Siedemdziesiąty czwarty.
Siedemdziesiąty czwarty
Jesteśmy z Justinem zupełnie inni, ale co z tego skoro idealnie do siebie pasujemy?
Jesteśmy już z Justinem w naszym wspólnym domu. Bardzo dawno tutaj nie byłam. Stęskniłam się ogromnie za tym miejscem, za tą atmosferą panującą tutaj. Przez ostatni czas dużo z Justem przeszliśmy. Mieliśmy nie jeden kryzys, ale wszystko się dobrze ułożyło. Wyszliśmy na tak zwaną prostą. Mam nadzieję, że będzie nam się tak układało, jak teraz, przez najbliższe dni, tygodnie czy ewentualnie miesiące. Zdaję sobie sprawę, że żaden związek nie jest idealny, ale nasz można prawie do takiego zaliczyć. Prawda jest taka, że dość często się kłócimy i mamy odmienne zdania w większości spraw, ale to właśnie jest najlepsze. Możemy bez problemu się dogadać, mając inne poglądy. On jest z zupełnie innego świata. Uwielbia luksusy i drogie przedmioty, a dla mnie największą wartością są rzeczy wykonane własnoręcznie przez bliskich, chociaż nie są idealnie zrobione to sprawiają mi niesamowicie wielką przyjemność, a to wszystko przez starania tego kogoś. Mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają i ja całkowicie mogę się z tym zgodzić. Jesteśmy z Justinem zupełnie inni, ale co z tego skoro idealnie do siebie pasujemy?
- Kochanie… żyjesz? – Justin pomachał mi ręką przed twarzą, sprawiając tym, że się ocknęłam.
- Tak, żyję – odpowiedziałam po czym wtuliłam się w niego.
Ręce oplotłam wokół jego szyi, a on objął rękami moją talię. Tak staliśmy przez dłuższy czas. Nikt nie chciał tego przerywać, ale dobrze wiedziałam, że ta chwila nie będzie trwała wiecznie. Przerwał ją dźwięk dzwoniącego telefonu Justina. Spojrzałam na niego podirytowana po czym odeszłam od niego, na kilka kroków. Obserwowałam dokładnie co Justin zrobi z faktem, że znowu ktoś chce nam przeszkadzać. On po prostu wyciągnął baterię po czym odłożył komórkę na najbliżej znajdującą się szafkę. Byłam zadowolona z tego co zrobił, ale wiedziałam doskonale, że istniały lepsze wyjścia. Może dzwoniła do niego Pattie z bardzo ważną sprawą, a on ją tak po prostu zbył?
- Podaj mi tylko twój telefon – powiedział Justin, wystawiając rękę w moją stronę. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i położyłam ją na jego dłoni. Justin podobnie postąpił z moim telefonem, wyłączył go. Gdy napotkał moje zdezorientowane spojrzenie na sobie, wytłumaczył mi o co mu chodzi. A mianowicie:
- Nie chcę, żeby ktoś nam przeszkadzał. Zrobimy sobie wolne od telefonów.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że Pattie czy ktoś inny może mieć do ciebie bardzo ważną sprawę nie cierpiącą zwłoki.
- Oczywiście, że zdaję sobie z tego sprawę. Ale nie uważasz, że zasługujemy na przynajmniej kilka dni odpoczynku? – zapytał, podchodząc do mnie. Dzieliła nas minimalna odległość. Czułam jego miętowy oddech na swojej twarzy.
- Hmm? – upomniał się o odpowiedź z mojej strony.
- Najlepiej będzie jak skończymy tą dyskusję. Ona i tak prowadzi do nikąd – powiedziałam coraz bardziej, skupiając się na brązowych tęczówkach Justina. Przyciągały do siebie jak magnez.
- Zmęczona? – zapytał Justin, muskając moją szyję, a po chwili już moje prawe ramię.
- A co jeśli nie? – zapytałam z wrednym uśmieszkiem.
- Niech pomyślę.
Chwycił dłońmi dolną część mojej koszulki po czym podwinął ją do góry z zamiarem ściągnięcia jej ze mnie, żeby mu to ułatwić, podniosłam ręce do góry. Już po chwili stałam przed nim w samym staniku. Justin nie czekając dłużej wziął mnie na ręce i zaniósł do naszej sypialni. Położył mnie na łóżku, wykorzystałam to, że jego usta znajdowały się blisko moich. Podniosłam głowę po czym musnęłam jego dolną wargę, przygryzłam ją i dalej trzymając w ustach, pociągnęłam delikatnie w swoją stronę. Justin opadł na mnie.
- Kocham cię wiesz? – oznajmił Justin, składając na moim brzuchu pojedyncze muśnięcia.
- Wiem – odpowiedziałam szeptem.
Przymknęłam na chwilę oczy, jego dotyk sprawiał, że odlatywałam. Po chwili poczułam jak palce Justa rozpinają mój rozporek w spodniach, chwilę później zostałam w samej bieliźnie. Miałam na sobie błękitny stanik i tego samego koloru koronkowe figi…
- Co ty robisz? – jęknęłam z obrzydzeniem, patrząc w kierunku Justina.
Aktualnie znajdowaliśmy się w kuchni. Robiliśmy śniadanie. Justin opowiadał mi jakie Pattie przygotowała mu ostatnio wyśmienite danie i to samodzielnie na jego oczach. Założył się ze mną, że wykona dokładnie takie samo danie jak ona, ale gdy widziałam co on tworzy, zebrało mi się na wymioty. Wlał ketchup do gotującego się makaronu.
- Justin zobaczysz, że zaraz to wybuchnie – stwierdziłam, widząc czego on tam dosypuje.
Na wszelki wypadek odeszłam na kilka kroków od Justina. Nie wiem czego on tam dolał, ale wszystko zaczęło wypływać z garnka. Zaczęłam się śmiać. Przed oczami miałam widok sprzątającego to świństwo Justina. Tym razem go ostrzegałam i nie miałam zamiaru mu w jakikolwiek sposób pomóc to sprzątać. Mógł mnie posłuchać, ale on zawsze postawi na swoim, żeby tylko pokazać i udowodnić, że jest lepszy czy zdolniejszy.
Nie chciałam już wąchać tego nieprzyjemnego zapachu, strasznie drażniącego mi gardło jak i zatoki, więc udałam się do naszej sypialni w której wczoraj ostro się zabawiliśmy. Gdy tylko zobaczyłam ciuchy porozrzucane po całej sypialni, miałam przed oczami wczorajszy wieczór.
Zaczęłam wszystko sprzątać, bo w końcu dzisiaj wyjeżdżamy do naszego domku w górach. Nie chciałam się rozstawać z tym miejscem, ale dobrze wiedziałam, że tutaj będę częściej przebywać niż w domu w górach, oddalonym od tego miejsca o kilka, a może nawet kilkanaście godzin. Na myśl o tak długiej podróży robiło mi się automatycznie słabo. Nie miałam żadnego rodzaju choroby lokomocyjnej, ale na Boga kto by wytrzymał tyle godzin w samochodzie obok człowieka przez którego o mało co, nie wyleciałam w powietrze. Może i przesadzam, ale w niektórych sytuacjach mi się to przydaje, te wyolbrzymianie różnych spraw.
Do naszego wyjazdu zostały trzy godziny. Postanowiłam zrobić pranie. Wrzuciłam do pralki brudne ubrania po czym ją załączyłam. Jak już jestem w sypialni to się przebiorę – ta myśl przyszła mi do głowy od razu po wyjściu z łazienki. Miałam na sobie skąpą czerwoną piżamkę.
Przebrałam się w te ciuchy. Chciałam czuć się wygodnie w samochodzie, więc wybrałam ten zestaw. Zabierając go, udałam się do łazienki, gdy do niej weszłam, odkręciłam sobie wodę i napuściłam ją po brzegi ogromnej wanny. Rozebrałam się do naga i do niej weszłam. Piana spowodowana wlaniem różnych olejków zapachowych, otuliła całe moje ciało. Zanurzyłam się po szyję w gorącej wodzie. Najchętniej nie wychodziłabym z niej, ale po kilkudziesięciu minutach, woda stawała się coraz zimniejsza. Umyłam się jeszcze dokładnie po czym spłukałam się wodą. Gdy wyszłam z wanny owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam rozczesywać swoje włosy. Nie należały one już do najzdrowszych, ale ich stan mnie nie przerażał. Doskonale jednak zdawałam sobie sprawę, że jak będę dalej je prostowała czy kręciła na lokówce to zwyczajnie mi się poniszczą lub zaczną wypadać czy się łamać. Za wszelką cenę chciałam tego uniknąć, więc postanowiłam sobie, że zakupię jakąś bardzo dobrą odżywkę chroniącą przed wysokimi temperaturami.
Niespodziewanie po krótkiej chwili do łazienki wpadł Justin.
- Nie nauczyli cię pukać? – powiedziałam z wyrzutem, lecz gdy spojrzałam w jego stronę zaczęłam żałować swoich słów. Takiego widoku nie widzi się codziennie…
******
Wiem, wiem! Rozdział krótki. Planowałam zrobić go dłuższy, ale tak jakoś wyszło. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ; )
Siedemdziesiąty trzeci.
Siedemdziesiąty trzeci
Wyjdziesz za mnie?
W pudełku znajdowała się sukienka – śliczna, biała sukienka. Była prosta, a jednak miała w sobie to coś. Wyglądała tak. Do tego na dole pudełka znajdowały się te buty.
- Justin przecież nie mus… – chciałam mu podziękować, ale mi przerwał. Podszedł do mnie i musnął moje usta.
- Ubierz się w to. Za pół godziny wyjeżdżamy – oznajmił z uśmiechem.
- No dobrze – odpowiedziałam i weszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic. Na szybko wysuszyłam włosy i wyprostowałam je dokładnie. Owinęłam się w puszysty, biały ręcznik i wyszłam z łazienki, z zamiarem wyciągnięcia jakiejś białej bielizny. W apartamencie zastałam wybierającego jakieś ciuchy Justina.
Prędko wyciągnęłam bieliznę i weszłam z powrotem do łazienki. Ubrałam ją, a na nią założyłam sukienkę. Do tego ubrałam czarne buty i poprawiłam włosy. Rzęsy maznęłam tuszem, oczy podkreśliłam czarną kredką do oczu, a usta maznęłam bezbarwnym błyszczykiem. Gdy byłam gotowa, wyszłam z łazienki. W apartamencie zastałam już ubranego Justina, miał na sobie to. Zdziwił mnie jego wygląd, ale pozytywnie.
- Pięknie wyglądasz – powiedział, podchodząc do mnie.
- Dziękuję eleganciku – poprawiłam jego marynarkę z uśmiechem.
- Ciekawi mnie co jest tak ważnego, żebym musiała się tak ubrać jak i zarówno ty. Mam nadzieję, że to nie jest żadna gala czy coś podobnego – odparłam ze skrzywioną miną w stronę Justa.
- Nic z tych rzeczy – zaśmiał się nerwowo. Widziałam, że jest strasznie poddenerwowany, ale nie wiedziałam jeszcze czym.
- Gotowa? – zapytał dla upewnienia się.
- Tak – odpowiedziałam pewna siebie.
Justin złapał mnie za rękę i wyszliśmy z apartamentu. Przy recepcji oddaliśmy kartę i wyszliśmy przed hotel, gdzie czekała na nas długa czarna limuzyna. Zimny wiatr dawał o sobie znać. W końcu jest jesień, a ja jestem ubrana jak na plus trzydzieści stopni w cieniu.
Na widok limuzyny, spojrzałam pytającym wzrokiem na Justa. On tylko się wyszczerzył i otworzył przede mną drzwi. Podziękowałam i Justin zaraz za mną, wszedł do środka. Usiadł obok mnie na jednym ze skórzanych siedzeń.
W samochodzie było ciepło, a co dopiero jak siedziałam wtulona w Justina. Po około trzydziesto minutowej jeździe, wysiedliśmy z limuzyny, która podwiozła nas pod samą wieżę Eiffla. Kiedy spojrzałam na Justina z jego twarzy nie schodził uśmiech. Nie wiem jak on to zrobil, ale wieżę mieliśmy tylko dla siebie, żadnych turystów. Byliśmy tam tylko my. Weszliśmy do windy gdzie przed nią czekał na nas jakiś facet. Zapewne jakiś ochroniarz. Gdy jechaliśmy w górę nie wiedziałam kompletnie co mam o tym wszystkim myśleć. W końcu tak też moglibyśmy sobie wyjechać windą na samą górę w każdy inny dzień i normalnie ubrani, a nie odwalać takie scenki, a może po prostu Justin nie chciał, żeby w najromantyczniejszym miejscu na świecie przeszkodziły mu fanki? Tego nie wiem i już raczej się nie dowiem.
Po kilku minutach byliśmy na pierwszym tarasie gdzie znajdowała się ekskluzywna restauracja. Justin zamówił nam kolację, a do tego jakieś drogie, wytrawne wino. Szczerze mówiąc byłam pod ogromnym wrażeniem… Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Widać, że Justin się postarał.
- Za nas – Justin wniósł toast.
- Za nas – powtórzyłam już nieco ciszej po czym wzięłam małego łyka wina. Justin zrobił to samo.
- Skarbie… – Just chwycił moją dłoń.
- Tak? – zapytałam.
- Zapewne dalej męczy cię pytanie po co tak naprawdę tutaj przyjechaliśmy, bo nie pojawiliśmy się tutaj bez powodu. Chciałem podjąć następny krok w naszym wspólnym życiu – w tym momencie Justin klęknął przede mną i wyciągnął z kieszeni spodni małe, kwadratowe, czerwone pudełeczko i ponownie uchwycił moją dłoń.
- Wyjdziesz za mnie? – przez dłuższą chwilę nie wiedziałam co się dzieje. To stało się tak nagle, tak niespodziewanie. Nie planowaliśmy jeszcze tego, nawet o tym nie rozmawialiśmy. Ze zdziwienia, zakryłam dłonią usta. Na twarzy Justina dostrzegłam zaniepokojenie. Nie chciałam go dłużej trzymać w niepewności.
- Tak – szepnęłam, a po moich policzkach ściekły łzy szczęścia.
Nigdy wcześniej nie wyobrażałam sobie, że w tak młodym wieku znajdę sobie chłopaka z którym będę dzielić resztę swojego życia.
Justin włożył mi na palec pierścionek zaręczynowy po czym wstał. Ja też to zrobiłam. Just przybliżył się do moich ust. Zanim jednak jego usta zetknęły się z moimi, starł moje łzy i uchwycił dłońmi moje policzki. Delikatnie przejechałam językiem po jego wargach. Odpłacił mi tym samym po czym wsunął język w moje rozchylone wargi. Pocałunek był ognisty jak i głęboki, kiedy oderwaliśmy się od siebie, wiedziałam, że to pocałunek od którego zaczyna się nowy rozdział w naszym życiu. Oplotłam dłońmi szyję Justina i wpatrywałam się w jego oczy. Przybliżył się do mnie i ponownie musnął moje usta.
- Kocham cię – powiedział z uśmiechem na ustach.
- Ja ciebie też – także się uśmiechnęłam.
- Patrz co mam – wyjął z kieszeni spodni dwa bilety lotnicze. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Mamy urlop. Dwa tygodnie sami w naszym domku, w górach.
- Żartujesz sobie prawda? – zapytałam cała podekscytowana.
- Ani trochę – musnął moje ramię, a później szyję. Przeszły mnie przyjemne ciarki.
Właśnie siedzimy z Justinem w jego prywatnym samolocie. Lecimy do Miami, do naszego domu na Florydzie. Zabieramy stamtąd kilka rzeczy i już jutro wyjeżdżamy do gór. Nie mogę doczekać się naszego urlopu w cichym i spokojnym miejscu, zdala od reszty świata. Dzisiejsza noc była jedną z najlepszych jaką przeżyłam wspólnie z Justinem…
- Jesteśmy na miejscu – poinformował, wyrywając mnie tym z rozmyśleń.
- Super – dodałam po cichu.
Podnieśliśmy nasze tyłki z wygodnych siedzeń. Justin wyciągnął nasze walizki z górnych półek w samolocie. Zabrałam od niego jedną walizkę, bo Justin miał dwie i plecak.
- Daj mi chociaż ten plecak – usiłowałam mu pomóc.
- Dam radę – odpowiedział.
Wyszliśmy z samolotu, a przed nami rozciągało się jakieś pole. Czyli wylądowaliśmy na jakimś zadupiu z kilkoma pasami startowymi. Ciekawa jestem czy te lotnisko w takich warunkach powinno jeszcze mieć miejsce na tym świecie.
- Chodź. Tam jest Sam – powiedział, wskazując głową na czarnego rang rovera przy którym stał Sam – ochroniarz Justina. Podeszliśmy do dość dobrze zbudowanego faceta.
- Cześć – Justin przywitał się z nim. Ja też to zrobiłam, zaraz po Justinie. Sam odpowiedział nam. Wydawało mi się, że jakoś nie ma humoru, więc postanowiłam nie zaczynać z nim jakiejkolwiek konwersacji. Justin chyba też zauważył, że coś z nim nie tak. Jednak on postanowił się dowiedzieć o co chodzi, ale najpierw weszliśmy do samochodu i ruszyliśmy z ‘lotniska’.
- Co jest stary? – zapytał się go Justin.
- Wszystko gra, młody – podkreślił ostatnie słowo.
- Jakoś nie widać – dalej drążył w tym temacie Justin
- Po prostu nie mam za ciekawej sytuacji w małżeństwie. Wszystko mi i Emily się sypie – w końcu zaczął się zwierzać. - Ciągle się czepia o to, że nie ma mnie w domu. Zaczyna mnie to nieźle denerwować – powiedział na jednym tchu Sam.
- Dam ci wolne. Emily ma rację, za dużo pracujesz – Justin stanął po stronie żony Sama, co nie było najlepszym rozwiązaniem. No przynajmniej według mnie.
- Pracuję normalnie, nie biorę nadgodzin. Nie zostaję po pracy, więc nie mam pojęcia o co wam wszystkim chodzi – powiedział zły.
Postanowiłam się w to nie mieszać. Niech sobie pogadają. Dobrze im to zrobi. Tylko irytowało mnie to, że Justin co chwilę nachylał się do przodu tak, żeby Sam go dobrze słyszał jak mówił. Po kilkunastominutowej rozmowie między nimi w końcu skończyli. Doszli obydwoje do wniosku, że Sam dostanie urlop na trzy tygodnie i podwyżkę. Myślę, że odpowiadała mu ta propozycja. Kiedy Justin już z nim nie rozmawiał, zaczął zajmować się mną. Przysunął się. Jego dłoń zawędrowała na moje kolano, coraz bardziej przesuwając się ku górze. Drugą rękę Justin wplótł w moje włosy po czym przybliżył moją twarz do siebie. Lekko musnął moje wargi po czym zabrał swoje ręce z mojego ciała.
- Za ile będziemy na miejscu? – zapytałam się Sama.
- Dwie godziny – odpowiedział, nie odrywając wzroku od jezdni.
- Prześpij się – złożył mi propozycję Justin.
- Yhym – mruknęłam zadowolona.
Położyłam sobie głowę na ramieniu Justina, ale było mi niewygodnie, więc odpięłam pasy i ułożyłam głowę, tym razem już wygodniej… na kolanach Justina. On chwycił mnie za plecy, tak, żebym nie spadła, gdyby Sam nagle zahamował. Justin zapewne z nudów zaczął bawić się moimi włosami, robił z nimi cuda. Nie chcę widzieć jak one będą wyglądały, kiedy się obudzę.
******
Na wstępie dziękuję serdecznie za życzenia! Rozdział krótki i z opóźnieniem, za które przepraszam. Pisałam tą notkę na szybko, ale myślę, że mi się udała. Przepraszam, że dopiero teraz ją dodaję, bo miała ona już być kilka dni temu, ale poprawiałam wszystkie błędy w początkowych rozdziałach tego opowiadania. Zajęło mi to masakrycznie dużo czasu, a dopiero jestem na siedemnastym rozdziale. No to jeszcze tylko pięćdziesiąt sześć notek, o ile dobrze policzyłam ; ).
Mam nadzieję, że nowy wygląd bloga przypadnie do gustu, bo nie mam zamiaru zmieniać go w najbliższym czasie. Następna notka pojawi się jak dobrze pójdzie już jutro. KOLOROWYCH ! ; *
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz