Osiemdziesiąty pierwszy.
Osiemdziesiąty pierwszy
Jakbyś miała przeze mnie jakieś problemy to ja to wyjaśnię.
- Selena. Przepraszam, ale nie mogę – powiedziałem, odrywając się od ust brunetki. Przed oczami ciągle widniała mi twarz Jess. Nie mogłem tego zrobić. Nie mogłem przelecieć Sel. Byłoby to nie fair.
- Co? – zapytała zdziwiona.
- Po prostu nie mogę – wstałem z łóżka. Na szybko wciągnąłem na tyłek bokserki i jeszcze szybciej się ubrałem. - Ja wychodzę. Nie czekaj na mnie, będę późno – tak jak powiedziałem, tak zrobiłem.
Wyszedłem z apartamentu i wszedłem do windy, która zawiozła mnie na pierwsze piętro hotelu na którym znajdowała się recepcja. Podszedłem bliżej i wykupiłem sobie na resztę pobytu osobny apartament. Bałem się, że jak będę dalej w jednym z Seleną to coś się może stać i mogę nie dostać w ostatniej chwili rozumu do głowy. Po kilku minutach podawania danych w recepcji, odebrałem swoją kartę i wyszedłem z hotelu. Na dworze było bardzo ciepło no w końcu jestem w Meksyku i mogłem się tego spodziewać. Po kilku minutach doszedłem do mniej znanej knajpki. Wszedłem do środka z nadzieją, że w niej będzie nieco zimniej. Tak też było, klimatyzacja w niej sprawdzała się świetnie, obsługa również. Podeszła do mnie nastoletnia dziewczyna z pytaniem czy coś podać. Jej twarz wyrażała wszystko mianowicie: zmęczenie, przepracowanie, stres czy zażenowanie. Jej dość krótkie blond włosy opadały na ramiona, a grzywka przysłaniała jej oczy. Ona sama co chwile odgarniała ją do tyłu. Czekała cierpliwie aż coś z siebie wydobędę, a ja całkowicie zamyślony przewracałem kartki z menu w poszukiwaniu czegoś znajomego lub takiego co ma ciekawą nazwę. Wybór był ogromny, ale nie mogłem się zdecydować, więc postanowiłem zaczerpnąć porady u osoby znającej się na tym.
- Polecisz mi coś? – zapytałem drobną blondynkę o kocich oczach.
- Chilaquiles – wypowiedziała nazwę po hiszpańsku, a ja nie byłem dobry z tego języka.
- Chilaquiles – wypowiedziała nazwę po hiszpańsku, a ja nie byłem dobry z tego języka.
- Co? – zapytałem. Nie było to dość kulturalne, ale te słowo było krótkie i zwięzłe.
- To potrawa. Świeżo zrobione, chrupiące, smażone placki ociekające sosem z czerwonego wina, do tego dodany zwieńczony ser, cebula czerwona i kolendra. Warte spróbowania.
- W takim razie poproszę podwójnie i zimny sok pomarańczowy – powiedziałem odrywając wzrok od menu, a przeniosłem go na twarz blondynki. Była skupiona na notowaniu wszystkiego co zamówiłem w małym, zielonym notesie.
- Za dziesięć minut będzie – powiedziała po chwili, po czym odeszła od stolika przy tym spinając włosy w kucyk.
Zobaczyłem jak rozmawia ze starszą od siebie o wiele lat kobietą. Po zakończonej wymianie zdań zniknęła za drzwiami wejściowymi, wyszła z budynku. Zapewne poszła zebrać zamówienia przed restaurację, a konkretniej ze stolików przy których siedziało bardzo dużo osób. Nie wiem co mnie podkusiło, ale w oczekiwaniu na te placki, wybrałem numer z listy kontaktów w telefonie od Jess i nacisnąłem zieloną słuchawkę. Czekałem kilkanaście sekund, a przerwała mi to sekretarka powtarzająca w kółko, że nie ma takiego numeru. Nie poddałem się i zadzwoniłem po raz kolejny. Usłyszałem dokładnie to samo co przed chwilą. Zmieniła numer. Nie mam już z nią żadnego kontaktu. Z rozmyślań wyrwała mnie starsza kobieta, która przyniosła na tacy wcześniej zamówione przeze mnie dania. Zapytałem ją gdzie jest drobna kelnerka o krótkich blond włosach. Nie odpowiedziała mi na to pytanie tylko pogadała sobie coś pod nosem i wyszła z kawiarenki. Zdziwiło mnie to, ale po chwili wszystko się wyjaśniło. Poszła po nią, przyprowadziła ją pod rękę do mojego stolika po czym zaczęła coś mówić po Hiszpańsku przy tym gestykulując rękami. Dziewczyna kiwała tylko na nie głową. Po chwili starsza kobieta odeszła od nas.
- Czego ona od ciebie chciała? – zapytałem po Angielsku, bo w takim języku owa dziewczyna się ze mną porozumiewała.
- Nieważne. Podobno chciałeś ze mną rozmawiać. O co chodzi? – zapytała jednocześnie nakręcając na palec sznurek z firmowego fartucha.
- Zjesz ze mną? – zapytałem.
- Nie mogę, zaraz przerwa mi się skończy – odpowiedziała i już chciała odejść, ale zatrzymał ją mój głos.
- Zaczekaj. Jeśli masz przerwę to w czym problem?
- W tym, że w pracy nie mogę przesiadywać z klientami. Zwolnią mnie, a tego nie chcę – powiedziała intensywnie nad czymś myśląc.
- Zajmie Ci to kilka minut, a poza tym możesz wszystko zwalić na mnie. Jakbyś miała przeze mnie jakieś problemy, a ja to wyjaśnię. Nie bój się – próbowałem ją jakoś zachęcić i widocznie udało mi się to, bo ponownie wróciła do mojego stolika, ale tym razem usiadła na drewnianym krześle zaraz przy nim. Zaraz naprzeciwko mnie.
- Smacznego – uśmiechnąłem się promiennie po czym chwyciłem za nóż i widelec. Ona zrobiło to samo po czym ukroiła pierwszy kęs i włożyła go sobie do ust. Wykonałem dokładnie to co ona, ale popiłem to sokiem. Muszę przyznać, że ta potrawa stała się moją ulubioną. Kolejne minuty jedzenia również przebiegły w ciszy. Nagle dziewczyna spojrzała na zegarek i oświadczyła, że jej przerwa dobiegła końca i musi wracać do pracy. Położyła na stoliku banknot po czym odeszła od niego.
- Zaczekaj – krzyknąłem za nią. Może zbyt głośno, ale bałem się, że nie usłyszy. Konsekwencją tego było to, że wszyscy się na nas patrzyli. Zabrałem banknot położony przez dziewczynę na stoliku po czym podszedłem do niej i wyciągnąłem go w jej stronę.
- Ja zaprosiłem do wspólnego obiadu, więc pozwól, że ja zapłacę – uśmiechnąłem się i wyciągnąłem portfel z kieszeni, a z niego dwieście dolarów po czym włożyłem jej te pieniądze do kieszeni w fartuchu służbowym.
- Płacisz czterdzieści trzy dolary, a nie dwieście – powiedziała z zniesmaczoną miną. Widocznie nie przepadała za mną.
- Niech to będzie napiwek – odpowiedziałem, a ona na moje słowa wyszeptała ciche – Dzięki
Odwracając się ruszyła w stronę baru przy którym ułożyła się już spora kolejka. Kiedy była kilka kroków przede mną zapytałem ją jeszcze jak ma na imię, a ta odpowiedziała nawet nie odwracając się w moja stronę, że nazywa się Tiffany. Powtórzyłem sobie te imię dwa razy pod nosem w celu nie zapomnienia go i opuściłem lokal pełen dziewczyn w samych strojach kąpielowych siedzących małymi grupkami przy stolikach zawzięcie o czymś dyskutujących. Zdałem sobie sprawę, że od plaży dzieli mnie zaledwie kilkadziesiąt sekund, bo kawiarenka znajdowała się na piaszczystej, zadbanej plaży. Postanowiłem, że pójdę sobie pochodzić brzegiem oceanu. Tak też zrobiłem, zaczepiło mnie tylko kilka dziewczyn, które nie prosiły o wiele. Jedynie o to abym się im podpisał na koszulkach, kartkach czy w jakiś pamiętnikach.
- Zaniosłeś pielęgniarkom torbę dla malucha, którą przygotowałam kilka dni temu na wszelki wypadek? – już kilka dni temu zapakowałam do jednej z torb rzeczy, które wcześniej kupiliśmy dla dziecka razem z Aleksem. Takie jak: kilka koszulek i dwie pary kaftaników, trzy sztuki bodów, sweterek, pieluszki, kilka par skarpetek, łapki niedrapki, kocyk czy różnorakie kremy dla maleństwa.
- Tak. Już dawno – odpowiedział Alex, siedzący na krześle obok mojego szpitalnego łóżka.
- Brakowało czegoś? – zapytałam po czym ziewnęłam, a usta zakryłam dłonią. Właśnie się obudziłam po moim kilkugodzinnym odpoczynku po porodzie.
- Wszystko było – odpowiedział zamyślony.
- Jak będzie miał na imię? – zapytał po chwili, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Tak naprawdę to chciałam aby imię dla niego wybrało obydwoje rodziców, ale w moim przypadku to niemożliwe. Chyba, że zadzwonię do Justina i zapytam się o to. Tak, bardzo śmieszne. – odpowiedziałam sobie sama w myślach.
- Nathan
Te imię podobało mi się od samego początku. Już kiedy bawiłam się lalkami w młodości nazywałam tak sobie swoje dzieci. Zazwyczaj dzieciaków miałam kilka i zawsze byli to chłopcy. Jeśli dobrze pamiętam to każdy z nich miał tak na imię, a przydzielałam im tylko numerki, żeby się nie pogubić. Zaśmiałam się cicho na te wspomnienia, ale zaraz uśmiech zszedł mi z twarzy, bo do sali weszła pielęgniarka ze stosem jakiś kolorowych papierów, które musiałam podpisać. Zaczęła wypytywać się o imię dla dziecka jak i ojca, a ja po prostu straciłam głos. Przecież Justin nie zaakceptował tego dziecka, a ja boję się o to, że mogę mieć z tym jakieś problemy, których chcę w tym czasie uniknąć. Alex wyszedł z sali tak jak poprosiła go o to pielęgniarka, więc nie mogłam zaczerpnąć jakiejkolwiek rady dotyczącej tego co mam odpowiedzieć pielęgniarce na pytania, które ma obowiązek zadać. Zdecydowałam, że powiem prawdę, że ojcem dziecka jest Justin Bieber. Na moje słowa spojrzała na mnie zdziwiona, ale nie dociekała już reszty. Po kilkunastominutowym wywiadzie wyszła z sali, a do niej wszedł Alex razem z lekarką, która przyjęła mój poród. Na rękach miała moje maleństwo. Uśmiech samoczynnie wkradł mi się na twarz.
- Jak się czujesz? – zapytała pani Lenox – lekarka.
- Bywało lepiej – po moich słowach odebrałam od niej śpiącego Nathana i musnęłam delikatnie jego główkę po czym przyłożyłam go sobie do serca.
- Powiadomić kogoś z twojej rodziny o tym, że urodziłaś? – zapytała pani doktor z którą jestem na ty.
- Już to zrobiłem – wciął się w moją odpowiedź Alex, a mi serce zaczęło szybciej bić.
- Kogo powiadomiłeś? – zapytałam zszokowana tym co przed chwilą usłyszałam.
******
Rozdział moim zdaniem mi nie wyszedł. Wiem, że za dużo namieszałam w ostatnich rozdziałach i trudno się połapać, ale obiecuję, że to naprawię i wszystko będzie w porządku. Planuję opowiadanie zakończyć na równym setnym rozdziale, ale nie wiem czy mi to wyjdzie. Może się to trochę przedłużyć lub skrócić. Dziękuję za taką oglądalność mojego bloga i oczywiście za to, że komentujecie moje opowiadanie tak pozytywnie. Mam do Was pewną sprawę, a mianowicie taką aby komentowaliście szczerze jak już to robicie. Chcę wiedzieć co Wam się nie podoba w opowiadaniu. Może na przykład to, że: rozdziały są zbyt krótkie/długie, popełniam za dużo błędów, rozdział Wam się nie podoba [piszecie dlaczego] i tak dalej.. Nie pogniewam się na takiego typu komentarze z waszej strony, tylko będę próbowała się poprawić. Także piszcie co Wam się nie podoba, a co tak. ; D
Osiemdziesiąty.
Osiemdziesiąty
Aleks do cholery! Wody mi odeszły.
- Alex – wypowiedziałam imię chłopaka w miarę spokojnie. - Alex – krzyknęłam. Chwyciłam się za brzuch po czym się skuliłam. - Alex do cholery! Wody mi odeszły – chłopak jak na rozkaz się przebudził. Była 14;40. Alex został na noc razem ze mną w szpitalu. Noc wspólnie przegadaliśmy, chociaż pielęgniarki go wyganiały. Jednak on jest tak uparty, że nie dało się go wyprosić.
- O Jezu – powiedział i szybko do mnie podbiegł. Chwycił mnie za łokcie po czym zaprowadził, mnie te kilka kroków na łóżko.
- Pójdę po pielęgniarkę. Zaraz przyjdę – podbiegł do drzwi, kiedy ja się wydarłam. Miałam cholernie mocny skurcz. Ten idiota zamiast iść już po tą lekarkę czy pielęgniarkę, wrócił się do mnie.
- Idź po kogoś – szepnęłam przez zaciśnięte z bólu zęby.
- Po kogo? – zapytał zdezorientowany. Nie wiedział co przed chwilą powiedział.
- Idioto ja rodzę – wbiłam paznokcie w jasno-niebieskie prześcieradło.
Alex dalej wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Na szczęście pielęgniarka weszła do sali w której leżałam. Kiedy mnie zobaczyła od razu wybiegła jak się domyślam po jakiegoś lekarza. Już po minucie zostałam przewieziona na porodówkę. Leżałam na jakimś niewygodnym łóżku, rozkroczona. Brakowało mi w tej chwili osoby której ufałam, którą bym mogła chwycić za rękę, która dodawałaby mi otuchy w tym momencie. Chodziło mi o Justina, nie było go, a tak bardzo chciałam, żeby było przeciwnie.
- Przyj – usłyszałam głos jakieś pielęgniarki. Wysiliłam się. Nie zwracając uwagi na to jak z minuty na minutę obraz przed oczami zaczął mi się zamazywać. Po kilkugodzinnym porodzie usłyszałam słowa, które chciałam usłyszeć od dawna.
- Gratuluję. Ma pani zdrowego syna – jedna z pielęgniarek uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie po czym położyła mi go na piersi. Był taki drobniutki. Kilka pojedynczych łez spłynęło mi po policzkach. To zdecydowanie były łzy szczęścia. Wszystko się udało. Nie straciłam go tak jak Emily.
- Zabierzemy go po czym zbadamy dokładnie. Jest wcześniakiem – pielęgniarka zabrała go delikatnie z moich objęć.
- Sel przestań – zacząłem się śmiać.
- Okej – przestała mnie łaskotać. Uśmiechnęła się do mnie promiennie po czym założyła na siebie moją bluzę. Wyglądała kosmicznie. Jej drobne ciało tonęło w moich ciuchach.
- Chodź do wody – powiedziałem i bez chwili zastanowienia wziąłem ją na ręce.
- Justin głupku. Słońce zaszło, dopiero co się ubrałam. Zimno mi – oplotła nogi wokół mojego pasa, a ręce zawiesiła na mojej szyi. Przybliżyła się do mnie. Czułem jej miętowy oddech, owijający mój policzek. Nie czekając ani chwili dłużej musnąłem delikatnie jej usta.
Z Seleną jestem już od dwóch miesięcy. Układa nam się świetnie. Ona sprawia, że po części zapominam o Jess. Dalej mi jej brakuje. Cholernie za nią tęsknie. Tęsknie za jej szczerym uśmiechem, kiedy próbowałem ją rozbawić i udawało mi się to. Tęsknie za jej oczami.. tylko one miały w sobie to coś. Przykuwały do siebie uwagę. Tęsknie za jej pocałunkami, które sprawiały, że przenosiłem się do innego świata, a wszystkie moje smutki i żale odchodziły. Mam nadzieję, że spotkam się z nią kiedyś. Chociaż po to aby zamienić z nią kilka słów. Wyjaśnić wszystko związane z Pattie i ze mną. Nie jestem pewny czy kocham Sel, ale kiedy ona mówi mi te dwa słowa, odpowiadam tym samym. Wiem, że źle robię, ale co.. mam jej powiedzieć, że nie? Mam jej powiedzieć, że kochałem, kocham i będę kochać Jess? Odeszła by ode mnie, a tego nie chcę. Zależy mi na niej. Właśnie odpoczywamy od sławy. Mamy cztery dni urlopu, który spędzamy w Meksyku z czego już dwa wykorzystaliśmy na imprezy, różne zabawy jak i na jakieś wypady z przyjaciółką Sel, Lucy.
- Justin zawiasa dostałeś – powiedziała, muskając mój policzek.
- Zamyśliłem się po prostu – ostatnio często mi się to zdarza.
- O czym ty tak ciągle myślisz? – zapytała.
- O niczym ważnym – skłamałem. Myślałem o kimś bardzo ważnym, o kobiecie, która zawróciła mi w głowie od samego początku naszej znajomości. Najpierw była tylko koleżanką, później przyjaciółką. Jeszcze dalej stała się moją najlepszą przyjaciółką. Później znowu nasze kontakty się ograniczyły, ale to przez sławę. Zacząłem być rozpoznawalny. Po kolejnych miesiącach zaczęliśmy się ponownie dogadywać, aż w końcu poprosiłem ją o chodzenie. To nam nie wystarczyło. Po kilku latach oświadczyłem się jej. Było nam tak dobrze.. Oddałbym wszystko co mam i jeszcze więcej aby było tak jak dawniej. Tak jak przed ośmioma miesiącami.
- Skarbie co jest? – zapytała przestraszona Selena.
- Wszystko gra – odpowiedziałem sztucznie się uśmiechając.
- No przecież widzę – przymrużyła oczy.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie martw się – musnąłem kącik jej ust, ale ta przybliżyła się bardziej do mnie i pogłębiła pocałunek.
- Gołąbeczki, ja spadam do hotelu – usłyszałem po chwili głos Lucy, najlepszej przyjaciółki Sel.
- Okej. Na razie – wykrzyknęła Sel za Hale. Ona tylko się odwróciła i z uśmiechem podążała dalej.
- Może my też już wrócimy do hotelu? – zapytała szyderczo się uśmiechając.
- W sumie to dobry pomysł. Głodny jestem. Przebiorę się w hotelu i pójdziemy na miasto coś zjeść. Okej? – zapytałem dla upewnienia.
- Jasne – odpowiedziała i chciała ze mnie zejść, ale nie pozwoliłem jej na to, a wręcz przeciwnie. Przytrzymałem ją przy sobie, trzymając ją za tyłek.
- Dasz buzi, możesz iść – uśmiechnąłem się lekko.
Sel pokiwała głową z dezaprobatą po czym musnęła moje usta. To mi w zupełności wystarczyło. Puściłem ją tak, że stanęła na piasku. Selena zaczęła się ubierać przy naszym kocu, a ja zabrałem już pustą po napoju butelkę i na brzegu oceanu, napełniłem ją do pełna wodą.
Podszedłem po cichu do Seleny i stojąc za nią, wylałem całą zawartość butelki na jej głowę. Po chwili woda zaczęła spływać z jej brązowych włosów, a przedostała się na resztę jej ciała. Była cała mokra. Stała, patrząc na mnie gniewnie. Wiedziałem, że jest w szoku, ale za chwilę się opamięta i zacznie mnie gonić. Aby mieć jakieś szanse, zacząłem biegnąć przed siebie, głośno się przy tym śmiejąc. Kiedy się odwróciłem Sel biegła za mną. Przez śmiech co jeden metr zwalniałem. W końcu mnie dogoniła. Rzuciła się na mnie i tym sposobem oboje wylądowaliśmy na piasku. Dziewczyna, nie czekając dłużej, położyła się na mnie. Była cała z piasku, który przykleił się do niej przez to, że była mokra.
- Zabije cię – powiedziała, śmiejąc się głośno.
- Do twarzy Ci w żółtym – zdobyłem się na powagę, ale nie trwało to zbyt długo. Wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem.
- Wariat – klepnęła mnie w ramię po czym ze mnie wstała.
Po chwili wróciliśmy na koc, poskładaliśmy go i udaliśmy się do hotelu. W naszym wspólnym, dużym apartamencie od razu położyliśmy się na łóżko, brudząc przy tym całą pościel z piasku.
- Idę pod prysznic – ogłosiła Selena i tak jak powiedziała, tak zrobiła.
Nie musiałem na nią czekać zbyt długo. Po dziesięciu minutach wyszła już czysta, owinięta ręcznikiem w odcieniu ciemnego brązu. Był krótki. Założyłem sobie ręce pod głowę i wpatrywałem się w nią, jak w obrazek. Jej zwinne ruchy działały na mnie podniecająco. Poczułem, że robi mi się ciasno w spodniach. Spojrzałem w tym kierunku i zakląłem pod nosem. Selena, widząc to podeszła do mnie, dalej nie ubrana.
- Selena, ubierz się, proszę – poprosiłem, patrząc na jej długie, zgrabne nogi. Ona jakby nie słysząc to co do niej mówię, usiadła na moich udach. Zaczęła lekko się wiercić. Po za ręcznikiem, nie miała no sobie nic innego. - Selena - jęknąłem, chwytając ją za plecy.
Sel po chwili sięgnęła rękami na wysokość jej piersi i zrzuciła z siebie ręcznik. Była całkowicie naga. Zaczęła błądzić dłońmi pod moją koszulką. Ściągnęła ją ze mnie. Zaczęła muskać mój brzuch. Po chwili pozbyła się moich spodni. Kiedy zostałem w samych bokserkach, jednym ruchem sprawiłem, że byłam nad nią. Musnąłem jej obojczyk, a po chwili złożyłem krótkie muśnięcie na jej szyi. Nawet nie wiem kiedy Selena pozbawiła mnie bokserek. Wszedłem pomiędzy jej rozkroczone nogi i zacząłem składać pojedyncze pocałunki na wewnętrznej stronie jej ud. Sel co chwilę mruczała, przygryzając wargi.
******
Rozdział pojawił się 11.01 – tak jak obiecałam.
Co do rozdziału.. Wyszedł dość długi. Mam nadzieję, że może być. Następny pojawi się do kilku dni na pewno. Dziękuję za tyle komentarzy pod poprzednim. Jestem mile zaskoczona. Mam nadzieję, że pod tym znajdzie się przynajmniej 1/4 komów spod tej poprzedniej notki. W następnym rozdziale dopiero ukaże się imię dla dziecka, które wygrało ; ) Waszych głosów było dokładnie 118. Jestem pod wrażeniem! Myślałam, że nazbiera się ich góra 50.. ale miałam zaciesz. Już nie możnagłosować.
Selena Gomez
Dziewiętnastoletnia piosenkarka i aktorka. Z Justinem jest już od dwóch miesięcy. Przed ich związkiem nie mieli zbyt dobrych kontaktów, ale zmieniło się to, kiedy Justin przyszedł na jej koncert. Zaczęli ze sobą rozmawiać. Okazało się, że świetnie rozumieją się nawzajem. Oboje mają już dosyć sławy jak i szumu obok ich osób. Selena po kilkunastu dniach zakochuje się w Justine. Po kilkunastu tygodniach zostają parą. Media nie dają im spokoju przez co zaczyna się między nimi psuć. Selena jest spokojną jak i zabawną dziewczyną, ale potrafi pokazać jaka jest wredna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz