niedziela, 10 lutego 2013


Osiemdziesiąty drugi.

- Powiadomiłem twoją mamę – rzucił Alex, a ja odetchnęłam głęboko. 
     Przed oczami miałam obraz wchodzącego do sali szpitalnej, Justina. Na szczęście był to tylko wytwór mojej bujnej wyobraźni. Nie mogłam się opanować, a po moim policzku ściekła jedna, samotna łza, która wyrażała tęsknotę za chłopakiem, który na zawsze pozostanie w moim sercu.
     Niespodziewanie do sali wbiegła cała zapłakana mama, która już na wstępie zaczęła mnie za wszystko przepraszać. Moim zdaniem wtedy, kiedy wyrzucała mnie z domu, była roztargniona i nie wiedziała co robi.
- Jeszcze raz przepraszam. Nie wiem co mnie wtedy napadło. Wróć ze mną do domu, wróć z – zacięła się.
- Nathanem – na moje słowo uśmiechnęła się przez łzy.
- Mogę? – zapytała, wskazując głową na śpiące dziecko.
- Tak – odpowiedziałam, a mama zabrała go delikatnie z moich objęć.
- Zostawimy was same, a panią prosiłabym o późniejsze zgłoszenie się do mojego gabinetu w celu uzupełnienia kilku informacji.
- Oczywiście – kiedy mama udzieliła odpowiedzi Alex i lekarka, wyszli z sali, zamykając ją za sobą.
- Jak się czujesz? – zapytała, uciszając małego, który właśnie się przebudził.
- A jak mam się czuć? Jest mi cholernie źle z tym, że to wszystko się tak potoczyło. 
- Powiadomisz go o tym, że został ojcem?
- Nie, mamo nie. Nie zrobię tego, ponieważ nie mam na tyle odwagi, a poza tym on nic by z tym nie zrobił. Nie zaakceptowałby Nathana, teraz ma nową dziewczynę, rozumiesz? Ja już dla niego nie istnieję – wyżaliłam się.
- Kochanie… nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Może w końcu przyjdzie po rozum do głowy i zrozumie co zrobił źle.
- Ja już straciłam taką nadzieję, mamo.
- A nie powinnaś. Mogłabym ci jakoś pomóc, zadzwonić do niego. Dyskretnie o coś wypytać – zaproponowała mama, a mnie na samą myśl o tym przeszły ciarki.
- Dziękuję, ale zdecydowanie nie i proszę obiecaj mi teraz, że nie powiadomisz nikogo o fakcie, że urodziłam. Tym osobom, którym będę chciała powiedzieć to powiem, a reszta nie musi o tym wiedzieć.
- A co zrobisz z paparazzi? Na pewno nie przejdą obok ciebie, nie zatrzymując się, kiedy na rękach będziesz niosła małego chłopca. Na pewno się zainteresują kto to jest. To co im wtedy odpowiesz? Że to kuzyn, braciszek? Nie uwierzą w to Jess.
- Nie wiem już sama co mam robić – odparłam zdesperowana.
- Damy radę, a wracając do przeprowadzki… Wrócisz do domu?
- Pogadam z Aleksem, ale myślę, że tak.
- Nawet nie wiesz jak z Karoliną się za tobą stęskniłyśmy – wyjęczała matka, lekko zachichotałam.
- A gdzie ona jest? – zapytałam z uśmiechem.
- W szkole, ale dzwoniłam do niej. Jak skończy lekcje to obiecała, że do ciebie wpadnie.
- A więc już się nie mogę doczekać – rzuciłam zadowolona.
- To cały Justin – wysłałam matce niezrozumiałe spojrzenie. – Nathan to cały Justin – poprawiła się.
- Mam nadzieję, że nie odziedziczy po nim tej upartości – na moje słowa mama się uśmiechnęła.
- Pójdę lepiej do lekarki. Wpadnę jeszcze za chwilę do was – podała mi małego.
- Mamo powiedz Aleksowi, że może już wejść jak spotkasz go gdzieś na korytarzu.
- Dobrze – powiedziała i wyszła.
     Nie musiałam długo czekać na chłopaka, który niewyobrażalnie mi pomógł w ostatnich miesiącach.
- Chciałaś mnie widzieć, więc jestem – usiadł na łóżku.
- Chciałam ci po raz kolejny podziękować i poinformować cię, że nasze wspólne mieszkanie chyba dobiegło końca. Wracam do mamy, chyba nie masz mi tego za złe, prawda?
- Nie mam, wiedziałem, że tak to się w końcu skończy. Mam nadzieję, że będę mógł was odwiedzać, kiedy przyjdzie mi na to ochota.
- Nawet nie musisz o to pytać. Zawsze będziesz mile widziany.
- Ja myślę – zaśmiał się słodko po czym musnął z uśmiechem moje czoło.
- Rozmawiałem na korytarzu z panią Lenox. Pojutrze będziesz mogła wyjść ze szpitala.
- Więc niezmiernie się cieszę – ogłosiłam po czym ziewnęłam, zakrywając dłonią usta.
- Jesteś śpiąca… Zawołam pielęgniarkę, zabierze małego, a ty się prześpisz.
- Nie musisz – pomimo tego, że oczy same mi się zamykały nie chciałam rozstawać się z małym, ale wiedziałam, że i tak za chwilkę po niego ktoś przyjdzie.
- Jesteś pewna? – zapytał z cwanym uśmiechem.
- Nie. Możesz zawołać pielęgniarkę.
- W porządku – wyszedł z sali, a po chwili wrócił z kobietą, która odebrała ode mnie dziecko i wyszła z nim, z sali. 
- Śpij – usłyszałam głos Alexa, więc pozostało mi tylko zamknąć oczy i całkowicie odlecieć.
     Zanim jednak zasnęłam poczułam dłoń Alexa na swojej dłoni, uśmiechnęłam się z wdzięcznością po czym odpłynęłam.
     Siedziałam w ogrodzie. Nathan miał już dwa latka. Bawiliśmy się wspólnie samochodzikami. Nagle mały poderwał się do pionu i z krzykiem zadowolenia podbiegł do furtki przez którą Justin wchodził do ogrodu. Podniósł małego i z uśmiechem okręcił się wokoło. Natan ciągle się śmiał. Just gestem ręki zachęcił mnie do podejścia do niego, a więc tak zrobiłam. Przytulił mnie do siebie. W rodzinnym uścisku trwaliśmy przez kilka minut. 
- Tato? – zapytał mały.
- Tak? – postawił go na ziemię po czym ukucnął zaraz obok.
- Wróciłeś? – zapytał ze słodką miną Natan.
     Obudziłam się z nie za ciekawym humorem. Ten sen sprawił, że zrozumiałam, iż to ja wszystko zepsułam pomiędzy nami, a nie Justin. Obwiniałam go, bo nie chciałam sobie nic później zarzucić. Niestety jest inaczej. Myśl, że teraz mogłoby wszystko wyglądać całkowicie ineczej, nie dawała mi spokoju. Zła na samą siebie zamknęłam oczy i nad wszystkim rozmyślałam. Wspominałam również dawne dobre czasy. 
     W pewnym momencie do sali ktoś wszedł, zaciekawiona otworzyłam oczy, a wzrok skierowałam w kierunku drzwi. Do sali weszła Karolina, a kiedy mnie zobaczyła, podeszła do mojego łóżka i mocno się do mnie przytuliła.
- Boże… jak ja cię dawno nie widziałam – wyszeptała ze łzami w oczach.
- Od czwartku zaczniesz się ze mną użerać w domu, ponieważ wracam do was.
- Nie będzie źle. Chłopiec czy dziewczynka? – zmieniła temat.
- Chłopiec, Nathan – wyprzedziłam ją, a raczej jej kolejne pytanie, które z pewnością by mi zadała.
- Super! A więc mam braciszka – uśmiechnęła się promiennie, a ja odwzajemniłam uśmiech.
- A jak ty się czujesz? – zapytała, siadając na skraju szpitalnego łóżka.
- Nie najgorzej. Lepiej ty opowiadaj jak ci tam idzie w szkole. 
- W szkole cudownie, ale to mało ważne. Mam chłopaka – prawie, że wypiszczała.
- Jak ma na imię? Jaki jest? – zapytałam ciekawa.
- Jack i jest niezwykły. Jakby wyróżnia się od reszty.
- Brzmi ciekawie – zaśmiałam się lekko.
- Jak wrócisz do domu to cię z nim zapoznam. Polubisz go z pewnością – Karolinie uśmiech z twarzy nie schodził. 
     Widać, że się zakochała. Mam nadzieję, że jej się przynajmniej ułoży, a Jack nie okaże się pustym chłopakiem, który liczy tylko na to, żeby się z nią przespać.
- Oby – sztucznie się uśmiechnęłam.
- Przyniosłam ci jakieś owoce, bo mama zapomniała. Włożę to do szafki.
- Dzięki – podziękowałam po czym podniosłam się, a Karolina poprawiła za mną poduszkę.
     Rozmawiałyśmy ze sobą bardzo długo, kiedy czas wizyt się skończył Karolina wyszła, a ja zostałam sama. Z nudów zaczęłam bawić się komórką, ale w końcu musiało mi się to również znudzić. Odłożyłam telefon na szafkę obok łóżka po czym położyłam się na lewym boku i zasnęłam. 
     Nie wiem ile czasu minęło odkąd poszłam spać, ale pielęgniarka obudziła mnie aby zabrać mnie na badania.

- Mamy z Karoliną dla was niespodziankę – powiadomiła mnie mama, kiedy rozpakowałam już swoje rzeczy we własnej, starej, lecz odnowionej sypialni.
     Wypisali mnie ze szpitala dzisiaj o 9:30 rano. Wszystkie badania wyszły pozytywnie, więc nie mieli po co mnie jak i Natana tam dłużej trzymać.
- A gdzie mały? – zmieniłam temat, ponieważ na czas, kiedy się rozpakowywałam dałam go pod opiekę mamie, a ona stała właśnie przede mną.
- Karolina go usypia na dole – uspokoiła mnie mama.
- Aha – odparłam.
- Więc chodź – podała mi rękę po czym zaciągnęła do pokoju obok. 
     Kiedy do niego weszłam, uśmiech samoczynnie wkradł mi się na twarz. Znajdowaliśmy się w pokoiku dla małego. Wszystko było tak idealnie dopracowane. Na jednej z półek nawet było oprawione w ramkę nasze wspólne zdjęcie z Justinem. Całość prezentowała się tak.
- Jak udało ci się to wszystko zorganizować, urządzić w zaledwie trzy dni?
- Miałam na to o wiele więcej czasu – uśmiechnęła się zadowolona z tego, że mi się podoba.
- Czyli wiedziałaś, ze tu wrócę?
- Już od dawna Jess – zaśmiała się lekko.
     Podniosłam z szafki ramkę ze zdjęciem, moim i Justa. Uroniłam nad nim kilka łez smutku i odłożyłam je na miejsce z myślą, że nic już nie będzie takie jak kiedyś.
- Pójdę założyć na siebie coś wygodniejszego.
     Czułam się niekomfortowo z ubranymi na nogach rurkami, a na górnej części ciała dosyć obcisłą tuniką. Byłam pewna, że dres to teraz coś czego potrzebuję. 
     Nie czekając na odpowiedź mamy, wyszłam z pokoju dla malucha, a weszłam do swojego w którym przebrałam się w szary dres, a dzisiejsze ciuchy, które miałam wcześniej na sobie, wrzuciłam do kosza na pranie.
     Kiedy ogarnęłam pokój i w miarę go posprzątałam, zeszłam na dół, a na schodach mogłam już bez problemów usłyszeć paniczny płacz Nathana, który z każdą chwilą, nasilał się coraz bardziej. Przestraszona przyśpieszyłam kroku. W min znalazłam się w salonie. Zobaczyłam, że mama próbuje go uspokoić, ale nie wychodziło jej to.
- Widocznie jest głodny – podała mi małego, a ja uciszając go, ruszyłam z nim do pokoju.
- Ćśś – uciszył się dopiero, kiedy dobrał się do mojej piersi.
     Zachłannie ciągnął pokarm, gdy skończył, wstałam razem z nim z łóżka, czekając, aż mu się odbije. Po kilku minutach czekania to się stało. Wytarłam go delikatnie pieluszką po czym, przebierając w niebieskie śpioszki udałam się z nim do jego pokoiku. Pochodziłam z nim chwilę po pokoju, aż zasnął i położyłam go do swojego łóżeczka, przykryłam go kocykiem i przystawiając sobie do łóżeczka fotel, usiadłam na nim, chowając twarz w dłoniach…

******
     W końcu pojawił się rozdział, który oznacza, że odwieszam bloga. Następne rozdziały będą pojawiać się w powiedzmy tygodniowych odstępach czasu. Niekiedy może się to przedłużyć, ponieważ nie mam, aż tyle czasu, żeby przesiadywać i pisać nowe notki. Mam nadzieję, że ten rozdział chociaż po części się Wam spodobał. Liczę na jakieś komentarze z opinią, z waszej strony.
     Poza tym… niektóre z was pewnie zauważyły, że w szerokiej liście niektóre rozdziały napisane są słownie, a nie np ‘Rozdział 4′, oznacza to, że w tych rozdziałach poprawione są wszelkie błędy ortograficzne. Mam nadzieję, że do miesiąca uda mi się poprawić wszystkie rozdziały. Jest także inny szablon, wykonany przeze mnie. Nie jest jakiś tam trudny i ja o tym wiem. Tamten mi się po prostu znudził, nie mogłam już na niego patrzeć, a ten wydaje mi się, że jest bardziej przejrzysty od poprzedniego. 


Informacja numer trzy.

Informacja numer trzy
Ten fragment przeznaczę pewnej czytelniczce mojego bloga. Mowa o ” Misior „
     Z góry dziękuję bardzo za twój komentarz pod rozdziałem osiemdziesiątym pierwszym. Przydał mi się taki kop krytyki – o ile ten komentarz mogę tak nazwać. Muszę przyznać, że postawił mnie on na nogi, a teraz trochę się do niego odniosę:
~ ” Beznadziejnie wymyśliłaś z tym dzieckiem że ona je urodzi po raz 87546789 ” – Dziecko urodziła po raz pierwszy i nie wiem o co Ci chodzi, ale mniejsza o to.
~ ” Nie podobało mi sie że prawie cały czas sie ru*hali a w ogóle nie było szkoły ” – W całym opowiadaniu było góra pięć stosunków płciowych z czego chyba dwa lub trzy były opisane. Nie wydaje mi się, żeby na taką ilość rozdziałów było to dużo. Co do szkoły to postaram się coś z tym zrobić, żeby do niej wrócili.
~ ” Blog sie całkowicie zepsuł po tym jak sie wyprowadzili z toronto bo było w kółko justin i jess jess i justin i te 2 osoby.. ” – Teraz mogę przyznać Ci całkowitą rację. Wszystko kręciło się wokół głównych bohaterów, a o pozostałych głos zaginął. Z tym też obiecuję, że coś zrobię.
~ ” Myślałam że justin pojedzie za nią do toronto, ona mu da kosza zaczną sie nie lubic każdy będzie w innych związku, będzie chris i wszyscy pozostali. justin będzie podrywał jakieś lasie itp ” – Może coś z tego użyje w opowiadaniu. Jeśli mi na to pozwolisz.
~ ” Zawsze jak rodzi sie dziecko w blogach to opowiadanie robi sie bez sensu bo cały czas jest o nim mowa, nigdzie wychodzic nie mogą. brakuje tu szkoły. gdyby tego dziecka nie było nie musiałabyś kończyc opowiadania ” – Senk w tym, że ja to opowiadanie chcę zakończyć. No przynajmniej pierwszą część. Może powstanie druga? Nie mam pojęcia. To tylko i wyłącznie zależy od Was.
~ ” Ja bym przeprosiła czytelników i pousuwała te rozdziały odkąd jess wróciła do toronto ale to już twoja sprawa ” – Nie pousuwam tych rozdziałów, bo wtedy bym dopiero namieszała w tej historii.

Ważne! Dla wszystkich!
     Obiecuję poprawę. Coś wymyślę aby Wam kolejne rozdziały przypadły do gustu, bo Wy tutaj jesteście najważniejsze, a nie ja. Gdyby Was tutaj nie było, czytelniczek, mnie też by tutaj nie było. Nie byłoby w ogóle tego opowiadania. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;D Kilka osób pisało mi o tym, żeby były dłuższe rozdziały, więc będą. Tylko trzeba będzie na nie dłużej poczekać. Na razieZAWIESZAM bloga na czas nieokreślony. Jak uda mi się napisać coś z sensem to dodam rozdział.

Informowanie mnie o NN
     Ten fragment z kolei jest przeznaczony dla osób, które prosiłam o informowanie o NN na waszych blogach. Dalej możecie mnie informować na tym blogu czy na moim gadu. Będę tutaj wchodzić, czytać jak i komentować wasze nowe rozdziały. Takżeinformacje o NN zostawiajcie w linku pt. ‘SPAM’. Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz