niedziela, 10 lutego 2013


Osiemdziesiąty ósmy.

     Przerywając pocałunek weszliśmy do naszej sypialni. Na mojej twarzy widniał szeroki uśmiech, na twarzy Justina dokładnie ten sam. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, zatraciłam się w jego tęczówkach. Staliśmy tak przez chwilę, nie odrywając od siebie wzroku. Brakowało mi tego. 
- Kocham cię, wiesz? – odparłam, a po moim policzku ściekła jedna łza, łza szczęścia. – Tak cholernie mi na tobie zależy – dodałam po chwili. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego tors, a on musnął moje włosy.
- Też cię kocham – powiedział po chwili. – Zrób coś dla mnie – odsunął mnie od siebie i starł łzę z mojego policzka. – Uśmiechnij się.
     Uśmiechnęłam się tak jak prosił. Musnęłam jego wargi i wplotłam ręce w jego włosy, a on złapał mnie w pasie, schowałam twarz w jego szyi.
- Jesteś dla mnie wszystkim księżniczko – wyszeptał mi do ucha, a mi zrobiło się cieplej na sercu, słysząc te słowa. Chciałabym, żeby już do końca było tak magicznie jak w tej chwili.
     Oderwawszy się od siebie: Justin powiadomił mnie, że zabiera mnie na romantyczną kolację, jak za „dawnych czasów”. Spodobał mi się ten pomysł. Nawet bardzo. Podeszłam do szafy, wybrałam z niej sukienkę, specjalny stanik, świeżą dolną bieliznę i weszłam z tym do łazienki. W niej wzięłam szybki, letni prysznic. Wysuszyłam włosy, pofalowałam je, pomalowałam się i ubrałam. Za buty posłużyły mite. Ubrałam je i mogłam stwierdzić, że jestem gotowa. 
     Opuściłam łazienkę. Zastałam siedzącego na łóżku Justina, który ewidentnie na mnie czekał. Miał na sobie to. Wyglądał świetnie, jak zawsze zresztą. 
- Pięknie wyglądasz – podszedł do mnie, chwytając w talii, przyciągnął do siebie. 
- Dziękuję, ty też – uśmiechnęłam się.
- Idziemy? – zapytał, chwytając mnie za dłoń. Przytaknęłam po czym wyszliśmy z sypialni. Schodząc ze schodów, zauważyli nas. 
- Wychodzicie? – zapytała Mia.
- Tak – odpowiedziałam. – Będziemy… – Justin nie pozwolił mi dokończyć:
- Rano.
     Spojrzałam na niego pytająco. Myślałam, że po kolacji wracamy do domu, a tu jaka niespodzianka. Ale nie powiem, że nie spodobała mi się jego odpowiedź. Zeszliśmy ze schodów. Zobaczyłam jak Nathan idzie, a raczej raczkuje w naszą stronę. Wzięłam go na ręce.
- Cały tata – dostrzegłam ich podobieństwo. – Mam nadzieję, że jak wyrośnie to nie będzie taki uparty – dodałam, wystawiając język w stronę Justina, a ten się zaśmiał.
     Podałam Nathana Mii, wcześniej całując go w główkę.
- Miłej zabawy – życzyła nam Mia, a my z uśmiechem podziękowaliśmy i opuściliśmy dom.
     Na podjeździe zaparkowany był range rover Justina, wsiedliśmy do niego. Justin odpalił silnik i ruszyliśmy w ciszy do restauracji. Po dwudziestu minutach dojechaliśmy do ekskluzywnej restauracji. Wysiedliśmy z samochodu, chwyciliśmy się za ręce i weszliśmy do środka. Kelner pokierował nas do stolika, a my przy wyznaczonym stoliku usiedliśmy. Po chwili podeszła do nas kelnerka, podając menu i oczekując na zamówienia z naszej strony. Wybrałam jakieś nie wymyślne danie, a Just zamówił dokładnie to samo co ja, do tego wybrał jakieś wytrawne, drogie wino.
     Siedzieliśmy, rozmawiając o nas przy stoliku, oczekując podania naszych zamówień. Nie powiem, było romantycznie. Wszystko dokładnie wystrojone, kelnerzy, przewijający się w eleganckich strojach, niewielka orkiestra na mini scenie, przygrywająca delikatne, nastrojowe utwory, gdzieniegdzie porozstawiane zapachowe świeczki.
- Proszę bardzo – jeden z kelnerów podał nam nasze dania i życzył smacznego, dziękując, zabraliśmy się za jedzenie. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się z tego, że pogodziłaś się z moja mamą. 
- Wierz czy nie, ale ja też się bardzo cieszę. Żałuję tylko, że zrobiłam to tak późno.
     Po dwóch godzinach spędzonych w restauracji, zadowoleni pojechaliśmy do hotelu. Na recepcji Justin odebrał kartę do naszego apartamentu, który wcześniej telefonicznie zamówił. Udaliśmy się w kierunku windy, wchodząc do niej Justin przycisnął przycisk z numerem 4, a kiedy drzwi się zamknęły podszedł do mnie, całując przycisnął mnie do jednej ze ścian. Odwzajemniłam pocałunek.
     Kiedy drzwi się otworzyły my oderwaliśmy się od siebie i powędrowaliśmy do apartamentu z numerem 64. Wchodząc do niego mogłam bez problemu zauważyć jak wszystko starannie i dokładnie jest urządzone. W końcu to pięciogwiazdkowy hotel. W oczy rzuciło mi się ogromne łóżko, na którym po krótkiej chwili się znalazłam za sprawką Justina oczywiście. 
     Całując się na łóżku: Justin po chwili oderwał się ode mnie i wstał. Włączył wolną piosenkę. Była to ta i podszedł z powrotem do mnie. Podał mi rękę i zapytał czy może prosić mnie do tańca. Zgodziłam się. Objęłam go rękami za szyję, a on złapał mnie w talii. Przetańczyliśmy całą piosenkę, a po niej kolejną. Kołysaliśmy się w rytmie bicia naszych serc, kiedy z odtwarzacza przestał wydobywać się dźwięk.
     Zaśmiałam się cicho, kiedy Justin musnął moją szyję. Odchyliłam lekko głowę w tył, oddając się pocałunkom Biebsa. Nawet nie wiem kiedy i jak: znaleźliśmy się na łóżku…

     Obudziłam się wtulona w już nieśpiącego Justina. Uśmiechnęłam się w jego stronę, nachyliłam się i musnęłam jego malinowe usta na powitanie.
- Jesteś wyjątkowa – stwierdził po chwili, kiedy zaczęłam śmiać się z niczego. – Jesteś pełna obłędu. Pokochałem cię za ten obłęd – dodał.
- No widzisz. Jestem inna. Często mówią, że trudna – odpowiedziałam, nachylając się nad jego twarzą.
      Justin wyprzedził mój ruch i pocałował mnie. Niewinne muśnięcie przerodziło się w namiętny pocałunek. Po chwili usiedliśmy na łóżku. Siedziałam w jego ciepłych ramionach, trzymał tak mocno jakby zaraz ktoś miał mu mnie odebrać. Pieścił moje dłonie, a do ucha szeptał najpiękniejsze zdania… Czułam się doceniona, wyjątkowa, taka kochana…
     Po kilku godzinach wróciliśmy ze wspaniałymi humorami do domu, w którym czekały na nas złe wieści, bardzo złe…

******
     Wiem, że długo, a nawet bardzo długo nie dodałam rozdziału, a ten jest okropnie krótki, ale nie mam wyjścia.. nie mam czasu. Wszystko mi się w życiu pokomplikowało, może to i taki wiek, ale nie wyrabiam już z niczym. Przepraszam Was. Dodaję rozdział, ale następny nie pojawi się za szybko…
     Dziewczyna prosiła mnie, żebym poleciła jej bloga, więc polecam:http://weallwantlove.blog.onet.pl/. Znalazłam odrobinę czasu aby go przeczytać i muszę stwierdzić, że jest jedyny w swoim rodzaju, jest świetny, naprawdę… a tak mało popularny! Wchodźcie, komentujcie, a przede wszystkim czytajcie, nie pożałujecie! Gwarantuję ; )


Osiemdziesiąty siódmy.

——
      Jest taka sprawa… Jak każdy już chyba wie… onet się pierdoli za przeproszeniem, więc chcę się zapytać Was czy potraficie rozwinąć szeroką listę na moim blogu? Jak nie to tutaj macie link do poprzedniego rozdziału [klik], bo pojawił się dawno i na pewno nikt nie pamięta co się działo w nim, więc możecie sobie przypomnieć. Jeśli chcecie.
——

- Co robimy na obiad? – zapytałam, wyczekując jakiegoś dobrego pomysłu ze strony Justina.
- Ja bym poszedł na miasto coś zjeść – odpowiedział, a jego pomysł całkowicie mi się spodobał. Nie musiałam przynajmniej gotować, bo nie uważam, że byłam w tym dobra.
- Więc idziemy na miasto – ogłosiłam.
- Mieliśmy się zdrzemnąć – przypomniał Justin, robiąc przy tym zawiedzioną minę.
- No tak… – odparłam, zastanawiając się. – Może zdrzemniemy się po obiedzie? Głodna jestem – dodałam po chwili szczerze.
- Niech ci będzie – zgodził się z moją propozycją.
- Ubierzesz Nathana? – zapytałam z nadzieją, że się zgodzi, ponieważ ja jeszcze musiałam dosuszyć włosy.
- Ubiorę – zgodził się po czym wyszedł z sypialni.
     Ja z uśmiechem na ustach weszłam do łazienki. Włączyłam suszarkę i przystawiłam ją do głowy. Co chwilę zmieniałam miejsce, żeby się nie oparzyć. Po kilku minutach włosy były suche, wsmarowałam w nie odżywkę, chroniącą przed wysokimi temperaturami. Podłączyłam czarną prostownicę do kontaktu, a ta po kilku sekundach była nagrzana. Wyprostowałam dokładnie włosy. Grzywkę upięłam wsuwkami do tyłu, a resztę włosów zostawiłam rozpuszczone. 
     Sięgnęłam po kosmetyczkę, wyjęłam z niej tusz do rzęs, pomadkę i czarny eyeliner. Nachyliłam się nad lustrem, do ręki wzięłam eyeliner i zrobiłam sobie cienką linię na powiece, a później powtórzyłam to, tylko na drugiej. Rzęsy wytuszowałam dosyć mocno, a usta maznęłam pomadką. Kiedy byłam gotowa, opuściłam łazienkę aby wybrać jakiś porządny zestaw na dziś. Padło na ten. Razem z nim weszłam z powrotem do łazienki, wcześniej zabierając jeszcze świeżą, białą bieliznę. Ubrałam na siebie wcześniej przygotowane ubrania, poprawiłam po raz ostatni włosy i opuściłam łazienkę. 
     Akurat do naszej sypialni wszedł już ubrany w to Justin z Nathanem na rękach. 
- Chodź do mamusi – powiedziałam, zabierając małego z objęć Justina.
- Gotowa? – zapytał, spoglądając na mnie z uśmiechem. Przytaknęłam, odwzajemniając uśmiech.
     Po chwili wyszliśmy z domu. Przed nim stał wózek. Upewniłam się czy jest w nim kocyk. Był, więc położyłam na nim Nathana, a drugim go okryłam. Nachyliłam się nad wózkiem po czym włożyłam smoczek do ust Natha. Poczułam dłonie Justina na swoich biodrach. Wyprostowałam się, obracając w jego stronę. Zawiesiłam mu ręce na szyi.
- Cieszę się, że was mam – szepnął mi na ucho. 
     Odgarnął mi włosy na drugie ramię i musnął moją szyję. 
- Jestem niesamowitą szczęściarą – stwierdziłam, patrząc mu w oczy. – Mam kochającego chłopaka, z którym mam dziecko. Czego jeszcze chcieć do szczęścia? Mam wszystko.
     Justin uparł się, że to on będzie pchać wózek [xd], więc się zgodziłam i szłam obok. Do restauracji doszliśmy po dziesięciu minutach. Zamówiliśmy sobie wymyślne dania, a ja poprosiłam, żeby podgrzali mi mleko dla Natha, zgodzili się bez żadnych sprzeciwów. Podziękowałam i nakarmiłam z butelki małego. Zaczęłam jeść dopiero, kiedy maluch się najadł i zasnął. Nie musiałam na to długo czekać, ponieważ sen przyszedł mu bardzo szybko.

     Minęło sześć miesięcy. Nathan ma już 10 miesięcy. Przyznam, że opuściłam się w roli matki, ponieważ wróciłam do swojej kariery. Chciałam czegoś więcej od całodobowego siedzenia w domu. Chciałam w końcu wyjść do świata, do ludzi. Justin na początku nie był zadowolony z mojego pomysłu, ale jakimś cudem udało mi się go przekonać, zgodził się, ale pod jednym warunkiem: miałam się nie przepracowywać.
     Siedzieliśmy wszyscy w salonie, to znaczy: ja, Justin, Christian, Mia i… Pattie, która przyjechała nas odwiedzić. Nie byłam najszczęśliwszą osobą na świecie z tego powodu, wręcz przeciwnie. Bałam się, że po raz kolejny przyjechała się czegoś uczepić, coś między mną, a Justinem zepsuć. Wracając… Siedzieliśmy w kole na dywanie, w salonie i bawiliśmy się z Nathanem.
- Powiedz baba – zwróciła się do niego Pattie. Nie powtórzył i dobrze. Wiem, że zachowuję się jak totalna egoistka, ale każda mama chciałaby na moim miejscu aby pierwszym słowem swojego dziecka była: mama.
- Baba – powtórzyła, a we mnie się zagotowało. 
     Justin to chyba zauważył, bo poprosił mnie abym poszła z nim na chwilę do kuchni. Zgodziłam się, bo co innego niby miałam zrobić?
- O co ci chodzi? – zapytał, kiedy byliśmy już w kuchni. Nie odpowiedziałam. – O co ci chodzi? – powtórzył pytanie.
- O Pattie. Po co przyjechała? Po to, żeby znowu coś zepsuć między nami, Justin – wygłosiłam, co ja na ten temat sądzę. 
- Skarbie przecież wiesz dobrze, mówiłem ci, że ona żałuje tego jak się wtedy zachowała.
- Widzę, że ty już jej wybaczyłeś?! – oburzyłam się. – Rozstaliśmy się przez nią! Nie widzieliśmy się przez całe 8 miesięcy, rozumiesz to? Tak bardzo chciałam, żebyś towarzyszył mi każdego dnia, żebyś cieszył się z tej ciąży razem ze mną.
- Kochanie zależy mi na tobie, na Nathanie też. Chcę mieć was zawsze blisko siebie. Nie chcę was stracić, ale jej też nie… Przecież to moja mama. Postaw się na moim miejscu. Co ty byś zrobiła? Sama mnie wychowywała, pomagała mi jak tylko mogła, zawsze była po mojej stronie, nawet wtedy, kiedy wiedziała, że nie mam racji. Zawsze starała się o to, żeby mi niczego nie brakowało – powiedział, a ja zrozumiałam, że ma rację. Po raz kolejny. Mówił jak przystało na syna i narzeczonego – tak, oświadczył mi się po raz drugi, a ja oczywiście się zgodziłam.
- Przepraszam, ale ja jej tego nie potrafię zapomnieć. To co zrobiła… to dla mnie zbyt wiele. Jak mogła być taką zazdrośnicą i egoistką? Chyba nigdy tego nie pojmę i zawsze będę miała do niej o to żal.
- Rozumiem cię – podszedł do mnie.
     Chwycił dłońmi moje policzki i musnął moje rozgrzane usta. Chciałam więcej. Odkąd Pattie przyjechała to ograniczamy się z czułościami do minimum. Nie wiem czemu. Zawiesiłam ręce na jego szyi, a on złapał mnie mocno w pasie i przechylił lekko moją osobę w tył. Zaśmiałam się pod nosem po czym musnęłam jego usta. Pocałunek przerodził się w bardziej namiętny, ale przerwały nam zadowolone, radosne krzyki Chrisa i Mii, dobiegające z salonu. Ciekawa co się stało, oderwałam się od Justina, a on z niezadowoloną miną, razem ze mną udał się do salonu.
     Wchodząc do salonu zauważyłam uśmiechy na twarzach wszystkich tam zgromadzonych. Mia trzymała na rękach Nathana.
- Co się stało? – wyręczył mnie Justin i zapytał za mnie.
- Powiedział baba, a ja to nagrałem! – ogłosił Christian, a mi zrzedła mina, ale nie dałam po sobie tego znać. Uśmiechnęłam się jak najbardziej prawdziwie, ale i tak wyobraziłam sobie jak to sztucznie musi wyglądać, więc zaraz i ten fałszywy uśmiech znikł z mojej twarzy.
- Pattie mogę z tobą pogadać? – zapytałam, a zdziwione, a raczej zszokowane spojrzenia wszystkich były skierowana prosto na mnie. Poczułam się jakoś dziwnie, tak głupio.
- Pewnie – odpowiedziała, podnosząc się z miejsca.
     Poszłyśmy do kuchni. Zaparzyłam po herbacie, wcześniej pytając co chce i powoli ją popijając zaczęła rozmowę, ja jakoś nie miałam odwagi się pierwsza odezwać.
- O czym chciałaś porozmawiać? 
- O wszystkim: o tobie, Justinie, Nathanie… – odparłam – i o mnie – dodałam po chwili.
- Więc zacznij – odpowiedziała, upijając spory łyk herbaty, którą ja tylko mieszałam, łyżeczką.
- Chciałam cię powiadomić o tym, że jeśli znowu coś knujesz to nie wyjdzie ci to. Nie ulegnę ci już. Kocham Justina i czy ci się to podoba czy nie to mam zamiar spędzić z nim resztę swojego życia. Wiem, że jest ze mą szczęśliwy i proszę… nie próbuj tego zmieniać.
- Nie mam zamiaru. Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję mojego wcześniejszego zachowania. Byłam zazdrosna i to muszę przyznać. Byłam zazdrosna o Justina. Ciągle był ze mną, a teraz? Teraz to już nawet na koncerty jeździ sam. Nie mam wpływu na to co robi, jest pełnoletni, a ja to dopiero teraz zrozumiałam. Kocha cię i tego jestem pewna. Jess… Przepraszam… Wiem, że jakieś głupie przepraszam z mojej strony nie cofnie czasu, nie odda wam tych ośmiu miesięcy spędzonych bez siebie, ale proszę… Spróbuj mnie zrozumieć. Byłam zdesperowana. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie to cholerne uczucie, kiedy siedzisz w tak wielkim domu sama jak palec i zdana jesteś tylko na siebie – to co powiedziała mnie po prostu zszokowało.
- Ja też powinnam była cię przeprosić. Nie zachowywałam się fair wobec ciebie. Byłam wredna i arogancka, ale mam nadzieję, że przyjmiesz moje przeprosiny i będziemy żyć w zgodzie, tak jak dawniej? Nie chcę mieć na pieńku z przyszłą teściową – zaśmiałam się, czym zawtórowała mi Pattie.
- Jasne, że wybaczę, a czy ty mi? – zapytała.
- Tak – uśmiechnęłam się, wtulając w nią. Na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zła na mnie za to, że pierwszym słowem Nathana była baba.
- Niee – zaprzeczyłam, ale skłamałam po części. Postanowiłam jednak nie wyolbrzymiać już tej sprawy.
- Co powiesz na wspólny wypad gdzieś na miasto? – zapytałam, odchodząc od niej.
- W sumie czemu nie. Nudne jest ciągłe siedzenie w domu – zaśmiała się.
- Więc wychodzimy za… – nie dokończyłam, bo spojrzałam na zegar, wiszący w kuchni. Oniemiałam. Było po 20:00, więc raczej nici z dzisiejszego wypadu… – Już 20:20. Jak to szybko leci – dodałam po chwili.
- A co powiesz na to, żebym to ja dzisiaj zajęła się wnukiem, a ty z Justinem poszłabyś gdzieś? Dobrze wam to zrobi – zaproponowała.
- A mogłabyś to zrobić? – zapytałam z mega uśmiechem.
- No jasne! – zaśmiała się głośno.
- Ale nie będzie to dla ciebie problem? – zapytałam, upewniając się.
- Nie – zaprzeczyła.
- Dziękuję – podeszłam do niej z uśmiechem, przytuliłam ją i udałam się wraz z nią do salonu, w którym wszyscy oczekiwali naszego przybycia.
- Justin chodź tylko – pociągnęłam go za rękaw bluzy w stronę schodów. Miał na sobie to
- Co jest? O czym gadałyście? – wypytał.
- Ze mną i Pattie jest już wszystko w porządku. Pogodziłyśmy się i ona zaproponowała, że zajmie się dzisiaj Nathanem, a my możemy gdzieś pojechać. Co ty na to? – zapytałam, wyczekując odpowiedzi. Nie musiałam długo na nią czekać. Justin z wyszczerzem zaczął mnie całować. 

******
     Wróciłaaaaaam! Cieszycie się? Bo ja bardzo… Brakowało mi pisania, ale obiecałam sobie, że dam sobie przez ten czas, kiedy był blog zawieszony spokój z blogowaniem. Odpoczęłam, wpadłam na kilka pomysłów i mam nadzieję, że będzie okej ; ] Zapraszam na moje blogi:

     Postanowiłam pomóc w reklamowaniu blogów, więc jak jakiś SWÓJ macie to podajcie w komentarzu pod notką jego adres, ja go przeczytam i jak mi się spodoba to zareklamuję go pod następnymi rozdziałami. Tak będzie przy każdym rozdziale…
     
     KOMENTUJCIE ROZDZIAŁ! ; **


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz