niedziela, 10 lutego 2013


Dziewiędziesiąty drugi.

Rozdział 92.
Chciałabym, aby ten rozdział skomentował każdy kto czyta mój blog. Chce wiedzieć ile Was jest. Mogę na Was liczyć?

          Justinowi na zabawianiu małego zleciał cały dzień, a mi na dokładnym sprzątaniu. Trochę tego było. Około 18:00 do naszych drzwi ktoś zadzwonił. Domyśliłam się, że to dziadkowie Justina. Poszłam otworzyć, odstawiając na bok ścierkę. Otwierając drzwi, spostrzegłam za nimi starsze małżeństwo, które na wstępie mnie uściskało. Przywitałam się z nimi i zaprosiłam do środka, dawniej już miałam przyjemność ich poznać.
          Z góry zawołałam Justina. Zszedł ze schodów z Nathanem na rękach. Zabrałam od niego malucha, a babcia Justina od razu zaczęła się do niego przytulać, wylewając z siebie gorzkie łzy. Po chwili do Justina podszedł jego dziadek, z którym się uścisnął.
- Na pewno jesteście zmęczeni i głodni, zaprowadzę was do salonu i przygotuję coś z Jess – uśmiechnął się blado.
- To ja zabiorę Nathanka – babcia Justina wzięła go na ręce i razem z blondynem poszli do salonu, z którego po chwili Justin wrócił.
- Chodź, zrobimy coś do jedzenia – pociągnął mnie w kierunku kuchni.
- Justin idź do dziadków, ja mogę sama coś przygotować – odpowiedziałam.
- Zostaną u nas na kilka dni, jeszcze zdążę z nimi porozmawiać, więc teraz ci pomogę – uśmiechnął się, podchodząc bliżej mnie. Zawiesiłam ręce na jego szyi i musnęłam jego usta. Oderwałam się od niego i zaczęliśmy przygotowywać jakieś jedzenie.
          Gotowe dania pozanosiliśmy do salonu i tam zjedliśmy wspólnie obiadokolację. 
- Kiedy tata przyjedzie? – zapytał nagle Justin.
- Jak rozmawialiśmy z nim przez telefon to powiedział, że jutro rano powinien już tutaj być.
- Boże jak ja stęskniłem się za Jazmyn i Jaxonem.
- Nie dziwię ci się, kiedy ostatni raz ich widziałeś? – zapytał dziadek.
- Z kilka miesięcy temu. Co ze mnie za brat – zarzucił sobie, chowając twarz w dłoniach.
- Wybierz się gdzieś jutro z nimi, nadrobicie – zaproponowałam, kładąc dłoń na jego plecach.
- Dobry pomysł – uśmiechnął się lekko, muskając mój policzek.


***

          Spaliśmy sobie spokojnie, aż ktoś nagle zaczął po nas skakać. Na równo z Justem podnieśliśmy się do pozycji siedzącej. Przetarłam zaspane oczy i zauważyłam jak Jazzy rzuca się na Justina.
- Cześć księżniczko – przywitał się Justin, nie wypuszczając jej ze swoich objęć. Słodko to wyglądało.
          Kiedy Jazzmyn odsunęła się od niego, zaczęła przytulać się do mnie. Wstałam razem z nią z łóżka.
- Kochanie zostaniesz na chwilę z braciszkiem, a ja pójdę się przebrać, dobrze? – skierowałam w stronę małej.
- Jaśne – odpowiedziała.
          Postawiłam ją na podłodze, a ta od razu podbiegła do Justa. Ja podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam ubrania na dzisiejszy chłodny dzień. Powstał tenzestaw, z którym zniknęłam za drzwiami łazienki. Zamknęłam się na klucz i zdjęłam z siebie piżamę, którą wchodząc do kabiny prysznicowej – wrzuciłam do kosza na pranie.
          Zasunęłam za sobą szklane, ciężkie szyby i odkręciłam kurek z gorącą wodą, która o mało co by mnie nie poparzyła. Po chwili przyzwyczaiłam się do cieplej wody i na spokojnie mogłam się dokładnie wymyć. Umyłam włosy truskawkowym szamponem i opuściłam kabinę, owijając się białym ręcznikiem pod pachami, z drugiego powstał na mojej głowie turban.
          Starannie się wytarłam i ubrałam na siebie świeżą bieliznę jak i wcześniej przygotowany zestaw, składający się z ciemniejszych ciuchów. Rzęsy maznęłam lekko tuszem, umyłam zęby, a usta maznęłam kilka razy truskawkową, nawilżającą pomadką. Gotowa opuściłam łazienkę i zeszłam na dolne piętro.
          Na dole krzątało się dużo gości. Dawno tylu nie mieliśmy. Przyjechała nawet nowa żona taty Justina – Kennedy, z którą uściskałam się na przywitanie. Podobnie zresztą potraktowałam tatę Justina, ale jemu jeszcze złożyłam szczere kondolencje. Nie czułam się dobrze, kiedy ze wszystkich stron otaczała mnie rodzina Bieberów, a z mojej nikogo nie było. Wiem tylko tyle, że mama z Karoliną na pogrzebie na pewno będą, bo zapewniała mnie przez telefon, ale inteligentna córka nawet nie pomyślała o tym, żeby zaprosić je tutaj chociażby kilka dni.
          Wszyscy siedzieli w salonie i omawiali sprawy jutrzejszego pogrzebu. Nie dziwię się, że Justin nie chciał ich dłużej słuchać i bawił się na drugim końcu salonu z Jazmyn i Jaxonem. Podeszłam do nich. Ucałowałam chłopca w policzek, a ten od razu wyciągnął rączki w moją stronę, więc wzięłam go na ręce.
- Zaglądałeś do Nathana? – zapytałam Justina, przerywając jego rozmowę z niezwykle podobną do niego siostrzyczką.
- Tak, byłem u niego przed chwilą. Śpi jeszcze, w końcu dopiero 8:00 rano – poinformował, a ja słysząc, która godzina – skrzywiłam się.
- Pójdę do niego, idziesz ze mną skarbie? – skierowałam słowa w kierunku Jaxona, a ten z uśmiechem pokiwał główką na tak.
          Wraz z małym na rękach, udałam się w kierunku pokoiku synka. Justin miał rację – Nathanek dalej słodko spał. Postawiłam chłopca na puchatym dywaniku i podeszłam do łóżeczka, okrywając go jeszcze szczelniej jego kołderką. Po minucie wróciłam do Jaxona, który już zdążył pozabierać z półek, do których potrafił sięgnąć – zabawki, którymi chciał się bawić. Przeważnie były to miśki i jakieś grające, inne przedmioty.
          Nie minęło kilkanaście minut, a do pokoju wtargnęła Jazzy, budząc Nathana, ponieważ kopnęła niechcący w jeden z grających samochodzików, a ten wydobył z siebie jakąś durną, głośną melodyjkę , zbyt głośną…
          Szybko podeszłam do łóżeczka i wzięłam na ręce chłopca, starając się go uspokoić. Przestraszona dziewczynka zaczęła przepraszać i tłumaczyć się, że nie chciała go obudzić. Nie miałam za co być na nią zła.
- Kochanie i tak za chwilę by się pewnie przebudził. Nic się nie stało – zapewniłam.
- Co się stało? – w drzwiach pojawił się Justin, który jak zwykle zdezorientowany, nie widział o co chodzi.
- O nic – odpowiedziałam, zerkając ukradkiem na Jazmyn, która cupnęła zaraz na przeciwko Jaxona i podała mu zielonego misia, po którego właśnie sięgał. 
          Justin po chwili podszedł do mnie i do Nathana po czym objął nas oboje. Ucałował synka w główkę, a mnie w policzek, szepcząc na ucho jak bardzo nas kocha.
          Choćby miał powtarzać to co dwie minuty – mi by się to nigdy nie znudziło.


***

          Dzień minął bardzo szybko. Wspólny obiad był dobrym pomysłem Jeremiego, ale wspólny obiad na mieście z kolei fatalnym. Paparazzi nie dawało nam w spokoju zjeść ciepłego posiłku. Justin z ledwością powstrzymywał się przed nimi od wybuchnięcia. Co chwilę musiałam go uspokajać.
          Teraz leżymy w łóżku, dzieciaki już dawno śpią, a dziadkowie razem z ojcem Justina i Kennedy oglądają na dole telewizję, tak głośno, że bez problemu możemy słuchać o czym jest kolejny odcinek kryminalnych zagadek Miami, ale nie wsłuchiwaliśmy się z Justinem, w to, o czym tam mówią. Byliśmy zajęci czymś innym… rozmową oczywiście.
- Jesteśmy zaręczeni już od tak dawna i jeszcze tak konkretniej nie rozmawialiśmy o dacie naszego ślubu. Chciałbym się z tobą ożenić jak najszybciej. Chcę mieć z tobą jeszcze dwójkę dzieci, wyjechalibyśmy stąd wtedy gdzieś daleko, zaczęlibyśmy wszystko od nowa. Tylko my i dzieci.
- Justin zauważyłam, że zawsze kiedy robimy plany na przyszłość, zaskakuje nas teraźniejszość, więc lepiej trochę zwolnić i dać sobie jeszcze czas. Nie zrozum mnie źle, chcę mieć z tobą ślub i jeszcze kilkoro dzieci, ale moim zdaniem to za szybko. Mamy dopiero niespełna 20 lat i myślę, że mamy na to jeszcze bardzo dużo czasu. Możemy to wszystko zrealizować, ale jeszcze nie teraz – wytłumaczyłam.
- Ale dzidziusia moglibyśmy zrobić – przybliżył się do mnie.
- Na kolejne dziecko poczekaj minimum 2 miesiące, aż Nathan skończy roczek.  
- A co to za różnica czy teraz czy za dwa miesiące? – zapytał. 
- Na razie nie chcę chodzić ociężała przez kilka długich miesięcy, narzekając co krok, że mnie krzyż boli. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaki to cholerny ból, nie wspominając już o porodzie.
- Przepraszam.
- Nie powiedziałeś nic takiego, więc nie masz za co przepraszać kotku. Nie odmawiam ci przecież seksu, tylko kolejnego dziecka.
- Nie odmawiasz mi seksu, tak? – złapał mnie za słówko, nachylając się nade mną i całując linię mojej szczęki, zjeżdżając z pocałunkami do mojej szyi.
- Mhmm – potwierdziłam.
          Po kilku chwilach siedziałam okrakiem na Justinie, namiętnie całując go w usta. Odwzajemniał pocałunki. Jego dłonie krążyły pod moją górą z piżamy, której po chwili się pozbył. Zaczął pieścić dłońmi moje piersi, przewracając mnie na plecy – on usiadł na mnie i zaczął całować mój dekolt. Mruczałam cicho.
          Wtem Nathan zaczął głośno płakać. Chciałam już do niego iść, wcześniej się ubierając, ale Justin przywarł mnie do łóżka swoim ciałem i szepnął mi na ucho, że on do niego pójdzie.
- Tylko mi nie zaśnij – roześmiał się, podnosząc się ze mnie.
- Nie zasnę – odpowiedziałam, zapewniając go.


***

          Musiał akurat w tym momencie się przebudzić? W drzwiach sypialni rzuciłem Jess jedno ze swoich seksownych spojrzeń i opuściłem pomieszczenie. Po chwili chodziłem już z Nathanem po pokoju, trzymając go na rękach. Nadal płakał, zacząłem nucić jakieś piosenki – pomogło, ale dopiero po jakimś czasie. Byłem u niego z dobre pół godziny, chciałem już wracać do Jessici.
- Śpij – pogłaskałem go po główce, a ten w końcu zamknął oczka i odpłynął.
          Położyłem go z powrotem do łóżeczka, przykryłem kołderką i włożyłem mu smoczek do ust. Postałem jeszcze chwilę przy nim, w razie jakby się ponownie przebudził, ale nic nie wskazywało na to, że tak się stanie, więc wróciłem do sypialni, otwierając drzwi, zauważyłem, że Jess już ubrana śpi w najlepsze. Uśmiechnąłem się na samą myśl, że zapewniała mnie, iż nie zaśnie. Położyłem się obok niej, wchodząc pod kołdrę. Objąłem ją, musnąłem delikatnie jej usta i sam po chwili zasnąłem.


__________

          W końcu nowy rozdział, cieszycie się? Bo ja bardzo, tak jak pisałam na początku rozdziału niech skomentuje tą notkę KAŻDY kto czyta mojego bloga. Nie musi to być jakiś mega długi komentarz (takie są mile widziane haha), wystarczy kilka słów. Nie zajmie Wam to dużo czasu, więc proszę, żebyście to da mnie zrobiły.
          Zapraszam na moje 2 pozostałe blogi o JB:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz