szkole? – uśmiechnęłam się podejrzliwie.
- Zrobiłam sobie wolne. Jeden dzień nieobecności nic nie zmieni – odpowiedziała chytrze.
- Nie byłabym taka pewna.
Przed oczami przeleciał mi obraz ciągłego wagarowania czy po prostu zostawania w domu. Żałuję, że nie chodzę, a raczej nie chodziłam do szkoły, kiedy miałam ku temu okazję. Teraz z chęcią poszłabym do niej, do znajomych.
Zasiadłam do stołu w jadalni po czym nałożyłam sobie na talerz kanapki. Zjadłam je, popiłam sokiem i ponownie poszłam na górę. Ciekawa tego, kto próbował się ze mną skontaktować, przemieniłam nową, na starą kartę w telefonie. Od razu na wyświetlaczu, wyświetliły się powiadomienia o masie nieodebranych przeze mnie połączeń. Pierwsze miejsce zdecydowanie osiągnął Justin. Z tego co pisało przy jednym z powiadomień, dzwonił ostatni raz kilka dni temu. Nie wiem czy przez pomyłkę czy nie, ale szczerze mówiąc zrobiłam sobie nadzieję.
Zerwałem wczoraj z Seleną, nie uważam, że był to udany związek. Ona czegoś potrzebowała, a ja musiałem ją w tym czymś zaspokajać. Dowiedziałem się od niej samej, że była ze mną tylko dlatego, żeby powiększyć o niej rozgłos. Szczerze mówiąc to nawet nie jestem na nią za to zły. Najważniejsze jest to, że jestem wolny i mogę robić co tylko zechcę.
Siedząc na łóżku i trzymając telefon w dłoniach wybrałem numer Jess. Wiedziałem dobrze, że nie odbierze, ale nie poddałem się i nacisnąłem zieloną słuchawkę, wcześniej najeżdżając na jej numer. Nagle usłyszałem sygnał, wryło mnie po prostu. Po chwili usłyszałem ten dobrze znany mi kobiecy głos:
- Słucham?…
W pewnym momencie zadzwonił mi telefon. Nie wyświetliło mi się kto dzwoni, więc z lekką obawą, odebrałam telefon.
- Słucham? – nikt się nie odzywał, lekko przestraszona już chciałam się rozłączyć, ale coś mnie ku temu powstrzymało, a raczej pewien głos.
- Cześć – powiedział Justin, drżącym, lekko zachrypniętym głosem.
- Justin? – wyjąkałam przez łzy. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak brakowało mi rozmowy z nim.
- A znasz innego Justina? – zaśmiał się.
- No nie – odparłam ocierając łzy, spływające po moich policzkach.
- Spotkajmy się – zaproponował, a mnie przeszły ciarki.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł – odpowiedziałam zrezygnowana.
- Jest to dobry pomysł, chcę cię zobaczyć, porozmawiać z tobą. Daj nam szansę – wyszeptał cicho ostatnie zdanie, ale mogłam bez problemu je usłyszeć.
- Mieliśmy szansę, Justin. Teraz wszystko jest inaczej, wszystko się pozmieniało.
- Na przykład, co?
- W tej chwili nie jest to ważne, ważne jest to, że masz dziewczynę.
- A więc o to ci chodzi. Nie mam dziewczyny. Owszem byłem z Seleną, ale zerwałem z nią wczoraj, bo od dłuższego czasu nam się nie układało.
- Jak nie Selena to będzie następna.
- Jess… błagam cię, spotkajmy się – znowu powrócił do początkowego tematu.
- Zastanowię się i dam ci znać.
- Ale proszę zrób to dzisiaj, okej?
- Dobrze Justin – odparłam zła na samą siebie, że dałam się po części przekonać.
- Do usłyszenia? – odparł pytająco Justin.
- Do usłyszenia – odpowiedziałam po czym się rozłączyłam.
Jak na złość usłyszałam płacz Nathana. Szybko poderwałam się z łóżka po czym poszłam do niego. Przewinęłam go i ponownie uśpiłam. Włożyłam mu niebieski smoczek do buzi i przykryłam kołderką. Miałam zamiar iść do mamy poradzić się jej co zrobić z faktem, że Just się do mnie odezwał i chce się spotkać.
- Jest mama? – zapytałam Karoliny, która siedziała na kanapie z jakimś chłopakiem. Domyśliłam się, że to jej chłopak, więc lekko zakłopotana, przedstawiłam się, a on uczynił to samo.
- Pojechała gdzieś. Nie wiem dokładnie gdzie – odpowiedziała wpatrzona w Jacka.
- Wychodzisz gdzieś teraz? – zwróciłam się do Karoliny.
- Raczej nie, a co? – zapytała ciekawa.
- Mam zamiar się iść wykąpać. Jakby mały się przebudził to zajmiesz się nim chwilę?
- Jasne, pomożesz mi, prawda? – teraz wzrok przeniosła na siedzącego obok niej chłopaka.
- Tak – entuzjazmem to on się nie wykazuje zbytnio.
- Dzięki – rzuciłam, kiedy byłam już na schodach, prowadzących na górę.
Oni zaraz za mną udali się na górne piętro. Jak wchodziłam do swojego pokoju powiadomiłam ich o tym, że jakby nie dawali sobie rady to ma Karolina po mnie przyjść, ale myślę, że dadzą sobie radę, a poza tym to postaram się szybko wyjść z łazienki.
Przed wejściem do ogromnej wanny, zadzwoniłam do Justina. Odebrał po kilku sygnałach.
- Możemy się spotkać, ale nie licz na zbyt wiele. Góra godzina.
- Dzięki, więc jesteś u mamy, tak?
- Tak, ale spotkajmy się już na mieście. Ja sama dojadę.
- Jak ci tak wygodniej to nie ma sprawy. Jutro o 15:00 w Brown Eagle.
- Okej, pa – nie czekając na odpowiedź, rozłączyłam się.
Weszłam do wanny, zanurzyłam się we wcześniej napuszczonej, gorącej wodzie z dodatkami różnych olejków aromatyzujących. Czułam się odprężona. Niestety nie miałam zbyt dużo czasu na przyjemności. Zostawiłam Natha z Karoliną i Jackiem, a oni na pewno mają coś lepszego do roboty niż zajmowanie się niemowlakiem. Na szybko wyszorowałam się, umyłam włosy szamponem orzechowym, który zapobiegał łamliwości włosów po czym wyszłam z wanny. Wysuszyłam po części ręcznikiem włosy, a drugim owinęłam się pod pachami. Wcześniej wspomniany ręcznik, który posłużył mi za suszarkę, zawiązałam na głowie jako turban i opuściłam łazienkę.
W pokoju podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej jedne z nowszych ciuchów. Mianowicie ten zestaw do niego niebieskawą bieliznę po czym ponownie znikłam za drzwiami od łazienki. Ubrałam się we wcześniej przygotowany zestaw po czym jeszcze wilgotne włosy, związałam w wysokiego kucyka. Kiedy byłam gotowa wyszłam z pokoju, a skierowałam się do pokoiku malucha.
Na fotelu siedział chłopak Karoliny z nią na kolanach.
- Dzięki, że posiedzieliście z nim. Możecie się już zająć sobą – zaśmiałam się po czym podeszłam do łóżeczka w którym najlepsze spał mały.
- Nie ma za co – usłyszałam głos siostry, a po chwili przymykające się drzwi.
- Ciekawe co za cyrk odstawi jutro tatuś – szepnęłam sama do siebie.
Byłam niezmiernie ciekawa jutrzejszego spotkania, wręcz nie mogłam się doczekać, kiedy go zobaczę, a jednak z drugiej strony obawiałam się tego spotkania jak do tej pory niczego innego w życiu. Nie wiedziałam czy powiedzieć mu o Nathanie czy jednak nie. Bałam się, że się go wyprze, że nie będzie chciał mieć z nim nic wspólnego, że mały nie będzie miał ojca, a ja będę samotną matką.
Resztę dnia spędziłam na przesiadywaniu co chwilę u Nathana, na przewijaniu go, karmieniu jak i usypianiu. Wieczorem był czas na kąpiel Natha. Oczywiście pomagała mi mama, bo sama nie dałabym rady, bałam się, ale nie poszło, aż tak źle jak myślałam. Byłam padnięta. Nie miałam w ogóle czasu na sen, którego teraz potrzebowałam. A przede mną długa noc, która będzie zerwana.
Leżałam sobie na łóżku około godziny 24:00. Zasypiałam, ale obudził mnie płacz małego. Poderwałam się z łóżka po czym szybkim krokiem udałam się do pokoiku. Wyciągnęłam Natha z łóżeczka po czym pochodziłam z nim chwilę, trzymając go na rękach, aż ponownie zasnął.
- Idź do swojej sypialni, prześpij się. Ja z nim zostanę – zza drzwi wyłoniła się zaspana mama.
- Mamo nie musisz.
- Ty bardziej potrzebujesz snu niż ja, no już… zmykaj – położyłam małego do łóżeczka, pocałowałam w główkę i z wdzięcznością w oczach, opuściłam pomieszczenie, a skierowałam się do własnej sypialni. Padłam na łóżko. Nie musiałam długo czekać na zaśnięcie.
Mama obudziła mnie około godziny 6:00. Nath był głodny, więc zwlekłam się z łóżka. Kiedy podeszłam do drzwi z pokoju, mama wyprzedziła mnie i przyniosła mi chłopca. Zabrałam go od niej, a ona wyszła. Zostawiła nas samych. Nakarmiłam go po czym poczekałam chwilę, aż mu się odbije. Położyłam go na swoim łóżku, a ja położyłam się zaraz obok niego. Nachyliłam się nad nim i wpatrywałam w jego twarz.
- Kocham cię maluszku – chwyciłam ostrożnie za jego maleńką dłoń po czym musnęłam ją delikatnie.
- Jeszcze raz dziękuję. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Będę za góra godzinę – swój głos kierowałam w stronę mamy. Przede mną spotkanie z Justinem. Właśnie wychodziłam z domu.
- Oj… Przestań już dziękować. Lepiej już idź, bo się jeszcze spóźnisz.
- Nie spóźnię, a smoczek jest na… – Na szafce, wiem, wiem – przerwała mi mama, a ja na jej słowa uśmiechnęłam się.
Po piętnastu minutach drogi byłam na miejscu, przed restauracją w której miałam spotkać się z Justem. Przez szklaną szybę zobaczyłam, że już tam jest. Siedział przy ‘naszym’ ostatnim stoliku. Przed wejściem odetchnęłam głęboko po czym pchnęłam drewniane, wejściowe drzwi. Justin słysząc odgłos, które wydały drzwi, odwrócił się w moją stronę, a nasze spojrzenia się zetknęły. Po kilku sekundach się ocknęłam i spuściłam wzrok, podeszłam do niego. Co ma być to będzie – pomyślałam.
******
Rozdział mi się osobiście nie podoba, ale cóż zrobić. Musiałam w końcu coś nabazgrać i dodać. Jeden plus rozdziału jest taki, że nie należy on do krótkich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz