Dziewiędziesiąty pierwszy.
Rozdział 91.
- Justin ja wiem, że utrata najbliższej osoby boli, ale mógłbyś mi w końcu odpowiedzieć – zaczynał mnie denerwować. Ile razy można prosić go o to, żeby powiedział mi gdzie położył butelkę małego, kiedy go z niej karmił – Proszę – dodałam błagalnie.
- Nie wiem. Nie pamiętam – nie zadowoliła mnie jego odpowiedź, ale przynajmniej odezwał się do mnie od dobrych kilku godzin, a to już postęp.
- To skup się i sobie przypomnij, bo Nathan jest głodny, a druga butelka jest zepsuta i nie nadaje się, żeby wlać do niej podgrzane mleko.
- Jezuuu – wstał z oburzeniem, z łóżka, zaczął szukać wzrokiem po sypialni butelki. W końcu ją zauważył, więc podszedł do parapetu okna i zabrał ją stamtąd. Podszedł do mnie i mi ją podał.
- Dziękuję – odparłam, zabierając ją od niego. - Powiadomiłeś już resztę rodziny? – zapytałam po chwili.
- Tak, ale jeszcze nie wszystkich – położył się z powrotem na łóżku.
- To na co czekasz? – zapytałam, nie rozumiejąc jego postępowania.
- Czekam na to, aż opuścisz to pomieszczenie i dasz mi w końcu spokój – kiedy to powiedział, zmierzyłam go nienawistnym spojrzeniem i wyszłam z sypialni, trzaskając za sobą drzwiami.
Myślałam, że bardziej mnie już nic dzisiaj nie wkurzy – myliłam się. Podgrzewając w kuchni mleko dla Nathana, w małym garnuszku, z góry zszedł Justin, wchodząc do kuchni, nie chcący strącił garnuszek z już dosyć ciepłym mlekiem, a ten spadł na kafelki, wydając głośny huk. Mleko rozlało się po całej podłodze.
- Justin! – krzyknęłam na niego zdenerwowana, a ten wysilił się tylko na głupie „Sory”.
„Sory” – na nic więcej go nie stać? Nawet nie pomógł mi w posprzątaniu rozlanego po całym pomieszczeniu mleka. Zabrał sok porzeczkowy z lodówki i ponownie poszedł do naszej sypialni, na górę.
Sprzątanie tego zajęło mi około dziesięciu minut. Wkurzona, sprzątając, to, co narobił Justin – stłukłam szklankę. Oczywiście nie było to zamierzone. Rozbite szkło walało się po całej podłodze w kuchni, więc musiałam na nowo wszystko posprzątać.
W końcu podgrzałam mleko dla Nathana, przelałam je do wyparzonej wcześniej butelki. Z szuflady zabrałam 2 czyste pieluszki i poszłam na górę – do sypialni Mii, w której aktualnie przebywał Nathan. Nakarmiłam go, wcześniej sprawdzając czy temperatura mleka jest dla niego odpowiednia. Pochodziłam z nim chwilę, czekając na to, aż mu się odbije, a kiedy to się stało, przebrałam go w jego piżamkę ze względu na późną porę, zmieniłam mu pampersa, przemyłam mu buźkę letnią wodą i położyłam do łóżeczka. Do ust włożyłam mu jego niebieskawy smoczek. Nathan chwilę jeszcze pobawił się swoim ulubionym misiem i bez mojej pomocy sam zasnął.
Posiedziałam przy nim chwilę, a kiedy byłam pewna, że śpi – dopiero wyszłam z jego pokoiku, a udałam się do sypialni, w której Justin przechadzając się, rozmawiał przez telefon. Nie chcąc mu przeszkadzać, zabrałam tylko potrzebne rzeczy do spania, większą poduszkę i jakiś cienki koc z dołu szafy po czym opuściłam naszą, wspólną sypialnię.
Postanowiłam, że dzisiejszą noc spędzę w salonie. Może wtedy dojdzie do Justina, że źle robi i nie powinien tak się zachowywać. Po drodze do salonu jeszcze odwiedziłam łazienkę, w której załatwiłam swoje potrzeby, przebrałam się do spania i zmyłam resztki makijażu z mojej twarzy, przeczesałam szczotką włosy i zrobiłam z nich luźny kok. Gotowa dopiero poszłam do salonu. Rozłożyłam się w miarę wygodnie na kanapie i tak po prostu zasnęłam.
***
Nie wiem co się ze mną dzieje. Staję się oschły, wredny i chamski. Nie potrafię dogadać się z własną narzeczoną. Po prostu wszystko się posypało. Moja głowa zaraz wybuchnie od natłoku myśli. Nie daje sobie rady z wiadomością, że jej już nie ma i nigdy już jej nie zobaczę. To dla mnie zbyt dużo. Nie potrafię się z tym pogodzić. Jestem beznadziejny. W dodatku coraz częściej kłócę się z Jessicą. Dzisiaj najprawdopodobniej śpi na kanapie, bo zabrała koc i poduszkę po czym wyszła obrażona z sypialni. Chciałem ją zatrzymać, ale rozmawiałem przez telefon z babcią, która ciągle płakała. Musiałem ją pocieszać, sam przy tym roniąc gorzkie łzy. Nie mogłem tak po prostu się rozłączyć.
Zły na samego siebie – zastanawiałem się czy po nią nie pójść. W końcu zebrałem się na odwagę i zbiegłem po schodach do salonu, ale ona już spała – słodko spała. Delikatnie odkryłem ją i wziąłem na ręce, uważając na to aby się nie obudziła – zaniosłem ją do naszej sypialni. Kładąc ją na łóżko, przebudziła się, ale nic nie powiedziała. Była zaspana. Okryłem ją szczelnie kołdrą, rozebrałem się i w samych bokserkach położyłem się zaraz obok niej, tuląc ją do swojego ciała. Nie opierała się, sama jeszcze bardziej wtuliła się we mnie. Nie musiałem długo czekać na sen, bo zaraz kiedy musnąłem czoło Jess i zamknąłem oczy – odpłynąłem.
***
Rano obudziłam się z potwornym bólem głowy, który nie wiem czym był spowodowany. Może nadmiernym przejmowaniem się wszystkim? Zdecydowanie w ostatnich dniach miałam zbyt wiele na głowie, a w dodatku doszły do tego kłótnie z Justinem. Mam nadzieję, że już będzie coraz lepiej, a nie gorzej. Mam nadzieję, że dogadam się z Justem, a nasze dawne relacje się odnowią.
Spojrzałam na twarz Justina, która wyglądała tak niewinnie, kiedy spał. Miałam ochotę go obudzić i zatopić się w jego spojrzeniu, ale wiedziałam, że ostatnie wydarzenia go wymęczyły i potrzebował tego snu, więc nie odebrałam mu go.
Wyswobodziłam się delikatnie z jego objęć, uważając na to, żeby go nie obudzić. Podniosłam się z łóżka i skierowałam się w kierunku szafy. Wybrałam jakiś ciemniejszy zestaw na dzisiaj i zniknęłam z nim za drzwiami łazienki, w której na jednej z licznych półek leżało opakowanie z tabletkami przeciwbólowymi. Zażyłam jedną, wcześniej przynosząc sobie z sypialni sok porzeczkowy, który wczoraj Justin przyniósł z kuchni. Tabletkę popiłam owym sokiem i zaczęłam napuszczać gorącej wody do przeogromnej wanny, wlewając do niej wiele różnych żeli, tak, aby wytworzyła się piana.
Po kilkunastu minutach wanna była prawie, że pełna, więc zakręciłam kurek z wodą po czym rozebrałam się do naga i zanurzyłam cała w gorącej wodzie. Od razu poczułam się lepiej. Leżąc tak, rozmyślałam nad kolejnymi dniami. Pojutrze – 7 września miał odbyć się pogrzeb Pattie. Bałam się cholernie tego dnia, nie miałam pewności czy wszystko pójdzie tak jak zaplanowano. Znając nasze zwariowane życie to coś albo ktoś ten dzień zepsuje, a tego nie chciałam. Pattie zasługuje na uroczyste, ale i spokojne pożegnanie jej.
Po kilku minutach do łazienki wszedł Justin – zaspany Justin.
- Hej skarbie – usiadł na brzegu wanny, nachylając się – musnął moje usta.
- Hej – szepnęłam trochę zdziwiona jego zachowaniem. Jeszcze wczoraj nie chciał mnie widzieć.
- Przepraszam za wczoraj. Zachowywałem się jak kompletny idiota bez uczuć. Przepraszam za tą sytuację w sypialni i za tą w kuchni. Nie myślałem… – nie pozwoliłam mu dokończyć, bo wtrąciłam się do jego wypowiedzi:
- Już się tak nie tłumacz, wybaczam – uśmiechnęłam się do niego lekko, a ten zadowolony po raz kolejny musnął moje usta.
- Mogę umyć ci plecki? – zapytał, a ja zaśmiałam się pod nosem.
- Chodź do mnie – odpowiedziałam mu.
Nie minęła minuta, a ten siedział za mną rozkrokiem i muskał moją szyję. Brakowało mi w naszym związku takiej bliskości. Z uśmiechem rozkoszowałam się jego poczynaniami.
- Kocham cię, wiesz? – odwróciłam się przodem do niego.
- Wiem – splótł dłonie na moich plecach i przyciągnął mnie bliżej siebie. - Wiem – powtórzył już ciszej tuż przy moim uchu, przygryzając jego płatek. Przeszły mnie przyjemne ciarki.
Mogłabym siedzieć z nim tak cały dzień, ale woda zaczęła robić się zimna. Na szybko umyliśmy się. Kiedy ja na włosy nakładałam szampon – Justin wyszedł z wanny, okrywając się od razu po wyjściu ręcznikiem.
Mycie włosów zajęło mi trochę czasu, kiedy je spłukiwałam – Justin już stał gotowy z ręcznikiem dla mnie. Było mi zimno i to cholernie. Spłukałam całą pianę z włosów i wyszłam z wanny, zabierając różowy ręcznik od Justina. Opatuliłam się nim cała, a drugim, mniejszym wytarłam włosy.
Justin wyszedł z łazienki, zostawiając mnie samą. Szybko wciągnęłam na siebie wcześniej przygotowane ciuchy i zaczęłam suszyć swoje długie, czarne włosy. Susząc, podśpiewywałam sobie pod nosem jakąś durną pioseneczkę, która chodziła mi od rana po głowie.
Kiedy włosy były suche, upięłam je w kucyka i opuściłam łazienkę. W sypialni Justin ubrany w to – rozmawiał przez telefon, nie chcąc mu przeszkadzać wyszłam z pomieszczenia, a udałam się do pokoiku Nathana w celu sprawdzenia czy mały dalej śpi. I spał. Usiadłam wygodnie w fotelu i wpatrywałam się w moje maleństwo. Zleciało mi na tym kilkanaście minut, ale przerwał mi Justin, który oznajmił, że jeszcze dzisiaj przyjadą do nas jego dziadkowie.
Szybko poderwałam się z fotelu i zaczęłam sprzątać. Nie było za wielkiego syfu, bo sprzątam na bieżąco, ale jakieś pojedyncze ciuchy walające się po podłodze ogarnąć musiałam.
- Wolniej, będą tutaj dopiero wieczorem. Mamy czas – powiedział, podchodząc do mnie.
Zabrał ode mnie ciuchy, które trzymałam w rękach i położył je na fotelu po czym ponownie do mnie podszedł. Złapał mnie w talii, a ja dłonie wplotłam w jego włosy po czym przybliżyłam się do niego. Chwilę później czułam jak jego wargi stykają się z moimi…
__________
Wróciłaaaaaaaam! Wiem, że po tak długiej nieobecności na tym blogu spodziewałyście się czegoś więcej, ale jak zwykle Was zawiodłam. Dopiero się rozkręcam. Postaram się aby kolejny rozdział był lepszy i ciekawszy ; )
Jeśli macie jakieś swoje pomysły dotyczące kolejnego rozdziału to możecie pisać w komentarzach. Pomożecie mi ; ]
Zawieszenie.
Niestety muszę zawiesić bloga na 3 tygodnie, bo wyjeżdżam na obóz z przyjaciółką, a tam nie ma internetu ; / Wracam 10 sierpnia, więc myślę, że tak do 15 sierpnia rozdział 91 powinien się pojawić.
Wczoraj była rocznica bloga, to już rok jak tutaj piszę i z tej okazji chciałabym Wam wszystkim podziękować z całego serca. Tyle odwiedzin, komentarzy, tyle osób, które czytają to opowiadanie… Nie spodziewałam się tego! Gdyby nie Wy, już dawno zakończyłabym pisanie tego bloga, ale nie pozwoliłyście mi na to i za to jestem Wam ogromnie wdzięczna.
Nie wierzę w to, że to już rok. Bardzo szybko to minęło. Mam nadzieję, że z rozdziału na rozdział będę coraz lepiej pisać, że Was zadowolę <3 Kocham Was ; )
Pod ostatnim rozdziałem zastałam bardzo, ale to bardzo pozytywny komentarz na temat mojego bloga od Kajmak. A teraz trochę się do niego odniosę: Z samego początku pragnę Ci podziękować, dawno nie czytałam tak pozytywnego komentarza. Bardzo cieszę się, że spodobało Ci się moje opowiadanie <3. Co do tego, że„wszystko opisujesz tak,że za każdym razem się wzruszam. Czuje się tak jakbym to ja to przeżywała. Rozumiesz ? : )” – Rozumiem i bardzo się staram, żeby tak było. Miło przeczytać kilka dobrych słów o swoim pisaniu. Obiecać nie mogę, ale postaram się „nie odchodzić, nie przestawać pisać”
Jeszcze raz dziękuję za ten komentarz,
wiele dla mnie znaczy
Pozdrawia: Smileofthepanic <3
Zapraszam na moje 2 pozostałe blogi o JB:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz